Warta Poznań – GKS Tychy. Choć nie wykorzystali karnego

GKS Tychy z czterema młodzieżowcami w składzie i pod batutą Jana Biegańskiego wyrwał punkty Warcie Poznań.


Kibice uwielbiają takie mecze, w których od początku do końca pełno jest bramek i emocji, a rezultat się zmienia. Po 15 minutach wydawało się, że gospodarze wygrają bez problemu. W 86 minucie goście nie wykorzystali karnego, mogącego dać wyrównanie, ale zdobyli je w doliczonym czasie gry.

Ale po kolei. Walczący o bezpośredni awans do ekstraklasy zespół Warty do meczu z GKS-em Tychy przystąpił podbudowany zwycięstwem w Sosnowcu. To przełożyło się na odważny początek meczu w wykonaniu drużyny Piotra Tworka, który nie dokonał żadnej zmiany w wyjściowym składzie i zgranie poznanian szybko przyniosło powodzenie. Co prawda wywalczony już w pierwszej minucie rzut rożny zakończył się zbyt lekkim strzałem głową Aleksa Ławniczaka, ale w 6 minucie Bartosz Kieliba okazał się bezwzględny. Kapitan „zielonych” wygrał walkę o pozycję do oddania strzału z Łukaszem Sołowiejem i szczupakiem z 10 metra zamienił dośrodkowanie Jakuba Kiełba na prowadzenie. Co prawda po drodze piłka została jeszcze trącona przez Konrada Jałochę i otarła się o nogi stojącego przy słupku Sebastiana Stebleckiego, ale wpadła do siatki.

Zdobyty gol sprawił, że gospodarze nabrali animuszu i w 12 minucie Robert Janicki, szarżujący lewą stroną pola karnego tyszan, wykorzystał nierozważny atak wślizgiem Dominika Połapa. Skrzydłowy Warty przewrócił się o wyciągnięte nogi przeciwnika i sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Do piłki ustawionej 11 metrów przed Jałochą podszedł Mateusz Kupczak, który huknął tak mocno, że choć bramkarz GKS-u wyczuł intencję strzelca, nie zdołał skutecznie interweniować. W ten sposób Kupczak 9 raz w tym sezonie wykorzystał rzut karny i szybko zmazał plamę, po zmarnowanej okazji sprzed czterech dni w Sosnowcu, gdzie bramkarz Zagłębia Krystian Stępniowski w takim właśnie pojedynku w 90 minucie gry okazał się sprytniejszy.

O tym, że wynik 2:0 nie satysfakcjonował poznanian tyszanie przekonali się w 22 minucie, kiedy Mariusz Rybicki przedarł się solową akcją na 17 metr i oddał płaski strzał, przy którym Jałocha, musiał się napracować. To samo można powiedzieć o jego vis a vis Adrianie Lisie, który w 31 minucie pierwszy raz w tym meczu musiał się wykazać. Po akcji Sebastiana Stebleckiego Wilson Kamavuaka oddał bowiem celne uderzenie z 12 metra. Chętnych na dobitkę nie brakowało, ale 28-letni bramkarz, praktycznie wychowany w Warcie, utrzymał futbolówkę w rękach.

Po przegranej 0:2 pierwszej połowie trenerzy tyszan Tomasz Horwat i Jarosław Zadylak dokonali podwójnej zmiany i do dwójki młodzieżowców, grających od pierwszej minuty, dołączyli dwaj kolejni zawodnicy punktujący w Pro Junior System. Nie znaczy to jednak, że wynik zszedł na drugi plan. Wręcz przeciwnie. Goście zaatakowali z młodzieńczą fantazją i zepchnęli przeciwnika na jego połowę. Dawid Kasprzyk i Kacper Piątek nie mogli się jednak wstrzelić, a pierwsze uderzenie Jana Biegańskiego – 17-letniego juniora tym razem grającego od początku spotkania – Lis wyłapał, pokazując dużą klasę. W 75 minucie jednak Biegański zdecydował się na kolejne uderzenie. Tym razem huknął z 30 metrów nie do obrony i drugi raz w tym sezonie wpisał się na listę strzelców.

Ostatni kwadrans gry nabrał więc rumieńców. Zmiany Piotra Tworka nic nie zmieniały w obrazie gry. W końcówce Warta musiał się bronić całą jedenastką w polu karnym, w którym w 85 minucie Krzysztof Danielewicz zablokował ręką strzał Biegańskiego. Łukasz Grzeszczyk ustawił piłkę na „wapnie” i pierwszy raz w tym sezonie nie wykorzystał jedenastki. W szóstej próbie w obecnych rozgrywkach strzelił… za lekko żeby pokonać Lisa, który także przy dobitce kapitana tyszan z 5 metra popisał się skuteczną interwencją. Bramkarz poznanian zostałby więc bohaterem meczu, który po 15 minutach zapowiadał się jako spacerek Warty, ale zakończył się… remisem. W doliczonym czasie gry trzeci z rezerwowych tyszan, Wojciech Szumilas dośrodkował z rzutu wolnego w pole bramkowe, a Sołowiej, główkując z 3 metra odkupił swoje winy za gola straconego na początku spotkania. Przy okazji sprawił, że Warta może już mówić o kompleksie gry w Grodzisku Wielkopolskim, w którym występując w roli gospodarza straciła kolejne punkty.

Warta Poznań – GKS Tychy 2:2 (2:0)

1:0 – Kieliba, 6 min (głową), 2:0 – Kupczak, 13 min (karny), 2:1 – J. Biegański, 75 min, 2:2 – Sołowiej, 90+1 min (głową).

WARTA: Lis – Kuzdra, Kieliba, Ławniczak, Kiełb – Rybicki (62. Apolinarski), Kupczak, Trałka, Janicki (68. Danielewicz), Jakóbowski – Spławicki (73. Szczepaniak). Trener Piotr TWOREK.

GKS: Jałocha – Połap, Kristo, Sołowiej, Mańka – Steblecki (80. Szumilas), Kamavuaka, J. Biegański, Moneta (46. K. Piątek) – Grzeszczyk, Lewicki (46. Kasprzyk). Trenerzy Tomasz HORWAT i Jarosław ZADYLAK.

Sędziował Damian Kos (Gdańsk). Widzów 400.

Żółte kartki: Kuzdra, Kiełb, Trałka, Danielewicz – Mańka, Grzeszczyk.

Piłkarz meczu – Jan BIEGAŃSKI.


Fot. Press Focus