Co Leon może dobrego dać Polsce

Michał Kalinowski

25-letni Wilfredo Leon to jedna z najczęściej pojawiających się postaci podczas rozmów o siatkówce w Polsce. Kubańczyk to bez wątpienia jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, siatkarz na świecie. Po raz pierwszy głośno zrobiło się o nim w 2010 roku, gdy był podstawowym zawodnikiem ojczystej reprezentacji, która sensacyjnie sięgnęła po wicemistrzostwo świata podczas turnieju we Włoszech. Miał wówczas 17 lat.

Przełomowy okazał się 2012 rok, gdy po nieudanych kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich w Londynie zrezygnował z gry dla Kuby i uciekł do Europy. Swoje miejsce na ziemi mierzący 201 cm zawodnik odnalazł w Rzeszowie.

Zatrudnił go w swojej agencji sportowej znany menadżer Andrzej Grzyb. Wilfredo Leon trenował m.in. z Asseco Resovią, ale nie mógł grać w lidze z uwagi na zawieszenie go przez kubańską federację za ucieczkę z „Gorącej Wyspy”.
W międzyczasie zakochał się w Polce, która wkrótce została jego żoną. Pokochał także nasz kraj, czego dowodem było przyjęcie przez niego polskiego obywatelstwa 14 lipca 2015 roku. W międzyczasie Leon stał się gwiazdą światowego formatu, zdobywając z Zenitem Kazań wszystkie najważniejsze trofea.

Całe lata czekania

Jeszcze na długo przed oficjalnym przyznaniem obywatelstwa, a więc od momentu kiedy Leon pojawił się w Rzeszowie, Grzyb zapowiadał, że w przyszłości Wilfredo Leon mógłby zagrać w reprezentacji Polski.
Po tym, gdy Kubańczyk odebrał polski paszport, rozpoczęła się długa i żmudna procedura zmiany federacji.

Utrudniała ją strona kubańska, nie chcąc zezwolić na grę Leona dla innej reprezentacji. W międzyczasie w polskim środowisku siatkarskim trwała dyskusja, czy naturalizowany siatkarz powinien grać w biało-czerwonej koszulce, czy też nie.

Trendy zmieniały się w zależności od wyników reprezentacji. Po słabym 2013 roku wszyscy czekali na Leona, ale po zdobyciu mistrzostwa świata optymistyczne nastroje nieco opadły. Słaby występ na igrzyskach w Rio de Janeiro oraz fatalna gra na ubiegłorocznych mistrzostwach Europy w Polsce sprawiły, że dołączenie Wilfredo Leona do kadry okazało się konieczne. W międzyczasie federacja kubańska w końcu podpisała dokumenty i zgodziła się na dwuletnią karencję zawodnika. Tym samym 24 lipca 2019 roku Wilfredo Leon oficjalnie będzie mógł zadebiutować w reprezentacji Polski.

Wzmocnienie, nie wybawienie

Serial pt. „Wyczekiwanie na Leona” swój kolejny odcinek miał w tym roku. Najpierw siatkarz – który od tego sezonu gra we włoskiej Perugii – pojawił się na zgrupowaniu kadry w Zakopanem, a następnie trzymał kciuki za swoich kolegów podczas mistrzostw świata w Bułgarii i we Włoszech. On sam chyba jednak nie spodziewał się takiego sukcesu. Po chudszych latach Polacy znów wskoczyli na szczyt i są najlepszą drużyną na świecie.

Od razu w siatkarskim środowisku pojawiły się pytania: czy Leon faktycznie jest nam potrzebny? Zdecydowanie większa część odpowiedzi jest twierdząca.

– Oczywiście, że tak – zapewnia Tomasz Swędrowski, były siatkarz, a obecnie komentator Polsatu. – To bez wątpienia jeden z najlepszych graczy na świecie. Jednak pozycja Kubańczyka w naszej kadrze będzie już nieco inna. Przed mistrzostwami świata nikt nie spodziewał się takiego triumfu, a Leon miał być zbawieniem zespołu. Miał nas pociągnąć na mistrzostwach Europy i igrzyskach olimpijskich. Teraz musi wpasować się w nieco inną sytuację. Oczywiście, nie będzie miał żadnego problemu, jednak nasi także są wielcy. Został dobrze przyjęty przez chłopaków, ale nie przychodzi ciągnąć tej reprezentacji za uszy, tylko ją wzmocnić.

Akceptacja środowiska

W podobnym tonie wypowiadają się dwaj inni siatkarscy eksperci – Wojciech Drzyzga i Maciej Jarosz.
– Leon utożsamia się z Polską. Nie musiał brać udziału w tegorocznych przygotowaniach. Było wiadomo, że nie będzie mógł grać, a jednak przyjechał. Spotkał się ze swymi przyszłymi kolegami, a drużyna go zaakceptowała – dodaje Maciej Jarosz.

– Ta reprezentacja przyjmuje Leona jako dodatek, do tego co już mamy. Było wiele głosów, że niektórzy siatkarze powinni dać sobie spokój z kadrą, że nie prezentują wystarczająco dobrego poziomu. Prawdopodobnie gdybyśmy przegrali na MŚ z kretesem, ten zespół by się rozpadł. Wielu graczy by odeszło, a kadra miałaby być budowana od nowa pod Leona. Ten chłopak nie zrobił ani jednego ruchu, który świadczyłby o tym, że jest gwiazdą i przyjeżdża do nas jako gwiazdor. Przyjechał z szacunkiem, poświęcił swój urlop, aby dołączyć do składu. Kto by zrezygnował z takiego gracza? – pyta retorycznie Wojciech Drzyga.

Koledzy też czekają

Niektórzy przeciwnicy gry Leona w kadrze podnoszą argument, że skoro mamy najlepszą drużynę na świecie, to nie potrzebuje ona takich wzmocnień. Wiele wskazuje bowiem na to, że Kubańczyk z polskim paszportem zajmie miejsce w składzie jednego z mistrzów świata. Co ciekawe, sami zainteresowani zapewniają, że nie mają z tym najmniejszego problemu.

– Gdyby ktoś miał wątpliwości, że Leon może coś dać tej kadrze, to albo byłby zazdrosny, albo bałby się o swoje miejsce, albo nie znał się na siatkówce. To, co ten chłopak wyprawiał przez kilka ostatnich sezonów, jest niesamowite. Od samego początku gry w reprezentacji powtarzam jedną rzecz: jeżeli ktoś jest od kogoś lepszy, to powinien grać. Leon jest bardzo dobrym zawodnikiem i jeżeli przy naszym systemie grania będzie tak samo dobrym siatkarzem, to nie widzę najmniejszych przeszkód, by on grał – zapewnia Michał Kubiak, kapitan i jeden z przyjmujących kadry, a więc on sam będzie rywalizował o miejsce z Leonem.

– Na pozycji przyjmującego są dwa miejsca. Przy założeniu, że Wilfredo wejdzie do naszej reprezentacji i będzie grał tak jak gra, to jest jeszcze jedno miejsce, o które wszyscy będziemy się bić – twierdzi Kubiak.

Nowy impuls, nowa jakość

Kubiak w swojej dobrej dyspozycji jest raczej pewniakiem do gry, zwłaszcza że wiele wnosi do zespołu charakterem i zadziornością. W gorszej sytuacji są młodsi siatkarze, jak Artur Szalpuk, Aleksander Śliwka czy Bartosz Kwolek, którzy też zostali mistrzami świata, a w przyszłym roku może ich zabraknąć w kadrze.

– Leon czuje się Polakiem, mówi po polsku. Ma żonę Polkę. Od dwóch lat mógł grać np. dla Włoch, czy Niemiec, ale czekał. To jest jeden z najlepszych zawodników na świecie. To że zagra dla nas, to będzie na plus dla reprezentacji. To jest gość, który podniesie poziom treningu i grania – zapewnia Bartosz Kwolek.

Już jest w zespole

Na debiut Wilfredo Leona czekają nie tylko siatkarze, ale i sztab szkoleniowy. – On nie wygląda jak typowy obywatel waszego kraju, ale ma polską żoną, dziecko, mówi w waszym języku, chce mieszkać w Polsce. Już jest częścią tej reprezentacji – zapewnił selekcjoner Vital Heynen.

Z kolei sam zainteresowany po zdobyciu mistrzostwa świata przez Polskę powiedział: – To najpiękniejszy wieczór dla polskiej siatkówki. Jestem dumny, że mogę być częścią tej drużyny. Choć jeszcze nie na boisku, to cały turniej byłem sercem z chłopakami – powiedział przyszły reprezentant Polski.

Czy po tym ktokolwiek mógłby mieć wątpliwości, że Wilfredo Leon powinien założyć biało-czerwoną koszulkę?

 

Na zdjęciu: Wilfredo Leon przez kilka ostatnich sezonów grał na tak wysokim poziomie, że nawet dla mistrzów świata taki zawodnik to skarb.