Chwila, w której łapie się szczęście

Maciej Sadlok jako kapitan poprowadził Wisłę do wygranej 6:0 ze Stalą w Mielcu i pamięta wygraną krakowian w takich samych rozmiarach w Bielsku-Białej.


Co łączy ostatni mecz Wisły Kraków, wygrany przez podopiecznych Artura Skowronka ze Stalą Mielec, z najbliższym spotkaniem „Białej gwiazdy”, w którym krakowianie zmierzą się z kolejnym beniaminkiem? Wynik 6:0. 13-krotny mistrz Polski sześć dni po zaaplikowaniu mielczanom pół tuzina goli zmierzy się z Podbeskidziem, z którym 5 lat temu, także 6:0 wygrał w Bielsku-Białej.

Z tamtego meczu na placu gry pozostali jeszcze: Maciej Sadlok, który w mieleckim spotkaniu, w minioną niedzielę grał w randze kapitana oraz Łukasz Burliga i Rafał Boguski, będący ostatnio w odwodach krakowskiej drużyny. Natomiast Krzysztof Brede nie ma w swoich szeregach nikogo kto przeżył tamto lanie, a więc można powiedzieć, że w momencie pierwszego gwizdka sędziego Pawła Gila otworzy się zupełnie nowy rozdział.

Yeboah wyrasta na gwiazdę

W lepszym humorze do gry przystąpią jednak gospodarze i to nie tylko dlatego, że ostatni trium dodał im pewności siebie. Także w tabeli ekstraklasy Wisła plasuje się minimalnie wyżej, mając 1 punkt więcej i chce tę przewagę powiększyć, nad zespołem, który w tym sezonie z trzech wyjazdów przywiózł zaledwie 1 punkt. Ale przede wszystkim dlatego, że gra krakowian się zazębiła, a Yew Yeboah wyrasta na gwiazdę polskiej ekstraklasy.

– Kluczem do sukcesu jest gra całej drużyny – podkreśla 23-letni reprezentant Ghany, który w Mielcu strzelił dwa gole i dorzucił asystę. – Do meczu w Mielcu bardzo dobrze się przygotowaliśmy i nasza filozofia oraz taktyka była świetnie dopasowane. Przede wszystkim zagraliśmy bardzo dobrze jako drużyna, a ja byłem jej częścią. O swojej indywidualnej grze mogę powiedzieć, że byłem niezły. Jestem szczęśliwy, że drużyna zdobyła punkty, bo dało nam zastrzyk większej pewności przed kolejnymi meczami.

Potrzebowaliśmy takiego przełamania, bo nasze poprzednie mecze nie były dobre, ani dla każdego z nas, ani dla kibiców, ani dla klubu. Musieliśmy się jednak przebudzić, bo mamy nowych zawodników, z którymi coraz lepiej się poznajemy i rozumiemy. Niektórzy się adaptują, a to przekłada się naszą grę. W meczu w Mielcu byliśmy w posiadaniu piłki, zachowując dużą mobilność. To było najważniejsze i przełożyło się na rezultat.

Filozofia zadowolenia

Pomocnik, mający w swoim piłkarskim CV trzecie miejsce w mistrzostwach Afryki U20 oraz debiut w pierwszej reprezentacji Ghany, ma na razie na polskich boiskach 2 gole i 2 asysty, ale jak podkreśla nie indywidualne sukcesy są dla niego najważniejsze.

– W tym momencie patrzę przede wszystkim na wyniki drużyny – zapewnia zawodnik trenujący i grający w takich klubach jak Manchester City, LOSC Lille, FC Twente czy Real Oviedo. – Dopiero kiedy zespół gra dobrze i plasuje się wysoko w tabeli indywidualne statystyki nabierają znaczenia. Oczywiście cieszę się, że w meczu ze Stalą zdobyłem dwie bramki i wypracowałem jednego gola, ale najbardziej cieszę się z tego, że pomogłem drużynie wygrać i z takim nastawieniem wyjdę też na kolejny mecz.


Czytaj jeszcze: Trener był bezwzględny, czyli skończyli po szóstej

Jeżeli zadowolony jest klub, jego działacze i kibice to zawodnicy też są szczęśliwi. Taka jest moja filozofia gry i chciałbym te słowa z uśmiechem powtórzyć także po meczu z Podbeskidziem, bo spotkanie ze Stalą to już jest w tej chwili tylko historia, a tak naprawdę w życiu i w piłce nożnej liczy się przede wszystkim ta chwila, w której łapie się szczęście.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus