Co będzie dalej?

Okres emocjonowania się wyborami na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej minął. Cezary Kulesza „już to ma”, w związku z czym zaczął się nowy etap – patrzenia na ręce.


Jak to już we wszelakiej polityce bywa, głosy po wyborze Kuleszy są różne. Zakochani w Zbigniewie Bońku już teraz podkreślają, że jeszcze za „Zibim” zatęsknimy, z kolei jego przeciwnicy wskazują, że dopiero teraz zacznie się prawdziwy rozwój polskiej piłki.

Dobrze i niedobrze

Poprzedniego prezesa można analizować z różnych perspektyw. Faktem jest, że jego poprzednicy wysoko poprzeczki nie powiesili, w związku z czym era Bońka po erze Grzegorza Laty była początkowo odbierana niczym renesans następujący po średniowieczu. Z czasem jednak magiczny pył zaczął opadać, a im dalej było w las, tym więcej pojawiało się drzew. Boniek bowiem idealnym prezesem nie był i wiele rzeczy po nim należy poprawić.

Najbardziej ciekawi oczywiście to, jak Kulesza podejdzie do kwestii szkoleniowych, które to podobno najbardziej leżą mu na sercu. Za poprzedniej władzy nie wyglądało to najlepiej. Personalne wybory prezesa często budziły zastrzeżenia, a w ostatnich latach jego „panowania” coraz większą irytację wywoływały buta i arogancja „Zibiego”, który nie kwapił się zbytnio do przyznawania się do błędów. Są jednak pewne kwestie, których nikt mu już nigdy nie odbierze – by wspomnieć tu wybór Adama Nawałki na selekcjonera, poprawę finansów i PR-u Związku czy przywrócenie prestiżu Pucharowi Polski.

Rozbici przez Niemców

– Na podstawie programów przedstawionych przez obu kandydatów widać było, że Marek Koźmiński chce podążać dotychczasową drogą z pewnymi korektami, natomiast Kulesza transparentnie zapowiedział, że czas na zmiany. I wynik głosowanie jednoznacznie pokazał, czyja opcja bardziej odpowiadała delegatom. Nowe rozdanie to nowe nadzieje – wyraził swoją opinię świetnie znany trener Bogusław Kaczmarek. Wiceprezesem ds. szkoleniowych został – zastępując zresztą Koźmińskiego – Maciej Mateńko, wybrany niedawno prezesem Zachodniopomorskiego ZPN-u, co zresztą nad Bałtykiem było nie lada sensacją.

– Ma bardzo duży wachlarz wiedzy. Wierzę w niego. Dobierze odpowiedni zespół ludzi, który będzie mu pomagał – zrecenzował jego nominację Cezary Kulesza.

– Jego wybór może być pewnym zaskoczeniem, ale ten szkoleniowiec ma spore doświadczenie w pracy z młodzieżą oraz wiele sukcesów na koncie – przyznał „Bobo”.

– Ja pokładam w nim duże nadzieje. Nie wiem, czy powoła nowy Wydział Szkolenia, ale musi dobrać sobie ludzi odpowiedzialnych za szkolenie. Wydaje mi się, że powinien także rozpocząć od weryfikacji i przedstawienia kryteriów selekcji od dołu piramidy, czyli od najmłodszej drużyny narodowej aż do bezpośredniego zaplecza pierwszej reprezentacji – stwierdził Kaczmarek, który pochwalił PZPN za organizację i stan finansowy, krytykując jednocześnie kulejące do tej pory szkolenie. Jako przykład wskazał ostatni mecz kadry U17 z Niemcami, przegrany przez Polaków w stosunku… 1:10.

Sousa może być spokojny

Kulesza po objęciu nowego stanowiska podjął już pierwsze decyzje. Stwierdził, że pełniącym obowiązki sekretarza generalnego będzie Maciej Sawicki, czyli uważany przez wielu za „człowieka Bońka”, który piastował tę funkcję przez ostatnie 9 lat. Tuż przed wyborami Sawicki zrezygnował jednak z bycia sekretarzem, by nie stawiać w niezręcznej sytuacji żadnego z kandydatów. Rolę tę zna jednak jak mało kto.

Spokojnie powinien także spać selekcjoner Paulo Sousa. Kilka tygodni przez wyborami można było usłyszeć gdzieniegdzie doniesienia, jakoby nowy prezes nie był zwolennikiem Portugalczyka, ale Kulesza nie ma zamiaru podejmować pochopnych decyzji. Zapowiedział już chęć rozmowy z Sousą, który – jak sam przyznał – także należy do polskiej rodziny piłkarskiej.

–  Jest naszym trenerem. Przed nami teraz trzy kolejne mecze w eliminacjach mistrzostw świata, poczekajmy na nie. Później będziemy oceniać selekcjonera. Te spotkania będą bardzo ważne. Nie chcę wybiegać do przodu, bądźmy dobrej nadziei. Trzymam kciuki za trenera i kadrę – mówił nowy prezes PZPN-u.

Powrót baronów

Od Kuleszy będzie wymagało się także zrobienia porządku z kwestiami sędziowskimi, bo za czasów Bońka szefujący Kolegium Sędziów Zbigniew Przesmycki zdecydowanie nie poprawił jakości i transparentności tego segmentu polskiego futbolu. Pewne wątpliwości budzi jednak powołanie na jego miejsce Tomasza Mikulskiego, a więc… zastępcy Przesmyckiego.

Prezesura Bońka wiązała się też z odsunięciem na bok piłkarskich „baronów”, czyli szefów wojewódzkich Związków. Kulesza z kolei cieszy się ich wielkim poparciem, wielu z nich zresztą objęło stanowiska wiceprezesów. Jedni mówią, że to dobrze, inni wieszczą powrót do dawnych, złych czasów. Ale jak to już w życiu bywa – cały ten rozgardiasz będziemy mogli ocenić dopiero w przyszłości.


Fot. RAFAL OLEKSIEWICZ / PRESSFOCUS