Całkiem nieźle!

Legia, skazywana na porażkę w Zagrzebiu, pokazała charakter i osiągnęła remis, czyli dobry wynik w kontekście rewanżu w Warszawie.


Wszyscy sympatycy warszawskiego zespołu doskonale zdawali sobie sprawę, że mistrza Polski czeka w Zagrzebiu trudna przeprawa. Potwierdziło się to już w pierwszych minutach spotkania, bo Dinamo wysoko, pressingiem zaatakowało drużynę Legii. „Wojskowi” byli jednak na to w miarę dobrze przygotowani, bo nie pozwolili się zdominować. A po kwadransie okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują i można go nawet zaatakować. W ciągu dwóch minut Legia stworzyła dwie bardzo dobre sytuacje bramkowe. Najpierw jednak źle do uderzenia głową, po dobrym dośrodkowaniu Filipa Mladenovicia, złożył się Rafael Lopes i nieczysto trafił w piłkę. Następnie w polu karnym Dinama szarżował Mahir Emreli, który jednak zbyt długo zwlekał z oddanie strzału. Dominik Livaković, golkiper chorwackiego zespołu zdołał skrócić kąt i poradził sobie z uderzeniem Azera, choć został w tej sytuacji przez niego poturbowany.

W 23. minucie spotkania piłka znalazła się w siatce Legii, ale gol nie został uznany, bo dobijający strzał Bruno Petkovicia, Luka Ivanuszec był na spalonym. Swoją drogą Artur Boruc przy pierwszym uderzeniu popisał się w dobrą interwencją. Pierwszy, ale nie ostatni raz w tym spotkaniu. Generalnie premierowa odsłona była w miarę wyrównana. Z delikatną przewagą gospodarzy, ale od pierwszych minut po przerwie widać było, że zespół z Zagrzebia zamierza zdominować boiskowe wydarzenia. Legia zdecydowanie się cofnęła i to nie był najlepszy pomysł. Poważne ostrzeżenie otrzymali „Wojskowi” w 55. minucie spotkania. Zza pola karnego dobrym strzałem popisał się Żan Majer, ale jeszcze lepszą interwencją, parując futbolówkę na rzut rożny, błysnął Boruc. Doświadczony golkiper uratował Legię przed stratą gola, ale pięć minut później był już bezradny.

Dinamo zdecydowanie zbyt łatwo rozegrało akcję. Nie atakowany przez nikogo Ivanuszec precyzyjnie posłał piłkę w pole karne, wprost na głowę Petkovicia, który zrobił wszystko tak, jak należy i pięknym strzałem głową dał prowadzenie swojej drużynie. Tym razem Boruc ni drgnął. Nie miał najmniejszych szans na obronę tego uderzenia.

Po stracie gola „Wojskowi” zaczęli grać nieco lepiej, a przede wszystkim odważniej. Szansę na wyrównanie, po wrzutce Mladenovicia, miał Josip Juranović. 10-krotny reprezentant Chorwacji uderzył z pierwszej piłki, ale w ostatniej chwili jego strzał został zablokowany. Przejście Legii do ofensywy spowodowało, że zespół Czesława Michniewicza był bardziej narażony na kontry, ale nie było innego wyjścia. Chwilę po niezłej szansie Juranovicia, Legia zagrała kolejną ciekawą akcję, ale tym razem zabrakło ostatniego podania, a co za tym idzie nie był w stanie warszawski zespół oddać nawet strzału.

W 80. minucie spotkania Dinamo wyprowadziło kolejną groźną kontrę, ale pogubili się Chorwaci w polu karnym Legii i po chwili bardzo tej sytuacji żałowali. Bo znakomitą akcję przeprowadziła Legia. W jej finalnym momencie na odwagę zdobył się Ernest Muci, który minął zwodem rywala a następnie oddał świetny strzał zza pola karnego, który wylądował w siatce Dinama! Trzeba przyznać, że na remis w Zagrzebiu warszawski zespół zasłużył i sytuacja przed rewanżem tej konfrontacji, której mistrz Polski nie był faworytem, jest całkiem niezła.

III runda eliminacji LM

Dinamo Zagrzeb – Legia Warszawa 1:1 (0:0)

1:0 – Petković (60), 1:1 – Muci (82).

DINAMO: Livaković – Ristovski, Theophile-Catherine, Lauritsen, Franjić – Jakić – Ivanusec, Misić (85. Bulat), Majer (65. Kastrati), Orssić (85. Menalo) – Petković. Trener Damir KRZNAR.

LEGIA: Boruc – Jędrzejczyk, Wieteska, Nawrocki – Juranović, Slisz, Andre Martins, Luquinhas, Mladenović – Emreli (75. Pekhart), Rafael Lopes (75. Muci). Trener Czesłąw MICHNIEWICZ.

Sędziował Antonio Mateu Lahoz (Hiszpania). Żółte kartki: Jakić – Slisz, Jędrzejczyk, Andre Martins.

Rewanż 10 sierpnia w Warszawie.

Na zdjęciu: Artur Boruc był mocnym punktem legionistów w meczu z Dinamem.

Fot. Damian Kościesza/PressFocus.pl