Były trener Odry znalazł pracę w „okręgówce”

Damian Nowak, pod którego wodzą klub z Wodzisławia wrócił w tym roku do trzeciej ligi, pracować będzie w Zniczu Kłobuck z częstochowsko-lublinieckiej klasy okręgowej.


– Pierwsze zapytanie z Kłobucka otrzymałem kilka dni temu. Rozmowa była krótka, konkretna, treściwa, dlatego zdecydowałem się na tę ofertę. Wszystkie szczegóły dopięliśmy w ciągu 24 godzin i podpisałem umowę – mówi Damian Nowak, który pozostawał bez pracy od momentu październikowego rozstania z Odrą Wodzisław Śląski.

– Było kilka zapytań z czwartej ligi, nawet opcja trzecioligowa z kierunku innego niż śląski, ale to były rozmowy bez konkretów. Jeszcze w trakcie rundy otrzymałem propozycję z MKS-u Kluczbork, ale tego nie dało się przeskoczyć ze względów formalnych, jako że to klub z tej samej ligi, w której w tym sezonie pracowałem. Czułem niesmak, że przepisy zabroniły mi podjąć tę pracę. Rozumiem takie zasady na poziomie ekstraklasy czy pierwszej ligi, które są profesjonalne i zarobki trenerów pozwalają im potem siedzieć przez kilka miesięcy w domu, czekając na oferty. Ale na szczeblu trzecioligowym…? Żałowałem, bo krótko po rozstaniu z Odrą mogłem wrócić do trzeciej ligi, lecz nic z tym nie mogłem zrobić. MKS-owi życzę powodzenia. Jest w trudnej sytuacji, ale wierzę, że trener Jacek przygotuje drużynę na tyle dobrze, by wiosną utrzymała się – przyznaje 32-letni szkoleniowiec.

Pewnie nadal prowadziłby Odrę, bo ta w roli beniaminka uzyskiwała w trzeciej lidze bardzo przyzwoite wyniki, gdyby nie względy finansowe. Do Wodzisławia dojeżdżał codziennie z Częstochowy, a klub miał duże problemy z regulowaniem pensji, dlatego na początku października zrezygnował.

– Praca w Odrze byłą dla mnie okazją, by „sprzedać” się, pokazać nieco szerzej publiczności. Po kilku tygodniach wiosną wywalczyliśmy awans, a potem też był o dobrze, poza samą końcówką, gdy złapaliśmy lekką zadyszkę, tyle że była ona spowodowana innymi problemami, niekoniecznie stricte sportowymi. Cały czas spoglądam, co dzieje się w Wodzisławiu, jestem w kontakcie z zawodnikami. Żal, bo zrobiliśmy coś fajnego, a przy dogodniejszych podstawach organizacyjno-finansowych wynik spokojnie mógłby być dużo lepszy. Mam nadzieję, że ten zasłużony klub nie zniknie z mapy, choć różne słuchy dochodzą. Z jednej strony są pozytywne głosy, a z drugiej – także negatywne – zaznacza trener Nowak.

Z Wodzisławia napływać zaczęły optymistyczne wieści o nowych udziałowcach, zmienił się też zarząd, ale zaległości względem szkoleniowca pozostają bez zmian.

– Mogę otwarcie powiedzieć, że do dziś nowy prezes nawet się ze mną nie skontaktował, by wyjaśnić pewne kwestie, spróbować je rozwiązać. Czekam na telefon i będę tego pilnował. Na razie  jestem cierpliwy, bo wiem, że klub ma swoje problemy, ale nie odpuszczę. Coś dla Odry też poświęciłem – podkreśla Damian Nowak.

Znicz Kłobuck, jego nowa drużyna, plasuje się na 3. miejscu częstochowsko-lublinieckiej klasy okręgowej ze stratą 9 punktów do przewodzącej Victorii Częstochowa oraz 5 punktów do wicelidera, rezerw pierwszoligowej Skry Częstochowa. Na stanowisku zastąpił Roberta Brzezińskiego. Klub z Kłobucka w ostatnich latach należał do IV-ligowej czołówki, przed tym sezonem wycofał się i zszedł „piętro” niżej z przyczyn finansowych.

– Prędzej czy później chcemy wrócić do czwartej ligi. Będę robił wszystko, by to udało się już w tym sezonie, ale czy zrealizujemy cel, okaże się w czerwcu. Przed nami 17 kolejek, wprawdzie strata jest 9-punktowa, ale nie takie rzeczy futbol widział – przekonuje szkoleniowiec.


Fot. Odra Wodzisław