Bundesliga wróciła z impetem!

Trzask łamanych kości towarzyszył powracającym rozgrywkom Bundesligi. Niemcy okazali głód futbolu, a Robert Lewandowski… zaczął od kolejnego osiągnięcia.


Ponad pół roku musieli czekać niemieccy kibice, aby wrócić na bundesligowe stadiony – dokładnie 195 dni. Trybuny mogły zostać wypełnione w maksymalnie 20 procentach, a fanów nie było jedynie w Monachium i Kolonii, gdzie liczba zakażeń wirusem była zbyt wysoka względem tego, co władze uznały za dopuszczalne.

Najgorsi w Bundeslidze

Nowy sezon przyniósł nam jednak wiele starych motywów. – To absolutny nonsens! Wyobrażaliśmy to sobie inaczej, chcieliśmy dobrze zacząć i wygrać. Nie ma o czym rozmawiać – grzmiał Davie Selke, napastnik Werderu Brema, czyli klubu, który wyjątkowo liczył na nowy początek. Minione rozgrywki były drugim najgorszym sezonem bremeńczyków w historii i tylko dzięki barażowemu dwumeczowi udało im się utrzymać w Bundeslidze.

Przed starciem z Herthą w Werderze zapowiadano całkowicie nowe rozdanie, powrót do dobrej gry, ale… porażka 1:4 wyraźnie udowodniła, że przed ekipą z północy jeszcze wiele pracy.

A co ma powiedzieć Schalke? Bez cienia ironii – gracze z Gelsenkirchen wyglądają w tej chwili na najgorszy zespół Bundesligi. W inauguracyjnym spotkaniu nowego sezonu „Koenigsblauen” zaliczyli swój 17. mecz ligowy bez zwycięstwa, a idealnym komentarzem do ich występu był wynik starcia z Bayernem – 0:8.

Dwie potęgi

Schalke zagrało dokładnie tak, jak wygląda ten rezultat. Monachijczycy bawili się grą i zamęczali bezradnych przeciwników. Hat-tricka ustrzelił Serge Gnabry, debiutanckie trafienie zanotował Leroy Sane, a Jamal Musiala został najmłodszym strzelcem gola dla Bayernu w Bundeslidze, mając 17 lat i 205 dni!

Robert Lewandowski także zdobył swoją bramkę, co prawda tylko z karnego, ale dorzucił do tego także dwie asysty – w tym jedną niezwykle efektownym zagraniem krzyżakiem (tzw. raboną)! Polak trafił przeciwko Schalke po raz 10. z rzędu i takiej passy na najwyższym szczeblu niemieckim nie ma nikt. Co więcej, „Lewy” strzelił 163. bramkę dla Bawarczyków w Bundeslidze, przeskakując Karla-Heinza Rummeniggego (162). Przed nim jest już tylko – rzecz jasna – Gerd Mueller i jego 365 goli.

Siłę pokazała także Borussia Dortmund, która na inaugurację zagrała z mocną – choć osłabioną urazami – imienniczką z Moenchengladnach. BVB wygrała 3:0, a pierwsze skrzypce grali niespełna 18-letni Giovanni Reyna (gol i wywalczony karny), 20-letni Erling Haaland (2 gole) oraz 20-letni Jadon Sancho (asysta).

Dortmundzka młodzież posadziła na ławce bardziej doświadczonych Marco Reusa (co prawda niedawno wrócił po urazie) oraz Juliana Brandta, po których nikt jednak nie mógł tęsknić. – To udany początek, ale wciąż daleko nam do maksimum – przyznał kapitan Borussii [Mats Hummels]. Faktycznie BVB może grać jeszcze lepiej, a więc… jej następni rywale powinni się bać!

Grali Polacy

W 1. kolejce Bundesligi na boiskach biegali także Polacy. O Lewandowskim już wspominaliśmy, a w wyjściowej jedenastce wybiegli też Krzysztof Piątek (Hertha) i Marcin Kamiński (Stuttgart). Obaj nie zagrali jednak dobrze i zostali zmienieni. Rezerwowy rywal „Piony”, Jhon Cordoba, po wejściu z ławki zdobył bramkę, a „Kamyk” został uznany za najgorszego zawodnika VfB. Udany debiut w bramce Augsburga zaliczył Rafał Gikiewicz, ale z ławki nie podniósł się tam nawet Robert Gumny.


Na zdjęciu: Bayern rozpoczął sezon perfekcyjnie. Robert Lewandowski (z lewej) miał bezpośredni udział przy 3 z 8 goli.

Fot. PAP/EPA