Ciągnie wilka do lasu

Od 30 sierpnia broni barw CKS-u Czeladź, grającego w sosnowieckiej klasie A, a jego transferze poinformowało większość portali internetowych. Nie mogło to dziwić, wszak Mariusz Muszalik nie jest postacią anonimową.

Dwa gole w debiucie

Piłkarz, który 23 września skończy 39 lat, ma już za sobą pierwszy występ. Jego nowa drużyna pokonała MKS Poręba 3:1, a „Maniek” strzelił dwa gole. – Lepszego debiutu nie mogłem sobie wymarzyć – uśmiecha się zawodnik, który w ekstraklasie zanotował 311 występów i 16 bramek. – Otworzyłem i zamknąłem wynik tego spotkania; najpierw strzałem z wolnego, a następnie z karnego.

Przez ostatnie 6 lat był związany z ROW-em Rybnik. Uzbierał w nim 189 meczów i 35 goli. – Gdyby zaproponowano mi przedłużenie kontraktu, to pewnie bym na to przystał. Odszedłem w czerwcu, jednak – w myśl powiedzenia „ciągnie wilka do lasu” – nie miałem zamiaru kończyć z graniem, bo piłka to moje życie. Była oferta z III ligi, ale jej przyjęcie wiązałoby się z dalekim wyjazdem, a tego – ze względów rodzinnych – nie chciałem robić. Odezwali się też działacze CKS-u, w którym zaczepił się mój młodszy brat, Artur. Złożyli propozycję, więc pojechałem na rozmowę. Przedstawiono mi pomysł na klub, jego cele i dano dwa tygodnie do namysłu. Przeanalizowałem wszystko i postanowiłem pomóc – odsłania kulisy Mariusz Muszalik.

Łatwo nie będzie

W latach 70., 80. i 90. minionego stulecia klub z Czeladzi występował w III lidze, uchodząc za solidny. Jego szefowie chcieliby przywrócić mu dawną świetność, lecz na razie muszą się wydostać z klasy A. Próbują to zrobić od 6 lat, jednak zawsze czegoś brakuje, bo drużyna przegrywa rywalizację na ostatniej prostej. – Podstawowym celem jest awans do okręgówki, ale łatwo o niego nie będzie – prognozuje doświadczony piłkarz. – Sosnowiecka klasa A jest chyba jedną z najsilniejszych w okręgu, a trener Artur Szymkowski dysponuje praktycznie całkiem nowym zespołem, który musi się zgrać. Stara się to jednak odpowiednio układać, ale potrzebuje czasu. Dyscyplinuje chłopaków i to jest pozytywne, lecz musi też pamiętać, że w tego typu klubach futbol to jedynie dodatek do tego, co zawodnicy robią na co dzień.

Uprzykrzanie życia

Mariusz Muszalik miał uczestniczyć w jednym treningu w tygodniu, a w weekend brać udział w meczu. – Nie przystałem na to, bo jeśli się za coś biorę, to na poważnie. Przyjeżdżam więc na wszystkie zajęcie – podkreśla zawodnik, który w każdym meczu spodziewa się zaciętej rywalizacji. – Przeciwnicy widzą w nas jednego z faworytów i robią wszystko, by wydrzeć nam punkty. W Porębie jeden chłopak cały czas za mną biegał i uprzykrzał życie… Zderzyłem się więc z A-klasową rzeczywistością i już wiem, że nikt nie odda nam pola za darmo. Trzeba więc szybko strzelić bramkę, bo jak zrobią to rywale, to momentalnie poczują „poczują krew” i może być różnie. Przykładem był mecz ze Skalniakiem Kroczyce, który oglądałem z trybun. Prowadziliśmy 1:0, a na początku drugiej połowy – w ciągu 3 minut – straciliśmy dwa gole, a po 8 minutach trzeciego. Chłopaki gonili, ale defensywnie ustawieni przeciwnicy dali sobie strzelić tylko jedną bramkę i przegraliśmy 2:3.

Ciągnie go do przodu

Lata gry w piłkę zrobiły swoje. Dwa miesiące od rozstania z ROW-em Muszalik poświęcił na odpoczynek i wyleczenie mikrourazów. – Fizycznie czuję się na tyle dobrze, że ustawiany jestem na „dziesiątce”, za plecami brata. To moja ulubiona pozycja i nie wyobrażam sobie stania na środku obrony. Strasznie ciągnie mnie do przodu. Póki mam zdrowie, wolę pobiegać, pokreować grę – przyznaje Mariusz Muszalik, zdając sobie sprawę z oczekiwań, jakie na nim spoczywają. – Nie chciałbym rozczarować tych, którzy mi zaufali, lecz sam wszystkiego nie wygram. Czuję na sobie presję, ale lubię z nią grać, ale zespół musi mi pomóc. Bardzo liczę na tych chłopków – kończy doświadczony piłkarz i trener z licencją UEFA B. – Będę chciał zostać przy piłce i w przyszłym roku planuję uzyskać dyplom UEFA A – dodaje na koniec.

Po czterech kolejkach CKS Czeladź ma 9 punktów i jest wiceliderem. Jego mecze cieszą się sporym zainteresowaniem kibiców, którzy potrafią stworzyć atmosferę. Nie inaczej będzie w sobotę o 16.30, gdy podejmie KS Gminy Psary.

 

Na zdjęciu: Mariusz Muszalik (przy piłce) zwykle lubił być „pod grą” i nie inaczej jest w nowym klubie.