Corryn w Łęcznej nie miał litości

Beniaminek z Łęcznej został zmasakrowany na własnym boisku przez drużynę trenera Piotra Tworka.


W mecz lepiej weszli gospodarze, którzy mieli przewagę optyczną, lecz było w tym więcej dymu niż ognia. Tym niemniej w 12 minucie o zdobycie gola mógł pokusić się Adrian Cierpka, ale jego imiennik – Lis poradził sobie ze strzałem pomocnika Górnika Łęczna. W futbolu wrażenie artystyczne na niewiele się przydaje, jeżeli nie jest poparte konkretami. A bardziej konkretni byli goście, którzy w 17 minucie przeprowadzili zabójczą kontrę.

Zainicjował ją Mateusz Czyżycki, który padając na murawę odegrał jeszcze futbolówkę do Milana Corryna. Belg wypuścił w uliczkę Słowaka Adama Zrelaka, który z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem gospodarzy, Maciejem Gostomskim. Korzystny wynik goście utrzymali do końca I połowy.

Po przerwie gospodarze ruszyli do ataku, ale szybko otrzymali sygnał ostrzegawczy. Czyżycki popisał się kapitalnym uderzeniem z dystansu pod poprzeczkę i tylko efektowna interwencja Gostomskiego zapobiegała stracie drugiego gola przez beniaminka z Łęcznej. Chwilę później doskonałą okazję spartaczył Zrelak, który po precyzyjnym dośrodkowaniu Corryna z prawej flanki nie trafił w piłkę! W 52 minucie mleko jednak się rozlało – przy wyprowadzaniu piłki katastrofalny błąd popełnił Tomasz Midzierski. Doświadczonemu stoperowi futbolówkę sprzątnął sprzed nosa Corryn, popędził na bramkę gospodarzy i nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem, zdobywając dla ekipy trenera Piotra Tworka drugiego gola.

W tym momencie Belg miał już na koncie gola i asystę, ale nie zakończył jeszcze swojego koncertu. W 63 minucie po dośrodkowaniu Zrelaka piłkę kolanem odegrał Robert Ivanov, po chwili futbolówkę odbił głową Aleks Ławniczak, a Corryn uderzeniem z woleja umieścił piłkę w bramce zdruzgotanych takim obrotem sprawy piłkarzy Górnika.

W tym momencie sfrustrowani piłkarze z Łęcznej zaczęli desperacko walczyć o zdobycie honorowego gola. Bliski szczęścia był w 64 minucie Bartosz Śpiączka, po którego główce piłka odbiła się od poprzeczki bramki gości, a trzy minuty później Ukrainiec Serhij Krykun strzałem z dystansu „ostemplował” słupek poznańskiej bramki!

W 83 minucie Warta mogła dobić przeciwnika, ale Mateusz Kuzimski nie wykorzystał doskonałego podania Konrada Matuszewskiego i nie trafił w światło bramki gospodarzy. Ale co się odwlecze… W doliczonym czasie gry o górną piłkę dwukrotnie zawalczył Ławniczak, a kończący tę akcję Jan Grzesik głową wpakował ją do bramki, kończąc dzieło zniszczenia beniaminka z Łęcznej. To była autentyczna masakra piłą mechaniczną.


Górnik Łęczna – Warta Poznań 0:4 (0:1)

0:1 – Zrelak, 17 min (asysta Corryn), 0:2 – Corryn, 52 min (bez asysty), 0:3 – Corryn, 61 min (asysta Ławniczak), 0:4 – Grzesik, 90+2 min (głową, asysta Ławniczak).

ŁĘCZNA: Gostomski – Szcześniak, Baranowski, Midzierski (59. Pajnowski), Leandro – Michał Mak (77. A. Jagiełło), Gol, Cierpka (59. Kalinkowski), Krykun – Banaszak, Śpiączka (77. Wojciechowski).Trener Kamil KIEREŚ. Rezerwowi: Nowaczek, Tkacz, Rymaniak, Goliński, Dziwniel.

WARTA: A. Lis – Grzesik, Ivanov, Ławniczak, Matuszewski – Czyżycki, Kupczak – Corryn (73. Rodriguez), Czyż (77. Kuzimski), Jakóbowski (86. Fiedosiewicz) – Zrelak (86. Sopoćko). Trener Piotr TWOREK. Rezerwowi: Prange, Kiełb, Kieliba, Sangowski, Burman.

Sędziował Paweł Malec (Łódź) Widzów 2710. Żółte kartki: Pajnowski (87. faul) – Grzesik (32. faul).

Piłkarz meczu Milan CORRYN.


Na zdjęciu: Katem Górnika Łeczna był dzisiaj Belg Milan Corryn…

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus