Cichy bohater z Chorwacji

Finałowa rywalizacja Anwilu z BM Slam Stalą zapowiadała się pasjonująco. Obie ekipy mają bowiem porównywalny potencjał, więc spodziewano się zaciętej i przede wszystkim wyrównanej oraz emocjonującej walki.
Pierwszy odcinek finału – gra toczy się do czterech zwycięstw – potwierdził te przypuszczenia. Obie ekipy postawiły na defensywę. Mało było szybkich i efektownych akcji, dominowała walka na całym parkiecie. Co ciekawe choć wygrali włocławianie, w rywalizacji na tablicach górą byli goście (44:35). Jak zwykle prym wiedli Adam Łapeta i Mateusz Kostrzewski. Ten pierwszy zdobył 16 punktów oraz miał 6 zbiórek. Kostrzewski natomiast dołożył 11 zbiórek. – Pozwoliliśmy rywalom na 17 zbiórek w ataku. To nie może się powtórzyć. Musimy wyjść w sobotę i zrobić to samo – 17 zbiórek ofensywnych. Wtedy będę spokojny o wynik – denerwował się Igor Milicić, szkoleniowiec Anwilu.

Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy, a konkretnie Josipa Sobina. 29-letni chorwacki środkowy w ostatniej minucie nie dał się zablokować i zdobywał punkty po klasycznych akcjach pick’n’roll, po których Anwil odskoczył na 4 „oczka”. Do tego na 7 sekund przed końcem zaliczył najważniejszy przechwyt i włocławianie mogli zadać ostateczny „cios”. – Być może zacząłem dzisiaj troszeczkę nie tak, jak powinienem, ale z pomocą moich kolegów i fanów wróciłem na wysoki poziom, mogłem to zrobić. Jak się gra przeciwko Adamowi Łapecie? W finale gra przeciwko wszystkim jest wyzwaniem – mówił po zakończeniu spotkania Sobin.
Zmarnowanej szansy na wygraną nie mógł odżalować Emil Rajković, szkoleniowiec BM Slam Stali. – Powinniśmy je wygrać skomentował krótko, dodając, że wpływ na wynik mogła mieć słabsza dyspozycja lidera zespołu Aarona Johnsona. – Mieliśmy problem w tym meczu z Aaronem Johnsonem, którego łapały skurcze. Jego nogi nie mogły już więcej wytrzymać – dodał.

Po pierwszym starciu w Anwilu nie ma hurraoptymizmu, a w BM Slam Stali rezygnacji. – Udało nam się wygrać ten brzydki mecz. Nie możemy być zadowoleni z gry. Musimy być bardzo pokorni i nie popadać w hurraoptymizm z tego powodu, że przeszliśmy Stelmet. Ostrów jest jeszcze mocniejszą drużyną, która odpoczęła trochę. Oni mają dwunastu zawodników i to będzie walka o każdy centymetr boiska w każdym meczu – przekonywał Milicić. – Jest 0:1, ale ta porażka nie sprawia, że zawodnicy czy trenerzy Stali popadną w depresję. Więcej, pokażemy, że możemy być lepszym rywalem dla Anwilu – zapewniał z kolei Rajković.
W finale rywalizacja toczy się do czterech zwycięstw. Mecz numer 2 już dzisiaj ponownie we Włocławku. Potem walka przeniesie się dFinałowa rywalizacja Anwilu z BM Slam Stalą zapowiadała się pasjonująco. Obie ekipy mają bowiem porównywalny potencjał, więc spodziewano się zaciętej i przede wszystkim wyrównanej oraz emocjonującej walki.

Pierwszy odcinek finału – gra toczy się do czterech zwycięstw – potwierdził te przypuszczenia. Obie ekipy postawiły na defensywę. Mało było szybkich i efektownych akcji, dominowała walka na całym parkiecie. Co ciekawe choć wygrali włocławianie, w rywalizacji na tablicach górą byli goście (44:35). Jak zwykle prym wiedli Adam Łapeta i Mateusz Kostrzewski. Ten pierwszy zdobył 16 punktów oraz miał 6 zbiórek. Kostrzewski natomiast dołożył 11 zbiórek. – Pozwoliliśmy rywalom na 17 zbiórek w ataku. To nie może się powtórzyć. Musimy wyjść w sobotę i zrobić to samo – 17 zbiórek ofensywnych. Wtedy będę spokojny o wynik – denerwował się Igor Milicić, szkoleniowiec Anwilu.

Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy, a konkretnie Josipa Sobina. 29-letni chorwacki środkowy w ostatniej minucie nie dał się zablokować i zdobywał punkty po klasycznych akcjach pick’n’roll, po których Anwil odskoczył na 4 „oczka”. Do tego na 7 sekund przed końcem zaliczył najważniejszy przechwyt i włocławianie mogli zadać ostateczny „cios”. – Być może zacząłem dzisiaj troszeczkę nie tak, jak powinienem, ale z pomocą moich kolegów i fanów wróciłem na wysoki poziom, mogłem to zrobić. Jak się gra przeciwko Adamowi Łapecie? W finale gra przeciwko wszystkim jest wyzwaniem – mówił po zakończeniu spotkania Sobin.
Zmarnowanej szansy na wygraną nie mógł odżalować Emil Rajković, szkoleniowiec BM Slam Stali. – Powinniśmy je wygrać skomentował krótko, dodając, że wpływ na wynik mogła mieć słabsza dyspozycja lidera zespołu Aarona Johnsona. – Mieliśmy problem w tym meczu z Aaronem Johnsonem, którego łapały skurcze. Jego nogi nie mogły już więcej wytrzymać – dodał.

Po pierwszym starciu w Anwilu nie ma hurraoptymizmu, a w BM Slam Stali rezygnacji. – Udało nam się wygrać ten brzydki mecz. Nie możemy być zadowoleni z gry. Musimy być bardzo pokorni i nie popadać w hurraoptymizm z tego powodu, że przeszliśmy Stelmet. Ostrów jest jeszcze mocniejszą drużyną, która odpoczęła trochę. Oni mają dwunastu zawodników i to będzie walka o każdy centymetr boiska w każdym meczu – przekonywał Milicić. – Jest 0:1, ale ta porażka nie sprawia, że zawodnicy czy trenerzy Stali popadną w depresję. Więcej, pokażemy, że możemy być lepszym rywalem dla Anwilu – zapewniał z kolei Rajković.
W finale rywalizacja toczy się do czterech zwycięstw. Mecz numer 2 już dzisiaj ponownie we Włocławku. Potem walka przeniesie się do Ostrowa Wlkp. do Ostrowa Wlkp.