Cały czas ściernisko

Wystarczył kwadrans, by beniaminek z Łęcznej został rzucony na Podkarpaciu na deski. W pojedynku braci Maków górą Mateusz, świetny debiut Fabiana Piaseckiego.


Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco – śpiewała chórem drużyna z Łęcznej w szatni stadionu ŁKS-u po sensacyjnym triumfie w barażach i awansie do ekstraklasy. Od tamtej pięknej chwili minęły niewiele ponad dwa miesiące, ale w Łęcznej nadal jest ściernisko – co trudno krytykować, bo nie sposób mieć do niej pretensje, że pierwszoligowi konkurenci okazali się jeszcze słabsi, dzięki czemu ta mogła świętować drugą z rzędu promocję, której wcześniej nie zakładała i na co nie była gotowa. Kilkadziesiąt dni temu na Lubelszczyźnie była impreza, ale teraz kolejka po kolejce przychodzi kac.

Połowa to za mało

Kibice Górnika mogli „sadzić” się na dzisiejszy mecz w Mielcu, no bo z kim tu wygrywać, z kim szukać punktów, jeśli nie z innym zespołem uważanym za poważnego kandydata do spadku? Tym bardziej gorzkie musiało być to, co stało się w pierwszym kwadransie, po którym beniaminek przegrywał już 0:2.

– Wygląda to nie za ciekawie. Nie kreujemy okazji, nie widać stylu i to widać po wynikach – smucił się obrońca Tomasz Midzierski w przerwie przed telewizyjnymi kamerami. Trener Kamil Kiereś znów zdecydował się ustawienie z czwórką defensorów – a nie trójką stoperów, które dało bezbramkowy remis we Wrocławiu, ale przed tygodniem skończyło się gładką porażką z krakowską Wisłą. Dziś trudno stwierdzić, co musiałoby się wydarzyć, by łęcznianie byli w stanie wygrać mecz.

– Odbyliśmy spotkanie z prezesem i dyrektorem. Jeszcze są środki do wykorzystania i mam nadzieję, że zwiększymy kadrę, bo tego wymaga rywalizacja w ekstraklasie – zaznaczał przed pierwszym gwizdkiem szkoleniowiec Górnika. Powodów do optymizmu może szukać w II połowie spotkania w Mielcu. Wtedy jego drużyna miała zdecydowaną inicjatywę, co odzwierciedlają statystyki: stworzyła kilka sytuacji, oddała sporo strzałów, sprokurowała czerwoną kartkę dla Mateusza Żyry. Za to można by jednak chwalić, gdyby wynik był na styku, a nie w meczu, który już po kwadransie jest niemalże przegrany.

Rywalizacja im pomoże

Kiereś wspominał o konieczności wzmocnień, a takowych już dokonała Stal. Że się opłaciło – pokazała już 3 minuta, bo tyle potrzebował Fabian Piasecki, by zdobyć pierwszą bramkę w nowych barwach.

– W poniedziałek jeszcze trenowałem we Wrocławiu, w czwartek odbyłem rozruch już w Mielcu. System jest ten sam, co w Śląsku, styl gry też podobny, dlatego obawiałem się jedynie, że może braknąć mi sił – mówił napastnik, który jeszcze kilka dni temu uratował wrocławianom remis w Gliwicach. Na Podkarpaciu zastępuje kontuzjowanego Alyksandara Kolewa.

– W czwartek przeszedłem operację ręki. Za miesiąc wrócę do treningów, za dwa miesiące powinienem już grać… Dobrze, że jest Fabian. Rywalizacja może tylko przynieść korzyści, a trener zapowiedział nam już, że będą mecze, na które będzie chciał wystawić dwóch napastników – zdradził Bułgar.

Spotkanie Stali z Górnikiem zapowiadało się ciekawie z powodu pojedynku bliźniaków, Mateusza i Michała Maków. Obaj zanotowali dobre występy, ale górą był ten pierwszy. Asystował Piaseckiemu, a na 2:0 podwyższył osobiście, uprzedzając Szymona Drewniaka i głową wieńcząc centrę Krystiana Getingera z kornera.

Wojciech Chałupczak


Stal Mielec – Górnik Łęczna 2:0 (2:0)

1:0 – Piasecki, 4 min (asysta Mateusz Mak), 2:0 – Mateusz Mak, 15 min (głową, asysta Getinger)

STAL: Strączek – Sitek (71. Szczutowski), de Amo, Matras, Żyro, Getinger – Mateusz Mak (79. Kościelny), Urbańczyk, Tomasiewicz (90+3. Kłos), Hinokio (71. Granlund niesklas.) – Piasecki (71. Jankowski). Trener Adam MAJEWSKI. Rezerwowi: Primel, Sadłocha, Wyjadłowski.

GÓRNIK: Gostomski – Rymaniak, Szcześniak, Midzierski (75. Leandro), Dziwniel – Krykun, Gol, Drewniak (82. Kalinkowski), Michał Mak – Banaszak (37. Gąska), Śpiączka (75. Wojciechowski). Trener Kamil KIEREŚ. Rezerwowi: Nowaczek, Pajnowski, Tymosiak, Goliński, Baranowski.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Asystenci: Dawid Golis (Skierniewice) i Bolesław Rosa. (Warszawa).
Czas gry – 97 min (47+50). Widzów
Żółte kartki: Żyro (59. faul) – Michał Mak (14. faul), Rymaniak (58. faul), Śpiączka (73. faul). Czerwona kartka: Żyro (77. druga żółta).
Piłkarz meczu – Mateusz MAK.


Fot. Marta Badowska / PressFocus