Bundesliga. Wszyscy grają dla Bayernu

Jeśli chce się wyprzedzić monachijczyków, trzeba wykorzystywać każdy moment ich słabości. Trudno jednak o powodzenie, gdy w Bundeslidze… potyka się cała czołówka.


Zaczęło się już w piątek, gdy największa sensacja tego sezonu, czyli Union Berlin, pokonał w niełatwym meczu Bayer Leverkusen. Ten sam Bayer, który jeszcze przed Bożym Narodzeniem przodował w Bundeslidze. „Die Werkself” po tamtej zwyżce formy… wpadli jednak w kryzys i w czterech ostatnich kolejkach ligowych zdobyli ledwie jeden punkt. Niedawne zwycięstwo w Pucharze Niemiec, gdy udało się rozbić Eintracht Frankfurt 4:1, nie pomogło w przełamaniu ligowego regresu.

Rodzynek z Berlina

Można było zrozumieć, że swój mecz zremisowały Wolfsburg i RB Lipsk, które okazały się dla siebie godnymi przeciwnikami. Trudniej było jednak pojąć, co stało się w Dortmundzie, gdzie Borussia kompletnie zdominowała Mainz, marnowała kapitalne sytuacje podbramkowe, przestrzeliła rzut karny (uczynił to Marco Reus) i… jako pierwsza straciła bramkę! Wnuk legendarnego Uwe Seelera, Levin Oeztunali, popisał się golem, który prawdopodobnie zostanie jego najpiękniejszym trafieniem w karierze. Były reprezentant młodzieżowych reprezentacji Niemiec ruszył z kontrą, „nawinął” przeciwników i swoją słabszą, lewą nogą zerwał pajęczynę w okienku bramki BVB. Borussii co prawda udało się wyrównać, ale kolejnych goli w jej wykonaniu już nie oglądaliśmy. Powiedzieć, że dortmundczycy zawiedli, to jak nic nie powiedzieć, ale był to tylko kolejny dowód ich nierównej formy.

Wpadkę zaliczyła także goniąca czołówkę Borussia, ale z Moenchengladbach. Remis 2:2 z bardzo solidnym beniaminkiem ze Stuttgartu nie byłby sensacją, gdyby nie fakt, że „Źrebaki”… straciły gola w 96. minucie spotkania, po idiotycznie sprokurowanym rzucie karnym! Wszystkie wyżej wymienione rezultaty oznaczają, że w praktyce jedynym zespołem z czołówki, który wygrał swój mecz, był… Union Berlin, czyli element najmniej pasujący do grona najlepszych niemieckich klubów.

Przeklęta poprzeczka

Wiedząc o tych wszystkich wpadkach, w niedzielne popołudnie swój mecz rozgrywał liderujący Bayern. Bawarczycy znajdują się w słabej dyspozycji i wie o tym każdy. Tydzień temu przegrali w Bundeslidze z Gladbach mimo prowadzenia 2:0, a w środę zaliczyli sensacyjną wpadkę, dając się wyeliminować z Pucharu Niemiec drugoligowemu Holsteinowi Kiel. Wczoraj ich rywalem był Freiburg, czyli zespół, który nigdy w Monachium nie wygrał, ale – dla kontrastu – notujący swoją najlepszą serię w historii Bundesligi: 5 wygranych z rzędu.

Łatwo Bayernowi zdecydowanie nie było, ale udało mu się wymęczyć wygraną 2:1. Strzelanie zaczął już w 7. minucie Robert Lewandowski, ale w II połowie fryburczycy wyrównali. Widać było. że goście wierzą w tryumf, Bawarczycy popełniali błędy, ale koniec końców zwyciężyli dzięki bramce Thomasa Muellera. Kto jednak wie, co by było, gdyby w samej końcówce Nils Petersen miał nieco więcej szczęścia i nie trafił tylko w poprzeczkę…

Choć szału nie było, Bayern koniec końców swoje miejsce w tabeli umocnił. Trudno będzie o zdetronizowanie giganta, skoro wszyscy rywale ciągle ułatwiają mu zadanie.


Fot. Hasan Bratic/SIPA/PressFocus