Co z Michniewiczem?

Awantura o kasę, jaka wybuchła po powrocie „biało-czerwonych” w Katarze fatalnie wpłynęła na wizerunek naszego narodowego zespołu.


Medialna burza wokół reprezentacji Polski po tym, jak okazało się, że premier RP, Mateusz Morawiecki obiecał piłkarzom 30 mln złotych do podziału za wyjście z grupy, nie słabnie. Przypomnijmy, że w poniedziałek szef rządu, krótko po tym, jak sprawa ujrzała światło dzienne po publikacji „Sportowych faktów” powiedział, że tak wysokiej nagrody dla zawodników za awans do 1/8 finału jednak nie będzie. We wtorek do całej sytuacji odniósł się minister sportu, Kamil Bortniczuk, który poinformował, że odbyło się spotkanie z udziałem premiera, jego, czyli szefa resortu sportu, a także prezesa PZPN-u, Cezarego Kuleszy.

– W sprawie funduszu wsparcia piłkarskiej młodzieży, akademii piłkarskich, systemu szkoleń trenerskich i rozwoju infrastruktury sportowej. O szczegółach będziemy informować niebawem – napisał Bortniczuk na Twitterze. Całą sytuacja fatalnie jednak wpłynęła na atmosferę wokół reprezentacji po mistrzostwach świata. Zaniepokojeni są m.in. sponsorzy, którzy twierdzą, że wizerunek naszego zespołu narodowego wyraźnie ucierpiał.

Portal Interia.pl poinformował, że w Katarze miało dojść do kłótni związanej z podziałem pieniędzy obiecanych przez premiera. Kapitan Robert Lewandowski i rada drużyny uznali, że kasa należy się piłkarzom, którzy grali na mistrzostwach świata i wywalczyli awans do fazy pucharowej. Pojawiły się jednak głosy, że w podziale pieniędzy mieli partycypować również rezerwowi, ci, którzy nie grali na turnieju, a Czesław Michniewicz miał wywalczyć dla sztabu szkoleniowego dodatkowe 5 procent. Bardzo to wszystko zagmatwane, a to jeszcze nie wszystko.

Przed pojawieniem się całej afery wydawało się, że atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. Podkreślali to piłkarze, którzy posuwali się nawet do określeń, że tak dobrej chemii na żadnym z dotychczasowych zgrupowań nie było. Wówczas wydawało się, że Czesław Michniewicz, którego kontrakt z Polskim Związkiem Piłki Nożnej wygasa z końcem grudnia, przedłuży umowę, dalej będzie pracował z drużyną i poprowadzi ją w eliminacjach Euro 2024 które rozpoczynamy w marcu przyszłego roku, wyjazdowym meczem z Czechami.

Dziś nie jest to już takie oczywiste. Katarskie kłótnie nie wystawiają bowiem selekcjonerowi zbyt dobrej cenzurki. Opiekun drużyny narodowej jest również od tego, by dbać o wizerunek zespołu. Nikt nie ma wątpliwości, że do całej sytuacji nie powinno dojść i wypada zadać sobie pytanie, czy Michniewicz nadal powinien prowadzić reprezentację Polski?

Do tej pory selekcjoner mógł liczyć na pełne wsparcie sternika związku. Ale wróble ćwierkają, że zaufanie Cezarego Kuleszy do trenera został po całej „wojence” mocno nadwątlone, choć przecież Michniewicz zrealizować wszystkie trzy najważniejsze cele, jakie przed nim postawiono. Awansował do mistrzostw świata, utrzymał zespół w Dywizji A Ligi Narodów, a na mundialu wyszedł z grupy, co nie udało się trzem jego poprzednikom: Jerzemu Engelowi, Pawłowi Janasowi i Adamowi Nawałce. Wyniki go zatem bronią, a przypomnijmy, że stanowisko obejmował na niespełna dwa miesiące przed meczem ze Szwecją. Zbyt wiele czasu zatem nie miał.

Reprezentacja pod wodzą Czesława Michniewicza rozegrała 13 meczów. Odniosła 5 zwycięstw, 3 spotkania zremisowała i doznała 5 porażek. Strzeliła 13, a straciła 18 bramek. Najwięcej meczów za kadencji obecnego trenera rozegrał Kamil Glik. Jako jedyny wystąpił we wszystkich 13 meczach. Po 12 występów zaliczyli Piotr Zieliński i Grzegorz Krychowiak, a 10 razy z orzełkiem na piersi wystąpił Robert Lewandowski. Kapitan jest najskuteczniejszym zawodnikiem za kadencji Michniewicza. Strzelił 4 gole. 3 razy na listę strzelców wpisał się Zieliński, a po 2 gole zdobyli Karol Świderski i Krzysztof Piątek. 5 razy za Michniewicza udało się naszej drużynie zachować czyste konto. W 4 spotkaniach jego zespół gola nie strzelił. Warto jednak pamiętać, że aż 11 z 13 spotkań, to były mecze o stawkę. Jeden eliminacyjny, 6 w Lidze Narodów i 4 na MŚ. Tylko 2 mecze miały charakter towarzyski. To bardzo niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że selekcjoner pełni swoją funkcję oficjalnie od 31 stycznia br.

Jak zwykle w tego typu sytuacjach pojawia się pytanie, czy kolejna zmiana na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski jest nam potrzebna? Warto spojrzeć na te reprezentacje, które grają jeszcze na turnieju w Katarze. Didier Deschamps prowadzi Francuzów już 10 lat, a Fernando Santos opiekuje się Portugalczykami od lat 8. Tite i Gareth Southgate pracują odpowiednio z drużynami Brazylii i Anglii od 2016 roku. Zlatko Dalić został selekcjonerem Chorwatów pięć, a Lionel Scaloni – Argentyńczyków, ponad trzy lata temu.

Louis van Gaal został zatrudniony przez holenderski związek w 2021 roku, ale to już jego trzecia kadencja. Jedynie opiekun Marokańczyków, Hoalid Regragui, pracuje z drużyną krótko, bo od sierpnia tego roku. Od kiedy Deschamps prowadzi „Trójkolorowych” nasza reprezentacja miała już pięciu selekcjonerów. Niech każdy zatem sam odpowie sobie na pytanie, czy kolejna roszada na tak odpowiedzialnym stanowisku, to dobry pomysł?


Na zdjęciu: „Afera premiowa” mocno nadwątliła pozycję Czesława Michniewicza, którego kontrakt z PZPN-em wygasa wraz z końcem roku.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus