Chcę znów cieszyć się grą

Krzysztof BROMMER: Polak, który dopiero w wieku 24 lat zagra w polskiej lidze, nie jest to zjawisko zbyt często. Dlaczego w takim razie w ogóle zdecydował się pan opuścić po tylu latach Holandię?

Piotr PARZYSZEK: – To prawda, że mogłem grać w Polsce kilka lat temu, ale czułem, że nadszedł właściwy moment na przyjazd do ojczyzny. W zeszłym roku podpisałem kontrakt w Holandii, ale zdałem sobie sprawę, że w moim wieku nie ma nic ważniejszego od regularnej gry, a tego właśnie zabrakło. Na początku grałem w pierwszym składzie, jednak potem musiałem usiąść na ławce. Trener na pozycji „dziewiątki” testował chyba z ośmiu różnych zawodników, którzy wcale nie byli typowymi snajperami. Pod koniec sezonu w końcu wróciłem do gry, zdobywałem bramki, ale dalej wiedziałem, że trener nie obdarza mnie już takim zaufaniem, jak wcześniej. Dlatego też w czasie wakacji przemyślałem wszystko i zdecydowałem, że odchodzę, bo nie chcę powtórki z minionych rozgrywek. Powiedziałem menedżerowi, żeby mi czegoś zaczął szukać. Zgłosił się Piast i jestem w Gliwicach.

Były też inne zapytania czy oferty?

Piotr PARZYSZEK: – Miałem wiele propozycji, pochodzących czy to z Europy czy z poza, ale Piast był jedynym polskim klubem z konkretną ofertą, więc nie miałem wątpliwości. Wcześniej miałem zapytania z Polski, ale w tym okienku był tylko Piasta. To był odpowiedni moment na tę decyzję. Liczę, że wróci mi przyjemność gry, którą ostatnio zatraciłem. Miniony sezon był dla mnie najtrudniejszy w karierze. Mówiono mi, że mogę być spokojny, ale rzeczywistość była kompletnie inna. To dlatego odszedłem… Jestem typem człowieka, który preferuje okrutną prawdę niż miłe kłamstwa. Jeśli tylko trener Fornalik mi zaufa, to postaram się za to odpłacić golami i asystami.

Przeprowadzka nie jest jednak łatwo decyzją, zwłaszcza gdy ma się rodzinę…

Piotr PARZYSZEK: – Tak też jest w moim przypadku, bo moja żona jest Holenderką, a nasza córka chodziła już do przedszkola w Holandii. Mamy tam wielu przyjaciół, a to nie ułatwiało decyzji o wyjeździe. Z drugiej jednak strony cała moja rodzina mieszka w Polsce, więc cieszę się, że wracam do nich po wielu latach. Żona i córka przyleciały ze mną, jesteśmy razem od pierwszych chwil w Gliwicach. Poprzedni rok w Holandii być może był nawet dla mnie najtrudniejszy. I nie mówię tylko o tym, co było na boisku. Były niespełnione obietnice, kłamstwa i dlatego chciałem odejść, bo jestem człowiekiem, który woli, jak ktoś mu coś powie prosto w twarz, a nie będzie gadał za plecami.

Kilka lat temu grał pan już w Gliwicach…

Piotr PARZYSZEK: – Oczywiście, pamiętam! Był to mecz w reprezentacji do lat 20 przeciwko Włochom!

Zdaje pan sobie sprawę z tego, jak duże nadzieje i oczekiwania kibice wiążą z pana transferem?

Piotr PARZYSZEK: – Wiem, ale nie można na to tak patrzeć. Przecież Michal Papadopulos też zdobywa bramki, więc nie wiem, skąd to niecierpliwe oczekiwanie. Przyjechałem tutaj, żeby pomóc drużynie i żeby strzelać. Będę walczył o to w każdym meczu. To mogę obiecać kibicom. Potrzebuję zaufania a bramki też przyjdą.

W Piaście oprócz Polaków gra sporo obcokrajowców. Jak więc w takim razie przyjęli pana jedni i drudzy?

Piotr PARZYSZEK: – Szczerze mówiąc to pierwszy raz zdarza mi się przychodzić do klubu, gdzie wszyscy wśród kolegów w szatni, jak i pracowników klubu są otwarci, rozmowni, ciekawi mojej osoby i – co więcej – pomocni. Dzięki temu już teraz czuję się tutaj jak w domu.

Była okazja do porozmawiania z trenerem gliwiczan Waldemarem Fornalikiem?

Piotr PARZYSZEK: – Trener pierwszy raz dzwonił do mnie około dziesięciu dni temu, gdy przekonywał do transferu. Mówił o poprzednim sezonie i o celach w kolejnych rozgrywkach.

Fizycznie jest pan już przygotowany do gry czy trzeba będzie coś nadrabiać?

Jeszcze nie całkiem jestem przygotowany do sezonu. Wiem, że koledzy trenują już prawie od trzech tygodni, a to sporo czasu. Ja trenowałem ok 8-9 dni. Muszę więc każdego dnia ciężko pracować.

Kibice są pana ciekawi, a pan pewnie jest ciekawy ekstraklasy, bo nigdy pan w niej nie grał

Piotr PARZYSZEK: – Nie grałem, ale śledzę ją od kilku lat i wiem, że jest bardzo fizyczna. Nie wiem, jaki tu będzie poziom dokładnie, ale w drugiej lidze holenderskiej, gdzie grałem, też było dużo gry siłowej, więc w Piaście powinienem się sprawdzić.

Na koniec muszę przyznać, że świetnie mówi pan po polsku, biorąc po uwagę to, że niemal całe życie spędził pan poza jej granicami…

Piotr PARZYSZEK: – Myślałem, że będzie się pan śmiał z mojego polskiego i trochę się tego obawiałem. To dzięki mojej mamie opanowałem ten język, bo zawsze powtarzała, żebym dużo mówił po polsku. Na święta przyjeżdżaliśmy do rodziny do Polski, więc musiałem potrafić się porozumiewać. No i opłaciło się!