Bundesliga. Wolfsburg pozwany do sądu

Wilki” już myślały o wychodzeniu z kryzysu, ale dostały kolejny cios. Zadał go… ich własny piłkarz.


Miniony weekend był momentem oddechu dla klubu Volkswagena. W końcu drużynie udało się przełamać serię 9 meczów bez zwycięstwa, w trakcie której zdobyła tylko 2 punkty. O żadnym heroizmie nie było jednak mowy. Pokonane wynikiem 4:1 zostało bowiem Greuther Fuerth, a więc ostatni zespół tabeli. Fakt faktem, że przed tym meczem istniały pewne obawy o Wolfsburg, który samym stylem gry na przestrzeni tygodni… wcale nie przewyższał outsidera.

Wpadki dyrektora

Gdyby nie udało się wygrać, „Wilki” szykowałyby się do tej kolejki z miejsca barażowego. Byłaby to istna katastrofa, bo przecież mowa o drużynie, która jesienią grała w Lidze Mistrzów.

– Najważniejsze, że zdobyliśmy 3 punkty. To był przyzwoity występ w ofensywie, ale byliśmy za mało intensywni w walce o piłkę. We Frankfurcie musi być zdecydowanie lepiej – mówił trener Florian Kohfeldt, którego czeka mecz z Eintrachtem, prowadzonym przez Olivera Glasnera, a więc… byłego szkoleniowca „Wilków”. To właśnie Austriak doprowadził tę drużynę do Ligi Mistrzów, ale po kłótni z dyrektorem zarządzający Joergiem Schmadtkem latem trafił do Frankfurtu. Raz już mierzył się ze swoim byłym pracodawcą. W połowie września padł remis 1:1.

Schmadtke mocno wspiera Kohfeldta w wychodzeniu z kryzysu, choć jeszcze nie wiadomo, czy pokonanie Greuther było tego początkiem, czy… „wypadkiem przy pracy”. Jeśli bowiem niespełna 40-letni trener zawiedzie i zostanie zwolniony, w CV dyrektora pojawi się wielka szrama. To on przecież zatrudnił jesienią Marca van Bommela, co okazało się ogromnym klopsem, to on również zadzwonił do Kohfeldta. Jeśli dwóch szkoleniowców zepsuje potencjał drzemiący w Wolfsburgu, głowa dyrektora również może polecieć – a pojawiały się takie spekulacje. Na ten moment kompletnie nie wiadomo, z kim w nowym sezonie będą pracować obecny w zespole Bartosz Białek oraz jego przyszły kolega, Jakub Kamiński.

Spisany na straty

Zwycięstwo z Greuther wlało dawkę optymizmu w wilcze serca, ale ostatnio znów zrobiło się o klubie głośno – i to nie z powodów sportowych. Wolfsburg został bowiem pozwany przez… swojego piłkarza, Marina Pongracicia, który zaskarżył klub o to, że nie wypłacił mu ćwierć miliona euro premii. Gdy Chorwat przybył do zespołu w styczniu 2020 roku za 9 mln euro z Salzburga, prezentował się świetnie. Przez moment był uznawany za najlepszego środkowego obrońcę „Wilków”, był także najszybszym na tej pozycji w całej Bundeslidze. Równie szybko jak bieganie szło mu jednak… obniżanie lotów, bo jego forma także zaczęła spadać. Potem doszły do tego problemy dyscyplinarne, głowa Pongracicia podobno nie była na boisku, co przejawiało się brakiem koncentracji.

– W Wolfsburgu zostałem spisany na straty. Już mnie tam nie chcieli – mówił 24-latek, który latem udał się na wypożyczenie do Borussii Dortmund.

W BVB było podobnie. Nie najgorszy początek, a potem ławka rezerwowych, ewentualnie kolejne błędy. Dortmundczycy stwierdzili kilka tygodni temu, że nie wykupią Pongracicia, choć mają taką możliwość. To oznacza, że latem Chorwat wróci do Wolfsburga, który pozwał do sądu, a z którym wiąże go umowa ważna do 2024 roku… Wątpliwe jednak, aby w nowym sezonie obrońca ciągle pozostawał „Wilkiem”.

Bez Neuera

W najbliższych tygodniach Bayern Monachium będzie sobie radził bez Manuela Neuera. Doświadczony bramkarz przeszedł profilaktyczną operację kolana, która była planowana od jakiegoś czasu. W bramce zastępować go będzie rezerwowy Sven Ulreich, prezentujący jednak dużo niższy poziom. Neuera zabraknie m.in. w dwumeczu Ligi Mistrzów z RB Salzburg.


Program kolejki

  • sobota: Eintracht – Wolfsburg, Gladbach – Augsburg, Freiburg – Mainz, Bochum – Bayern, Greuther – Hertha, Leverkusen – Stuttgart;
  • niedziela: Union – Dortmund, Hoffenheim – Arminia.

Na zdjęciu: Marin Pongracić (z prawej) nie jest chciany ani w Wolfsburgu, ani w Borussii Dortmund.
Fot. Press Focus