Chojnickie wspomnienia

Dla dwóch zawodników GKS-u Tychy mecz w Chojnicach był okazją do wspomnień. Konrad Jałocha grał w MKS Chojniczanka w 2013 roku. Po dwóch rundach spędzonych w Borach Tucholskich wrócił z wypożyczenia do Legii, z którą sięgnął po mistrzostwo Polski. Natomiast Marcin Biernat po dwóch chojnickich sezonach, latem 2017 roku przeszedł do tyskiego zespołu, w którym się zadomowił.

– Bardziej niż o wspomnieniach przed meczem myślałem o tym, jak duże jest ryzyko gry z rozciętym pięć dni wcześniej policzkiem, na którym miałem założone szwy – mówi Marcin Biernat. – Tym bardziej że miałem świadomość, jak trudna walka mnie czeka. Tomek Mikołajczak, z którym grałem razem przez dwa sezony, nie uznaje taryfy ulgowej nawet na treningach. Na boisku w zespole rywala nie ma dla niego kolegów. Ryzyko było, ale z drugiej strony nie miałem dużego pola manewru. Wobec kontuzji Marcina Kowalczyka i przy leczonym urazie przez Keona Daniela, razem z Łukaszem Sołowiejem stanowiliśmy dwójkę stoperów, na których trener mógł postawić. Wbiegłem więc na boisko z twarzą poklejoną plastrem, ale w trakcie meczu trochę się poodklejał. Najważniejsze jednak, że nic się nie stało. Szwy wytrzymały i na poniedziałkową wizytę kontrolną u lekarza mogłem iść bez problemów.

Po piątkowym wieczornym meczu i całonocnej podróży tyszanie otrzymali od trenera Ryszarda Tarasiewicza trzy dni wolnego. Od dzisiaj ruszają z dwoma treningami dziennie. Zaplanowany pierwotnie na niedzielę wyjazdowy mecz ze Stalą Mielec został przesunięty od 10 dni.

Z okręgówki do I ligi przez przypadek

– I ta świadomość, że czeka nas trochę wolnego, i fakt, że z dwóch wyjazdów, rozegranych w ciągu tygodnia przywieźliśmy do Tychów 4 punkty, sprawiły, że miło się wracało – dodaje Marcin Biernat. – Miło było też zobaczyć znajome twarze w chojnickim klubie, szczególnie z pracowników klubu i sztabu szkoleniowego, bo jeżeli chodzi o drużynę, to sporo się w niej zmieniło. Powspominaliśmy ten okres, w którym trzy lata temu po rundzie jesiennej byliśmy liderami, a na koniec sezonu do Górnika Zabrze, który wtedy awansował, zabrakło nam 2 punktów. Ważne było też to, co mówili działacze Chojniczanki, że ten punkt zdobyty z nami wywalczyli, rozgrywając, w ich odczuciu, najlepszy mecz w tym sezonie. My natomiast czuliśmy, że to nie był nasz najlepszy występ i tym bardziej szanujemy ten remis.

O ile Marcin Biernat po 7-godzinnej podróży szybko wrócił do codziennego rytmu, to w przypadku Konrada Jałochy „aklimatyzacja” trwała trochę dłużej.

– Każdy ma swój zegar biologiczny i inny organizm – twierdzi Konrad Jałocha. – Niektórzy podczas takiej podróży śpią, a ja nie mogą zmrużyć okiem. Zresztą, gdy gramy u siebie też po powrocie do domu długo nie śpię. Adrenalina powoli schodzi z pobudzonego organizmu i potrzebuję 3-4 godzin, żeby zasnąć. Dlatego odespałem rano kilka godzin i cieszyłem się też na te trzy dni wolnego, po których czekać nas będzie pracowity tydzień poprzedzający serial spotkań rozgrywanych co trzy dni. Jednak takie jest życie piłkarza i na pewno nie mam zamiaru narzekać. Cieszę się też, że miałem okazję spotkać się w Chojnicach ze starymi znajomymi, z którymi była okazja powspominać awans do I ligi wywalczony wiosną 2013 roku i rundę jesienną, w której jako beniaminek spisywaliśmy się całkiem dobrze. Z tego czasu w zespole jest jeszcze Tomek Mikołajczak, a Leszek Szank w sztabie szkoleniowym to „ojciec” drużyny. Życzyliśmy sobie na pożegnanie powodzenia.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem