Cracovia. Porażka, która szczególnie boli Probierza

Od odejścia z Jagiellonii trener Michał Probierz jeszcze nigdy nie zdobył choćby punktu w Białymstoku!


Trener „Pasów” Michał Probierz chyba dostaje gęsiej skórki, gdy musi jechać na mecz do Białegostoku. Niespełna 49-letni szkoleniowiec rozstał się z Jagiellonią 4 czerwca 2017 roku, a trzy tygodnie później (dokładnie 21 czerwca) zakotwiczył w Cracovii. Od tamtej pory czterokrotnie gościł w stolicy województwa podlaskiego ze swoją drużyną i za każdym razem wracał pod Wawel z pustymi rękami. Wcześniej przegrał 0:1, 1:3, 2:3, a w miniony piątek 1:2. Jakieś fatum?

Krakowianie w meczu z „Jagą” mogli mówić o pechu, bo Rivaldinho trafił piłką w słupek (19 min), a Milan Dimun chciał chyba złamać poprzeczkę (35 min). Alibi to jednak marne, bo strzał w słupek, czy poprzeczkę to strzał… niecelny, mimo że do szczęścia zabrakło kilku centymetrów. Podopieczni Michała Probierza mieli jeszcze inne okazje, by skierować piłkę do bramki rywali, ale albo brakowało im precyzji, albo na wysokości zadania stawał bramkarz Jagiellonii, Xavier Dziekoński. Inna rzecz, że gdyby sędziemu Pawłowi Gilowi nie zabrakło odwagi, to od 41. minuty gospodarze graliby w dziesiątkę. Arbiter z Lublina miał pełne prawo, by wyrzucić z boiska stopera „Żubrów” Błażeja Augustyna, który faulem powstrzymał wychodzącego na czystą pozycję Rivaldinho.

Po końcowym gwizdku arbitra szkoleniowiec Cracovii był wyraźnie niepocieszony.
– Dobrze zaczęliśmy to spotkanie, zdobywając bramkę i kontrolując wydarzenia na boisku – powiedział Michał Probierz. – Mieliśmy kilka sytuacji, żeby zamknąć ten mecz. Tymczasem straciliśmy gola po dośrodkowaniu, na co uczulaliśmy naszych piłkarzy, potem po stałym fragmencie – drugiego, na co również uczulaliśmy zespół, w szczególności na grę w takich sytuacjach Tarasa Romanczuka. W II połowie postawiliśmy wszystko na jedną kartę, stworzyliśmy kilka sytuacji, mieliśmy możliwość zremisowania, a może nawet wygrania tego meczu, ale jeżeli nie wykorzystuje się tylu sytuacji, to trudno odrobić straty. Gdybyśmy zdobyli gola na 2:2, mecz musiałby toczyć się inaczej, bo Jagiellonii pasowała gra z kontry. Zabrakło nam kropki nad „i”. Na pewno porażka jest bolesna, bo zagraliśmy jedno z lepszych spotkań, mimo to przegraliśmy. Jest to jednak dobry prognostyk przed następnymi meczami – mam nadzieję, że gdy dojdą do składu kolejni zawodnicy, będziemy wygrywać.

– Cieszy nas zwycięstwo, na które na swoim boisku czekaliśmy od dłuższego czasu – powiedział zadowolony trener „Jagi”, Rafał Grzyb. – Rodziło się ono w bólach, na szczęście wykorzystaliśmy sytuacje, które stworzyliśmy. Na pewno I połowa była lepsza w naszym wykonaniu, bo w drugiej cofnęliśmy się za głęboko. Wynikało to chyba z tego, że piłkarze zaczęli myśleć przede wszystkim o obronie. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Cracovia walczyła do końca, ale nie wykorzystała swoich sytuacji, zwłaszcza przy wyniku 0:1. W naszej grze było jeszcze dużo mankamentów, ale muszę złożyć chłopakom gratulacje za zaangażowanie i determinację.


Fot. Lukasz Sobala / PressFocus