Chłodna wiosna Cracovii

Tylko dwie wygrane, ujemny bilans bramek, rozczarowująca postawa kilku zawodników. „Pasy” zupełnie inaczej wyobrażały sobie początek roku.


Przerwa reprezentacyjna przypada na połowę rundy wiosennej. Za zespołami osiem meczów rewanżowych, przed nimi – dziewięć. W tym czasie „łeb w łeb” szły Raków Częstochowa i Legia Warszawa, które straciły tylko po cztery punkty. Na drugim biegunie są Stal Mielec i Wisła Płock, z trzema i czterema zdobytymi „oczkami”. Cracovia za dwa zwycięstwa i trzy remisy wzbogaciła się o dziewięć punktów (bilans bramek 10:12).

To nie jest zły wynik, ale na pewno poniżej oczekiwań. W klubie z ulicy Kałuży liczyli, że zaczną z wysokiego „C”, jak jesienią, gdy wygrali trzy mecze z rzędu i imponowali przygotowaniem fizycznym. – Bardzo mocno pracowaliśmy tydzień przed wylotem i tydzień w Turcji, by dobrze wyglądać motorycznie. Zamierzamy rozpocząć na wysokim pułapie, ale do tego trzeba dołożyć umiejętności piłkarskie – mówił przed startem trener Jacek Zieliński.

Gorsza defensywa

Sporo uwag można mieć do obrony. Szkoleniowiec kilka razy zżymał się, że piłkarze sami prosili się o problemy. Pisaliśmy o tym w „Sporcie” jakiś czas temu i kosztownych błędów nie udało się wyeliminować. Najlepszym przykładem było ostatnie spotkanie przeciwko Rakowowi. – Wszystkie te bramki strzeliliśmy sobie sami. Padły po koszmarnych błędach – mówił Zieliński. Być może ma to wpływ odejście Mateja Rodina, który był liderem defensywy. Najwięcej błędów popełnia pozyskany rok temu za milion euro środkowy obrońca Virgil Ghita. Rumun ma na razie „abonament” na występy, bo w tym sezonie jest jednym z dwóch zawodników, którzy nie opuścili ani minuty. Nieciekawie jest na boku.

Lewe wahadło miało być świetnie zabezpieczone przez Michala Siplaka i Pawła Jaroszyńskiego, tymczasem z konieczności musi tam grać Otar Kakabadze, przesunięty z prawej strony. Gruzin spisuje się lepiej od Słowaka i Polaka, ale nie jest to dla krakowian optymalne rozwiązanie, bo brakuje go przy drugiej linii bocznej. Postawa Jaroszyńskiego to chyba największe rozczarowanie tego sezonu w Cracovii. O ile jesienią można było zastosować taryfę ulgową, to po zimowych przygotowaniach wszyscy liczyli na dużo więcej.

Bezzębny atak

Cracovii cały czas brakuje kreatywnego zawodnika w środku pola. Pozyskany Macedończyk Jani Atanasov ma inklinacje defensywne, ale miał pomagać również w grze do przodu. W debiucie zaliczył asystę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale poza tym nie można o nim powiedzieć, że jest lepszy od odrzuconego Floriana Loshaja. Przeciwko Koronie źle zachował się w polu karnym i nie przeszkodził rywalowi w zdobyciu bramki głową. W Częstochowie stracił piłkę, a potem ratował się faulem, za który obejrzał czerwoną kartkę.

„Pasy” przegrywały wtedy już 1:4 i nie miały czasu na odrobienie strat, więc mógł odpuścić i nie narażać się na przymusową pauzę, która czego go za to wykluczenie. Niezmiennie Cracovia jest bezzębna w ataku. Benjamin Kallman na wiosnę nie strzelił gola, Patryk Makuch trafił raz. Ofensywę ratuje Michał Rakoczy, ale sam nie da rady. Nie może mu pomagać inny „młody wilczek”, Jakub Myszor, który jest kontuzjowany.


Na zdjęciu: Paweł Jaroszyński nie tak wyobrażał sobie powrót do ekstraklasy.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus