Cios Gąsińskiego

Przed dzisiejszym meczem Zagłębia z Odrą wracamy do jednego z bardziej emocjonujących spotkań pomiędzy drużynami z Sosnowca i Opola, które miały miejsce na Stadionie Ludowym.


Walczące wówczas o awans do ekstraklasy Zagłębie zmierzyło się z Odrą w meczu 30. kolejki ówczesnej drugiej ligi. Sosnowiczanie przystępowali do tego meczu po porażce z Polonią Warszawa, po której od prowadzenia zespołu odsunięty został trener Jerzy Dworczyk. Jego miejsce zajął Robert Moskal, który pomagał Dworczykowi, a zarazem „użyczał” mu stosownej licencji uprawniającej do prowadzenia zespołu w tamtym okresie.

Szkoleniowiec sosnowiczan musiał kompletować skład bez kilku czołowych wówczas graczy. Za kartki pauzowali bramkarz Boris Pesković, najlepszy strzelec tamtego sezonu w barwach Zagłębia Marcin Folc oraz obrońca Admir Adżem. Kontuzje uniemożliwiały z kolei grę Danielowi Treścińskiemu, Dawidowi Topolskiemu oraz Hadisowi Zubanovicovi.

Pierwsze minuty spotkania należały do Zagłębia, które walczyło o komplet punktów. Najgroźniejszym graczem sosnowiczan od początku meczu był skrzydłowy Jarosław Piątkowski, który sprawiał opolanom najwięcej problemów. Klarownych szans z obu stron było jednak jak na lekarstwo. W 33 minucie bliski zdobycia gola był Krystian Prymula, ale po dograniu Arkadiusza Kłody spudłował z kilku metrów. W 42 minucie kapitalnym uderzeniem popisał się z kolei wspomniany Piątkowski, ale piłka zmierzająca w okienko bramki gości poszybowała ostatecznie nad bramką. W końcówce pierwszej części spotkania do głosu doszli goście. Doskonałej okazji nie wykorzystał jednak Hugo, który z kilkunastu metrów posłał piłkę obok bramki Szymona Gąsińskiego.

Na początku drugiej połowy sosnowiczanie w końcu dopięli swego, ale zanim Prymula wyprowadził Zagłębie na prowadzenie, [Jacek Berensztajn] nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za faul na Prymuli. Marcin Feć sparował piłkę na rzut rożny. Do narożnika pobiegł Berensztajn, który dokładnym podaniem obsłużył Prymulę i tym razem Feć był bezradny. – Biegnąc w stronę narożnika nie myślałem o tym pudle z karnego, ale chciałem jak najszybciej wznowić grę. Lepszego rozegrania rzutu rożnego nie mogliśmy sobie wymarzyć – mówił na gorąco po tamtym meczu Berensztajn.

Odra po stracie gola ruszyła do ataku, a kilka chwil od bramki na 1:0 goście grali z przewagą jednego gracza. Przy linii bocznej doszło do przepychanki po faulu jednego z graczy Odry. Łukasz Ganowicz odepchnął Berensztajna, któremu z odsieczą ruszył z własnej bramki Gąsiński. Golkiper Zagłębia przebiegł niemal całe boisko, aby wymierzyć sprawiedliwość. Po ciosie wymierzonym przez bramkarza gospodarzy sędzia odesłał krewkiego golkipera do szatni, a między słupkami stanąć musiał Adam Bensz, który wszedł w miejsce Dawida Skrzypka. – Wiem, że w świadomości kibiców Zagłębia zapisałem się tamtym „wyczynem”, ale tak to już w piłce jest, że emocje czasem biorą górę. Zwłaszcza jeśli chodzi o bramkarzy (śmiech). Poważnie rzecz biorąc mieliśmy wtedy fajny zespół i myślę, że gdyby nie zawirowania związane z aferą korupcyjną, to myślę, że nasz pobyt w ekstraklasie w kolejnym sezonie wcale nie musiał tak skończyć się, jak się skończył, bo to był zespół naprawdę mocny. Gra z piętnem spadku o ligę niżej musiała się jednak tak skończyć – wspomina po latach Gąsiński, który w Sosnowcu grał jeszcze kilka lat później przyczyniając się do awansu zespołu na zaplecze ekstraklasy w 2015 roku.

W 70 minucie sosnowiczan przed utratą gola uratowała poprzeczka. Ataki Odry były coraz groźniejsze, grający w osłabieniu miejscowi rozpaczliwie bronili się przed utratą gola. Oddech ulgi nastąpił dopiero w doliczonym czasie gry, gdy Zagłębie dobiło rywala, a na listę strzelców wpisał się były gracz opolan, Marcin Lachowski. Berensztajn huknął z rzutu wolnego, Feć odbił piłkę przed siebie, a tam już czyhał gracz sosnowiczan, który ustalił wynik tamtej potyczki na 2:0 dla Zagłębia.


Na zdjęciu: Bramkarz Szymon Gąsiński (z lewej) po meczu z Odrą Opole na długo zapadł w pamięci kibiców Zagłębia Sosnowiec.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus