Cornel Rapa: Nic się w Cracovii nie zepsuło

Mateusz Miga: Po niesamowitej serii 7 zwycięstw z rzędu, teraz zanotowaliście dwie porażki w trzech meczach. Coś się zepsuło?
Cornel Rapa: – Nie, nic nie jest zepsute. Tamta seria była niewiarygodna i to normalne, że w końcu przyszedł słabszy okres. Mecz derbowy zaczęliśmy bardzo źle. Znacznie lepszy był początek drugiej połowy, Wdówka miał świetną okazję, ale to Wisła strzeliła gola numer trzy. Teraz musimy ciężko pracować, by wrócić na tamten poziom. Przed nami bardzo ważne dwa tygodnie, które wiele wyjaśnią. Naszym celem jest pierwsza ósemka.

W derbach ostro zaatakował pan Sławomira Peszko. On twierdzi, że za taki faul zostałby wyrzucony z boiska. Pan również uważa, że był to faul na czerwoną kartkę?
– Nie. OK, przyznaję, to był ostry wślizg, ale moją intencją było zagranie piłki. W ostatniej chwili straciłem szanse na to, by ją sięgnąć, ale było już za późno, by się zatrzymać. Sławek mówił mi na murawie, że on zostałby za to wyrzucony, ale ja uważam, że to nie było zagranie na czerwoną kartkę.

Po raz pierwszy w tym sezonie trener ściągnął pana z boiska przed końcem meczu. Bał się, że złapie pan drugą żółtą czy to było z taktycznych powodów?
– Trener już w przerwie powiedział mi, że mogę zostać zmieniony. Normalna decyzja. Trener najlepiej wie, co jet dobre dla zespołu.

Gra pan regularnie, a na koncie ma jednego gola i jedną asystę. Trochę mało…
– Mam dwie asysty. Ale nie zmienia to faktu, że te liczby nie robią wrażenia. Czasem masz pecha, bo napastnik nie wykorzystuje twojego dobrego podania. Najważniejsza jest drużyna, ale chciałbym też, aby moje liczby wyglądały lepiej.

W piątek gracie z Górnikiem Zabrze, który w poprzedniej kolejce sensacyjnie wygrał z Lechem w Poznaniu 3:0.
– Ekstraklasa jest bardzo wyrównana, zespoły z dołu tabeli walczą o przetrwanie. Dobrze to rozumiem, bo w poprzednim sezonie z Pogonią byliśmy w takiej samej sytuacji. Wtedy wychodzisz na boisko z nastawieniem jakbyś walczyć na śmierć i życie. W Rumunii liga nie jest aż tak wyrównana. Są większe dysproporcje między drużynami z czołówki a z dołu tabeli.

Podczas transmisji z meczu derbowego kamery pokazały Andreę Hancę, żonę Sergiu. Była bardzo ekspresyjna. Rozmawialiście na jej temat w szatni?
– Wszyscy to widzieli. Trener trochę żartował na ten temat w szatni. Faktycznie, wyglądało to zabawnie, ale nie znam kontekstu. Nie wiem, czy ona zna się na piłce, ale to był ciekawy obrazek.

W Rumunii zdobył pan cztery tytuły mistrzowskie. Kiedy jakieś trofeum w Polsce?
– Każdy chce zdobywać tytuły. Jeśli nie stawiasz sobie wysoko poprzeczki trudno wejść na wyższy poziom. Na razie skupiamy się na tym, by awansować do górnej ósemki. Nie lubię takich kalkulacji, ale gdybyśmy wygrali z Wisłą Płock albo z Wisłą Kraków dziś bylibyśmy na czwartym miejscu.