Cichocki: Wygrana z Arką doda wiary w siebie

Krzysztof POLACZKIEWICZ: – Udanym okresem przygotowawczym znacząco wzmocnił pan swoją pozycję w zespole. Dziś przeciwko Arce Gdynia zapewne to pan stworzy duet środkowych obrońców ze Słowakiem Martinem Tothem.
Mateusz CICHOCKI: – Jestem bardzo zadowolony z okresu przygotowawczego. Ominęły mnie urazy, mogłem skupić się tylko na treningach. Ciężko pracowaliśmy, aby wiosną obronić ekstraklasę dla Sosnowca. Trener zadecydował, że to ja zagram od pierwszych minut we Wrocławiu, ale nie jest powiedziane, że tak będzie co mecz. Postawą na boisku muszę potwierdzać formę. Myślę, że każdy z nas jest gotowy do gry, a decydować będzie dyspozycja dnia. Na pewno łatwo miejsca w wyjściowym składzie nie oddam.

– Co musi się stać, aby gra defensywna Zagłębia uległa poprawie? W tym sezonie tylko w dwóch meczach nie straciliście bramki.
Mateusz CICHOCKI: – Musi się poprawić gra obronna całego zespołu. Doskonale wiadomo, że obrona zaczyna się tak naprawdę od napastników. Analizowaliśmy mecz we Wrocławiu i widać było, że w kilku sytuacjach brakowało krycia nie tylko u samych obrońców, ale także przed linią pola karnego. Przy stałych fragmentach każdy jest za kogoś odpowiedzialny. Wystarczy błąd w kryciu, ktoś gdzieś odpuści i potem rywale mają swoje okazje. Musimy być bardziej skoncentrowani, nie możemy zbyt łatwo odpuszczać i zostawiać przeciwnikowi zbyt wiele wolnego miejsca. Musimy bardziej uszczelnić grę w destrukcji.

Porażka we Wrocławiu była piątym z rzędu przegranym pojedynkiem na boiskach ekstraklasy. W sumie nie wygraliście od 20 października i starcia z Miedzią Legnica. Przed meczem z Arką, której barw bronił pan pięć lat temu, w szatni zapewne jest nerwowo?
Mateusz CICHOCKI: – Zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji. Na pewno liczyliśmy na więcej we Wrocławiu. Punkty tam wywalczone miały być impulsem przed kolejnymi meczami o wszystko, bo tylko takie przed nami. Zaliczyliśmy falstart, ale co nam da, że będziemy o tym rozmyślać? Przeciwko Arce musimy wyjść z nastawieniem, że to jest nasz mecz o być albo nie być w lidze. Interesuje nas tylko wygrana. Sparingi pokazały, że mamy potencjał. Oczywiście, że trudno jest szybko zgrać zespół po takiej wymianie kadrowej, ale mecze w Chorwacji pokazały, że możemy zagrać na dobrym poziomie. Drużyna się zmotywowana, wręcz nabuzowana i tak naprawdę już chcielibyśmy wyjść na boisko i wygrać. Sukces na pewno doda nam wiary w siebie.

Jak smakuje gorycz spadku z ekstraklasy mógł się pan przekonać będąc graczem Ruchu. Dla chorzowian, którzy teraz grają w II lidze, był to początek kłopotów. Zapewne podobny scenariusz w Sosnowcu nie jest mile widziany?
Mateusz CICHOCKI: – Nie chciałbym przerabiać tego raz jeszcze. W sezonie, w którym Ruch spadał grałem tak naprawdę tylko jesienią. Rundę wiosenną spędziłem wówczas na ławce rezerwowych lub na trybunach i nie było to miłe. Najgorsze jest, gdy patrzysz z boku i nie możesz pomóc kolegom. Sytuacja jest trudna, ale wciąż mamy szanse. Pierwszy sezon dla beniaminka zawsze jest trudny. Jestem przekonany, że gdy uda się obronić ekstraklasę w przyszłym sezonie ten zespół okrzepnie i nie będzie się błąkał w ligowym ogonie. Najpierw jednak musimy się utrzymać i to jest nasz cel.

Pański kontrakt z Zagłębiem kończy się w czerwcu. Czy na wypadek ewentualnego spadku ma pan przygotowane jakieś wyjście awaryjne czy pozostanie w Sosnowcu?
Mateusz CICHOCKI: – Nie myślę teraz o tym co będzie w czerwcu czy lipcu. Chcę wypełnić kontrakt grając jak najlepiej. W ubiegłym roku udało się awansować, teraz trzeba to miejsce obronić. Czuję się w Sosnowcu bardzo dobrze. Docierają do mnie sygnały, że klub jest zainteresowany mną także w przyszłości, nieważne, jaka by ona była. Na rozmowy o kontrakcie przyjdzie czas. Cieszę się, że tutaj trafiłem. Widać, że zarządzają nim ludzie, którym dobro Zagłębia leży głęboko na sercu.

W pańskim CV znajduje się m.in.: mistrzostwo Polski wywalczone z Legią. Kilka lat temu mówiło się o Mateuszu Cichockim jako o piłkarzu, który może być na lata podporą topowych klubów ekstraklasy. Czy taki scenariusz jest jeszcze możliwy?
Mateusz CICHOCKI:  – Różnie układają się piłkarskie losy. Dość szybko dostąpiłem gry w ekstraklasie w barwach Legii, ale potem różnie bywało. Na pewno nie czuję się piłkarzem wypalonym, pogodzonym z tym, że gra o wielką stawkę już za mną. Gdybym tak myślał, powinienem skończyć z piłką. Pracą, postawą na boisku chcę pokazać, że coś jednak potrafię. Jeszcze trochę lat grania przede mną i niczego nie można wykluczyć. Fajnie byłoby znów bić się o najwyższe cele. Jak tego dokonać? Cierpliwie pracować i mieć trochę szczęścia (śmiech).

 

Na zdjęciu: Mateusz Cichocki wciąż mocno wierzy w utrzymanie się Zagłębia w lidze.