Jeszcze ma marzenia

Czasem zastanawiam się, gdzie popełniłem błąd – mówi Paweł Szołtys, który przed laty uchodził za wielką nadzieję GieKSy, a tej jesieni strzela i asystuje w IV-ligowych rezerwach Chojniczanki, która w niedzielę zagra przy Bukowej.

W ostatniej dekadzie z żadnym innym wychowankiem nie wiązano przy Bukowej równie dużych nadziei. Paweł Szołtys zadebiutował w GieKSie krótko po 16. urodzinach, w maju 2013 roku, w meczu z Okocimskim Brzesko. W 78 minucie zmienił Denissa Rakelsa. GKS wygrał 4:1 i do dziś pozostaje to najwyższe wyjazdowe zwycięstwo pod wodzą trenera Rafała Góraka.

Łącznie Szołtys uzbierał niemal 40 występów na zapleczu ekstraklasy, ale jego kariera nie potoczyła się tak, jak mu wróżono. Dziś jest zawodnikiem Chojniczanki, czyli drużyny, z którą w niedzielę (18.45) zmierzą się katowiczanie.

Zbyt duże oczekiwania?

Pytamy Szołtysa, czy jest mocno zawiedziony tym, jak ułożyła mu się piłkarska droga. Chwilę milczy. – Mam swoje marzenia, ambicje i wierzę, że jeszcze je zrealizuję. Pracuję na to każdego dnia. Czasem zastanawiam się, gdzie popełniłem błąd. Trudno powiedzieć, co było nie tak. Czy oczekiwania względem mnie były zbyt duże? Nie wiem. W Katowicach otrzymałem szansę, sporo występowałem. Przychodzili też do nas młodzieżowcy na wypożyczenia, jak Kamil Jóźwiak, dlatego rywalizacja stała na wysokim poziomie. Wierzę, że jestem w stanie wrócić na taki szczebel rozgrywkowy i nie tylko tam być, ale też grać – podkreśla Szołtys, który definitywnie z Bukową rozstał się na początku 2018 roku.

– Czas spędzony w Katowicach wspominam pozytywnie. Miałem wielu świetnych trenerów, debiutowałem za tego obecnego, czyli Rafała Góraka. Na przełomie 2017 i 2018 roku, po powrocie z wypożyczenia z Rozwoju, ówczesny dyrektor oświadczył mi, że musimy rozwiązać umowę. Zostałem odsunięty od treningów z zespołem. Po dwóch tygodniach zaakceptowałem taką decyzję, bo chciałem grać, miałem wtedy 20 lat, dlatego rozwiązałem kontrakt i musiałem obrać nową drogę. Od momentu odejścia z GieKSy szukam swojego miejsca – mówi 23-latek.

Występował w II-ligowej Olimpii Elbląg, III-ligowym KP Starogard Gdański, aż wreszcie na 1,5 roku wylądował w GKS-ie Tychy, lecz przez ten okres nie doczekał się ani jednego występu w I lidze.

Chojnice zamiast Chorzowa

– Trener Tarasiewicz patrząc na moje warunki fizyczne uznał, że ustawi mnie na lewej obronie. W sparingach grałem, nawet byłem chwalony, ale nie miało to żadnego przełożenia na ligę. Zdarzały się sytuacje, gdy z gry wypadali zarówno Dawid Abramowicz, jak i Maciek Mańka, a nawet wtedy nie byłem brany pod uwagę. Cóż mi zostało? Musiałem pracować dalej. Nie uważam, bym całkowicie stracił ten czas, który spędziłem w Tychach. W drużynie było mnóstwo dobrych piłkarzy, wiele się od nich nauczyłem – przekonuje Paweł Szołtys, który latem, po rozstaniu z GKS-em, próbował swych sił w Ruchu Chorzów.

– Byłem tam 2 tygodnie, zagrałem w sparingach z Odrą Wodzisław i Stalą Brzeg, które wygraliśmy. Raz ustawiono mnie na boku obrony, potem na boku pomocy, miałem asystę. Trudno powiedzieć, co poszło nie tak, bo nikt nie przekazał mi konkretnie, dlaczego mi podziękowano. Potem otrzymałem telefon z Chojnic, od dyrektora Frąckowiaka, który powiedział, że szuka zawodników na pozycje nr 9 i 10. Miałem przez 2 tygodnie pokazać się w IV-ligowych rezerwach, odbudować się po długim letnim okresie, w którym byłem bez klubu, a potem powalczyć o minuty w pierwszym zespole. Chojniczanka to dobry, poukładany klub, mierzący w awans, dlatego długo się nie zastanawiałem – opowiada piłkarz pochodzący z Mysłowic.

Być może w życiu nie pomogła mu właśnie uniwersalność. Lewa obrona, lewa i prawa pomoc, środek pomocy, atak… Trudno tak naprawdę przypisać go stanowczo do którejś z boiskowych pozycji. – Zaczynałem jako „dziewiątka” i „dziesiątka”. Potem, ze względu na status młodzieżowca, w GieKSie próbowano mnie na rożnych pozycjach, ale najlepiej mogę się sprzedać jako napastnik czy ofensywny pomocnik – zaznacza Szołtys.

Dobre statystyki

Jego pobyt w Chojnicach należy oceniać dwutorowo. Z jednej strony, w rezerwach zdobył 13 bramek w 12 występach, z drugiej, jego dorobek w pierwszej drużynie to ledwie 7-minutowe wejście z ławki na (przegrane) listopadowe derby z Bytovią.


Czytaj jeszcze: Małe radości straconego pokolenia

– Ostatecznie spędziłem w rezerwach około 6 tygodni. 13 bramek, 5 asyst… Praktycznie w każdym meczu udawało się coś strzelić. IV liga pomorska jest minimalnie słabsza od śląskiej, uchodzącej przecież za dość silną. Tu też występują dobre zespoły, dlatego ze swoich statystyk jestem zadowolony. Naszym celem w rezerwach było miejsce w grupie mistrzowskiej i jesteśmy tego bliscy, dwa mecze przełożono nam jeszcze na kolejną rundę. Cieszę się, że zadebiutowałem z Bytovią, ale na pewno nie z tego, że w chwili, gdy byłem na boisku, straciliśmy bramkę i przegraliśmy mecz. Jestem w takim wieku i na tyle doświadczony, by grać w II lidze. Kadrę mamy szeroką, na „moich” pozycjach są tacy piłkarze jak Szymon Skrzypczak, Artur Pląskowski czy Tomasz Mikołajczak, dlatego muszę walczyć o swoje – mówi Paweł Szołtys, który nie mógł być pewny miejsca w meczowej kadrze na wyjazd do Katowic i ostatecznie przy Bukowej nie wystąpi. Pozostanie mu rola telewidza…

– Śledzę losy GKS-u, którego jednym z filarów jest Adrian Błąd, a jeszcze było nam dane grać razem. Widzę, że drużyna jest liderem, wygrywa mecz za meczem. Jako Chojniczanka też mamy jednak swoją siłę, dlatego trudno przewidzieć, jak potoczy się ten niedzielny mecz – dodaje 23-latek, którego kontrakt z klubem z Chojnic obowiązuje do czerwca.


Na zdjęciu: Jako nastolatek Paweł Szołtys grał w I-ligowej GieKSie, tej jesieni zaliczył tylko 7 minut w II-ligowej Chojniczance.
Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus



Paweł SZOŁTYS
urodzony: 13.04.1997 w Mysłowicach
kluby: MOSiR Mysłowice, GKS Katowice (2007-17), Rozwój Katowice (2017), Olimpia Elbląg (2018), KP Starogard Gdański (2018), GKS Tychy (2019-20), Chojniczanka (2020 – ?).
w I lidze: 39 meczów/3 gole, w II lidze: 25/2.