Godlewski: Ciężary są podobne, przyszłość – zupełnie inna. Co się dzieje z Górnikiem i Legią?

Teraz piłkarzom z Zabrza i Warszawy wszystko przychodzi ze znacznie większym trudem, zatem nie sposób spodziewać się, że w półfinale Pucharu Polski uraczą nas niezapomnianym widowiskiem. Cudów nie ma; skoro w Wielką Sobotę były ciężary, w poświąteczny wtorek nie ma sensu oczekiwać frykasów. Tyle że trudno kłaść na tej samej szali ekipy Marcina Brosza i Romeo Jozaka: z uwagi na budżety, ale i przyszłość rysującą się przed zawodnikami, których obaj trenerzy mają do dyspozycji.

W pierwszej linii w przegranym starciu z Arką w Gdyni wystąpili w barwach Legii 34-letni Miroslav Radović (zastąpiony jeszcze w pierwszej części przez 35-letniego Eduardo) oraz 32-letni Kasper Hamalainen. Przyszłość, jak powiedziałby klasyk, mają już zatem… za sobą. Tymczasem pod względem potencjału rozwojowego Górnik jest w zupełnie innym miejscu. Daniel Liszka to przecież rocznik 2000, zaś Adrian Gryszkiewicz, który wszedł za kontuzjowanego Michała Koja – 1999. Oczywiście poszukiwania młodych polskich talentów wymusiła przy Roosevelta bieda, ale zabrzanie też przecież mogli szukać taniej, za to doświadczonej, siły roboczej za południową granicą. Krótkoterminowo ryzyko byłoby pewnie niższe. A że o długoterminowych korzyściach nie można byłoby w ogóle myśleć – cóż, to jest nasz ekstraklasowy standard, więc pewnie nikt by się nie przyczepił. Może poza trenerem młodzieżówki, Czesławem Michniewiczem, który w Zabrzu ma najbardziej liczebny zamiejscowy oddział reprezentacji U-21.

Dlatego daleki byłbym od krytykowania Brosza. To trener, który z wyczuciem wprowadza młokosów do ligowej piłki. Na tyle dużym, że nie tylko nastoletni kandydaci na piłkarzy mają z tego frajdę. Oczywiście za każdym zabrzańskim rogiem nie czają się kolejni tak uzdolnieni zawodnicy jak Szymon Żurkowski, więc proces wprowadzania juniorów do pierwszej drużyny za każdym razem nie będzie tak błyskawiczny i bezbolesny. Zdaje się jednak, że w Górniku już nie odejdą od – jak się wydaje – jedynie słusznej strategii budowy zespołu w oparciu o graczy perspektywicznych, i z naszym paszportem. Nawet jeśli młoda jakość bywa słono wyceniana. Udinese krzyknęło za transfer definitywny Pawła Bochniewicza 3 miliony euro, a takich pieniędzy w Zabrzu – jeszcze – nie ma. Dlatego trwają rozmowy o przedłużeniu wypożyczenia rosłego młodzieżowca do KSG. Najlepiej bezgotówkowo. Tyle że już za chwilę podobne sumy za wychowanków będzie dyktował Górnik. A nawet wyższe. Natomiast co będzie w Legii – nie wiadomo.