Bytovia – Resovia. Bieda rodzi sukces

Zawirowania wokół klubu z Bytowa nie ustawały, ale drużyna zrobiła swoje i zameldowała się w barażach o awans. – Gdyby ludzie wiedzieli, co przeszliśmy przez te miesiące, to mielibyśmy pod stadionem w Bytowie postawiony pomnik – mówi pomocnik Daniel Feruga.


Choć po spadku z I ligi wieszczono jej nawet zniknięcie ze szczebla centralnego, to zdobyła licencję, skompletowała silną kadrę i rozegrała solidny sezon zwieńczony zajęciem 4. miejsca, które pozwala na rozegranie półfinału barażu o awans na swoim stadionie. Za Bytovią naprawdę dobry sportowo czas. Całkiem realna jest nieprawdopodobna końcowa scena tego szalonego roku, czyli piątkowy finałowy mecz o awans w Katowicach. Z tą samą GieKSą, którą rok temu w ostatniej kolejce I-ligowego sezonu bytowianie w niebywałych okolicznościach pociągnęli za sobą do strefy spadkowej.

– Trener czy kierownik uśmiechają się, że historia może zatoczyć koło i znowu decydujący mecz rozegra się między GieKSą i Bytovią. Tyle że tym razem nie będzie dwóch poszkodowanych, a tylko jeden. Oby do tego finału doszło. Najpierw jednak czeka nas Resovia – mówi Daniel Feruga, środkowy pomocnik i jeden z liderów drużyny z Kaszub.

Nic porywającego

Rzeszowianie zawitają do Bytowa raptem kilka dni po szalonym meczu w… Katowicach, zremisowanym 1:1 i trwającym blisko 100 minut.

– My też mieliśmy bardzo trudny mecz. Uważam, że w ostatniej kolejce zremisowaliśmy 2:2 z czołową drużyną II ligi. Polkowice grały tu najlepszą piłkę i mało wytłumaczalne, że skończyły sezon na 11. miejscu. Nie jestem też w stanie zrozumieć, jak można było nie przedłużyć umowy z trenerem Dobim, ale to już nie moja sprawa. My mieliśmy w Polkowicach bardzo trudny mecz, rzadko byliśmy przy piłce i trzeba było gonić, dlatego swoje w nogach mamy. Decydujące mogą być szczegóły, jak podróż, odległość. Za Resovią też trudny mecz. Na pewno chciała wygrać w Katowicach, zająć 4. miejsce, by nie jechać do nas. Ale w tej parze nie ma faworyta. Trudno o kimś tak mówić, skoro rozgrywamy tak historyczny sezon. Można było zdobyć 46 punktów, jak „Stalówka”, a i tak spaść. To nieprawdopodobne – ocenia Feruga.

Dopytywany o faworyta baraży, mówi: – Kogo by się zapytało, to myślę, że jednak wskaże na GieKSę. Oglądaliśmy w szatni kilka ostatnich minut jej meczu z Resovią. Niewiele brakło, chyba bardziej bezpośredni awans należał się jej niż Widzewowi, ale chętnych było trzech, a awansować bezpośrednio mogli tylko dwaj. O losach baraży decydować może kwestia dnia, to kto lepiej wytrzyma. Te mecze nie będą porywające, rywale podejdą do siebie z dystansem. Jedno potknięcie – i cię nie ma, a przecież trzeba wygrać półfinał i finał.

Na wstępie napisaliśmy o dobrym dla Bytovii sportowo czasie. Pod względem organizacyjno-finansowym już tak miło nie było. Nie dalej jak kilka tygodni temu w klubie zmienił się zarząd, rezygnację złożył dyrektor sportowy Maciej Chrzanowski, grupa ludzi domagała się rozstania z trenerem Adrianem Stawskim czy wręcz odbudowy klubu od rozgrywek regionalnych.

– Bieda rodzi sukces… – zamyśla się Daniel Feruga.- Przez pół roku wokół klubu były zawirowania, które teraz są prostowane. Gdyby ludzie wiedzieli, co przeszliśmy przez te miesiące, to ta drużyna miałaby pod stadionem w Bytowie postawiony pomnik, powinno nam się gratulować. Każdy miał w głowie to, że coś złego się dzieje. Zdarzały się momenty naprawdę fatalne. Nie da się całkowicie o pewnych tematach nie myśleć, skoro mamy swoje rodziny i musimy o nie dbać. Mamy jednak megadrużynę, niesamowicie zgrany zespół, dobrany charakterami. Dogadujemy się na boisku i poza nim. Kluczem jest atmosfera, bo na papierze mamy bardzo dobry skład i to 4. miejsce, na którym skończyliśmy sezon, jest adekwatne do naszego potencjału. O klimat dbają Piotrek Giel, Przemek Lech, Maciek Gostomski, „Didi” Deleu, ja również się staram, w zespół wkomponowali się bez trudu młodzi chłopcy. Nie ma u nas panów piłkarzy. Tam, gdzie bywa biednie, pod innymi względami bywa najlepiej. Jesteśmy drużyną, w której każdemu zależy. Ja już raz się wykoleiłem (sezon 2018/19 Feruga spędził w IV-ligowych Czechowicach i III-ligowej Sole Oświęcim – dop. red.) i nie chcę sobie zawalić sprawy po raz drugi. Nie mogę odpuścić, nikt u nas nie może. W głowach mamy zakodowane nastawienie na sukces. Mimo złych momentów, niezbyt kolorowej sytuacji finansowej, gdy przychodziły mecze, to każdy bez wyjątków zasuwał na 120 procent. Ograliśmy prawie wszystkie drużyny w tej lidze, rozegraliśmy fajny mecz z Cracovią. Do rzutów karnych zabrakło nam w dogrywce kilku minut, a rywale okazali się przyszłym triumfatorem Pucharu Polski.

Chciałby wrócić do Ruchu

Urodzonemu w Pszczynie pomocnikowi z końcem lipca wygaśnie kontrakt z Bytovią. Siłą rzeczy 32-latek, mający na koncie 5 występów i 1 bramkę zdobytą w barwach ekstraklasowego Ruchu Chorzów, myśli zatem o przyszłości.

– Zrobiłem swoje. Jadąc do Bytowa chciałem przypomnieć się na szczeblu centralnym. Sezon zasadniczy kończę z 11 asystami i 9 bramkami. Nie wiem, czy na pozycji nr 8 była w tej lidze druga osoba z takimi statystykami. Nie jest tajemnicą, że chciałbym wrócić do Chorzowa. Juz rok temu coś przebąkiwano, bym po rundzie w Sole Oświęcim przyjechał się pokazać. Znam swoją wartość. Fajnie byłoby wrócić do Ruchu jako zawodnik, który coś zdziałał w wyższej lidze i spróbował pomóc zrobić krok do przodu Ruchowi; wesprzeć „Ecika”, „Fosę”. Ten zespół jest bardzo młody, a III liga to nie hop-siup. Chyba każdy się zgodzi, że wyjść z III ligi jest najtrudniej w Polsce, nie ma cięższej drogi po awans. Jestem cały czas otwarty i muszę zdementować też to, co pisało się w moim kontekście. Ktoś napisał, że jestem dla Ruchu za drogi, ale na pewno nie chodzi tu o pieniądze. Teraz skupiam się na barażach, potem priorytetem będzie powrót na Śląsk, by być bliżej rodziny, żony, syna. To, że w tym sezonie byłem w takiej dyspozycji, zawdzięczam przede wszystkim rodzinie, która była moją największą motywacją – podkreśla Daniel Feruga.


BYTOVIA – RESOVIA

półfinał barażu nr 1
wtorek, 28 lipca, godz. 17.30
Transmisja w TVP Sport


Na zdjęciu: Daniel Feruga przyznaje, że wszelkie problemy bytowianie zostawiali w szatni i podczas meczów zasuwali na 120 procent, czego nagrodą – przepustka do barażu o I ligę.
Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus