Chińczyk na koniu odwiedza stadiony

Z Moskwy pisze Michał Zichlarz

Był już 70-letni kibic z Niemiec, który przyjechał na mistrzostwa świata do Rosji kilkudziesięcioletnim traktorem, pokonując 2,5 tys. kilometrów i otrzymując wcześniej mandat na polskiej krajowej ósemce. Teraz z kolei jest Chińczyk, który na swoim pięknym koniu „Karaman” odwiedza wszystkie areny XXI MŚ.

Dzin Li jest Chińczykiem, ale jak tłumaczy rosyjskim mediom w Moskwie mieszka od prawie 30 lat. Do stolicy Rosji, a raczej ZSRR przyjechał jeszcze w 1990 roku. Założył tutaj rodzinę, mieszka i pracuje. Teraz wpadł na oryginalny pomysł odwiedzenia na swoim wspaniałym rumaku wszystkie jedenaście miast, gdzie rozgrywany jest mundial. Zaczął od południa. Był już w Soczi, Wołgogradzie i Rostowie nad Donem. Teraz przed nim i jego „Karamanem” kolejne miasta. Jak mówi nie szarżuje. Co dwie godziny i on i jego koń robią sobie przerwę. Ich marzeniem jest zakończyć podróż 15 lipca na Łużnikach, gdzie odbędzie się finał MŚ.