Chcą wykorzystać niemrawe starty

Podrażniona skromnym zwycięstwem w eliminacjach do Ligi Mistrzów Legia do Bełchatowa przyjedzie jak po swoje, ale Raków Częstochowa na „swoim” terenie jest groźny dla każdego.


W teorii pojedynek z aktualnym mistrzem kraju wydaje się niemożliwy do wygrania. Na ligowych boiskach Raków z Legią jeszcze nie wygrał, jednak w lutym tego podopieczni Marka Papszuna pokazali się z bardzo dobrej strony.

Po emocjonującym spotkaniu – przy dopingu pełnego obiektu w Bełchatowie – urwali warszawianom 2 punkty. W sobotę trybuny również będą wypełnione. Biorąc to pod uwagę, a także wzmocnienia częstochowian oraz fakt, że legioniści od kilku lat źle wchodzą w sezon, czerwono-niebiescy w konfrontacji z mistrzem Polski nie są bez szans.

Złe dobrego początki

Legia na meczu inauguracyjnego sezon nie wygrała od czterech lat. Po raz ostatni 3 punkty zainkasowała ponad 5 lat temu, pokonując Śląsk Wrocław. Rok później zremisowała z Jagiellonią, w 2017 przegrała z wracającym wówczas do elity Górnikiem Zabrze, a następnie musiała uznać wyższość Zagłębia Lubin i Pogoni.

Mimo nie najlepszego startu w sezon stołeczni zazwyczaj sięgali po mistrzowski tytuł. Niemniej Raków będzie chciał wykorzystać ich słabość na początku rozgrywek i odnieść na nimi pierwszy ligowy triumf.

Jest kim straszyć

Drużyna Rakowa w letnim oknie transferowym dokonała kilku wzmocnień, którymi może postraszyć zespół z Warszawy. W gronie pozyskanych jest niezwykle skuteczny w sparingach Vladislav Gutkovskis czy młody Grek, Giannis Papanikolaou.

Również linia defensywna została znacząco wzmocniona Maciejem Wiluszem czy Branislavem Pindrochem. Legia jednak dokonała zaskakujących transferów, przy których nowi zawodnicy Rakowa wyglądają blado. Bartosz Kapustka, Artur Boruc czy Filip Mladenović to zawodnicy o uznanej marce, którzy z miejsca mogą wskoczyć do pierwszego składu i zrobić różnicę.

Nawet potencjalny brak Michała Karbownika, który jest bardzo blisko Napoli, nie powinien wpłynąć na postawę legionistów.

Tylko dwa dni spokoju

Trener Papszun będzie musiał jednak rozsądnie gospodarować siłami swojego zespołu. Raków czeka bowiem mały maraton. W sobotę inauguruje rozgrywki ligowe, a już we wtorek uda się do Nowego Sącza, by rozegrać zaległy mecz Pucharu Polski. Pierwotnie miał się on odbyć w poprzedni piątek, jednak dwa przypadki zakażenia koronawirusem w zespole Sandecji sprawiły, że został odwołany.


Czytaj jeszcze: Nadzieja na stulecie

Po „przygodach” z Legią i z ekipą z Nowego Sącza częstochowian czeka daleki wyjazd do Gdańska na mecz z Lechią. Po nim większość z nich będzie mogła odpocząć przez cały tydzień. Wyjątkami będą Tomasz Petraszek i wspomniany Papanikolaou, którzy pojadą na zgrupowania swoich reprezentacji.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus