Cracovia. Dwa razy tańsi

Malmoe FF na papierze ma wszystkie atuty, żeby w konfrontacji z Cracovią w Lidze Europy uchodzić za murowanego faworyta.


Polskim kibicom klub z Malmoe kojarzy się głównie z rywalizacji z Wisłą Kraków. Piłkarze „Białej gwiazdy” wiosną 1979 roku w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, czyli obecnej Ligi Mistrzów, zmierzyli się z drużyną, maszerującą do finału. Na stadionie przy ulicy Reymonta gospodarze wygrali wprawdzie 2:1 po golach Kazimierza Kmiecika i Adama Nawałki, ale w rewanżu, choć po trafieniu Kmiecika prowadzili do 65 minuty, ostatecznie ulegli 1:4. Tamten sezon sprzed 41 lat Szwedzi wspominają do dzisiaj, bo zapisał się w historii klubu, a drugie miejsce w Europie po porażce 0:1 w Monachium z Nottingham Forest to najwyższa pozycja szwedzkiej drużyny w klubowej rywalizacji.

Okazja do rewanżu nadarzyła się Wiśle niespełna 2 lata później, bo w pierwszej rundzie Pucharu UEFA los znowu połączył oba kluby, ale we wrześniu 1981 roku Szwedzi nie dali krakowianom szans u siebie, wyrywając 2:0, a w Krakowie 3:1. Szybko jednak zakończyli wtedy swoją europejską przygodę, bo w drugiej rundzie zostali wyeliminowani przez Neuchatel Xamax.

Po tym historycznym wstępie przejdźmy do dziś, w którym drużyna 20-krotnego mistrza Szwecji i 14-krotnego zdobywcy Pucharu Szwecji także jest bardzo mocna. Świadczą o tym wyniki Ligi Europy z ostatnich dwóch sezonów, w których zespół Malmoe FF przechodził trzy rundy fazy eliminacyjnej, pokonywał przeszkodę w play-off oraz wychodził z grupy. W lutym 2019 roku został wyeliminowany dopiero przez Chelsea FC, a na początku tego roku przez VfL Wolfsburg.

Losowanie marzeń

Dodajmy do tego także krajowe sukcesy, bo wicemistrz z poprzedniego sezonu (w Szwecji gra się wiosna-jesień) w aktualnych rozgrywkach jest liderem. Nic więc dziwnego, że do meczu Ligi Europy z Cracovią, zaplanowanego na 27 sierpnia, podopieczni Jona Dahla Tomassona przystąpią w roli faworyta.

– Najważniejsze dla nas jest to, że zagramy u siebie – powiedział trener Malmoe, gwiazda reprezentacji Danii, w której rozegrał 112 meczów i strzelił 52 bramki, a przez ostatnie cztery lata był asystentem trenera drużyny narodowej.

– To komfortowa sytuacja, a nawet więcej, bo w obecnych warunkach, ze skomplikowanymi podróżami zagranicznymi, można stwierdzić, że było to dla nas losowanie marzeń. Trzeba jednak pamiętać, że puchary rządzą się swoimi prawami. Można mieć zły dzień i zagrać słabo, żeby stracić wszystko. Wcześniej zawsze była szansa rewanżu, ale teraz musimy traktować każdy mecz niczym finał, od pierwszej do ostatniej minuty – dodał szkoleniowiec Szwedów, zapewniając, że jego zespół nie zlekceważy siódmej drużyny polskiej ekstraklasy.

Gorzeń być nie mogło

To, że na obiekcie o nazwie Elda Stadion, który może pomieścić 22,5 tysiąca widzów, z powodu wytycznych sanitarnych dotyczących europejskich rozgrywek nie zasiądą kibice, trudno nazwać handicapem Cracovii. Z punktu widzenia kibica Cracovii można raczej wyniki losowania podsumować słowami: „gorzej już być nie mogło”.


Przeczytaj jeszcze: Mecz o Superpuchar odwołany!


– Czeka nas mecz z bardzo trudnym przeciwnikiem i to na jego boisku – stwierdził trener krakowian Michał Probierz.

– Trzeba się zebrać w sobie i walczyć. Na pewno zrobimy wszystko, by wyjść zwycięsko z tej rywalizacji.

Powodów do optymizmu przed starciem z rywalami, którzy według wyliczeń specjalistów transferowego rynku, jako drużyna są w sumie ponad dwa razy drożsi niż Cracovia, szukają także zawodnicy „Pasów”.

Przepustka do historii

– To ciekawy rywal – powiedział Mateusz Wdowiak, który dwoma golami w półfinale Pucharu Polski z Legią Warszawa i decydującym trafienie w finale z Lechią Gdańsk wystrzelał krakowianom prawo gry w europejskich pucharach.

– Szkoda, że gramy na wyjeździe, ale jesteśmy dobrej myśli. To jest tylko jeden mecz i wierzę, że awansujemy.

Jeżeli tak by się faktycznie stało, to dzień przed 24. urodzinami wychowanek Cracovii zrobiłby sobie i kibicom kolejny historyczny prezent. Nigdy wcześniej bowiem „Pasy” nie awansowały do drugiej rundy europejskich rozgrywek, choć rok temu były bardzo blisko. Dwa remisy z DAC Dunajska Streda – 1:1 na wyjeździe i 2:2 po dogrywce u siebie – oznaczały pożegnanie z Ligą Europy. Jednak przecież solą piłki nożnej są niespodzianki i sensacje, a więc czekamy.


Fot. Rafał Rusek / PressFocus