Cracovia. Dwa światy

To, co działo się w październiku, z perspektywy 2 listopada ma zupełnie inny wymiar. To jakby dwa różne światy, które rozdziela zaduma nad grobami najbliższych. O symbolice Dnia Zadusznego pamiętają także działacze Cracovii, którzy przygotowując oprawę sobotniego meczu z Lechią Gdańsk, pomyśleli o upamiętnieniu zmarłych sympatyków, sportowców oraz trenerów związanych z „Pasami”. Nazwiska tych najbardziej znanych zobaczyć będzie można na stadionowych bandach LED. Znajdą się one także na specjalnych koszulkach, w których rozgrzewać się będą krakowscy zawodnicy. Pamięć o tych, którzy kibicują Cracovii z „niebiańskich trybun”, uczczona zostanie także minutą ciszy, która poprzedzi rozpoczęcie meczu. Do atmosfery tego wyjątkowego dnia zostanie również dostosowana oprawa dźwiękowa meczu. Na stadionie przy ulicy Józefa Kałuży usłyszymy utwory stonowane, które wpiszą się w nostalgiczną aurę. Jednak po pierwszym gwizdku sędziego na murawie nie będzie już miejsca na zadumę i nostalgię. Podopieczni Michała Probierza trzeci raz w tym sezonie stają przed szansą awansu na pierwsze miejsce w tabeli.

W lidze nie ma dogrywek

– Nie chcę wracać do ostatnich dni października i mam nadzieję, że nie będę musiał, bo… początek meczu w Bytowie, gdzie graliśmy pucharowy mecz z II-ligowcem, był w naszym wykonaniu fatalny – powiedział Michał Probierz.

– Gdyby nie to, że przyjechaliśmy na mecz pociągiem, to powiedziałbym, że zostaliśmy w… autobusie. A mówiąc poważnie, zawodnicy myślami nie byli w ogóle na boisku. Oczywiście wiem, że zrobiliśmy siedem zmian w podstawowej jedenastce, więc ci, którzy weszli, muszą sobie sami dać odpowiedź, czy są gotowi do gry w tym zespole. Często słyszę w kuluarach, dlaczego jeden czy drugi zawodnik nie gra. W Bytowie otrzymaliśmy odpowiedź, a roszady dokonane w trakcie gry zmieniły oblicze drużyny. Walczyliśmy do końca, zasypaliśmy bramkę rywala strzałami, z których bardzo dużo było celnych. Do tego doszła dominacja na boisku, ale daliśmy się skontrować i znowu musieliśmy odrabiać straty aż do ostatnich sekund dogrywki. W lidze nie ma dogrywek, więc musimy grać na najwyższych obrotach od pierwszej minuty i wiem, że stać nas na zwycięstwo.

Snajper Jablonsky

Największym zwycięzcą spotkania w Bytowie był stoper David Jablonsky, który strzelił dwa gole. Najpierw wyrównał stan meczu na 1:1, a w ostatnich sekundach dogrywki ustalił wynik na 3:2 dla Cracovii.

– Jako obrońca wracałem z Bytowa niezadowolony, bo straciliśmy dwie bramki i nie zagraliśmy dobrej pierwszej połowy – stwierdził 28-letni Czech.

– Co innego mówiliśmy na odprawie, a co innego robiliśmy na murawie. Powiedzmy sobie szczerze, że dwie stracone bramki w meczu z II-ligowym rywalem, choć każdego szanujemy, to dużo. Jednak jako zawodnik, który pierwszy raz w życiu strzelił w oficjalnym meczu dwa gole, muszę dodać, że bardzo się z tego występu cieszę. Mam nadzieję, że to początek mojej dobrej strzeleckiej passy, bo dwa sezony temu w Lewskim Sofia strzeliłem w sumie w lidze 9 goli i chciałbym ten rekord poprawić.

Dosłownie ciężkie chwile

– W Cracovii w meczu ligowym jeszcze mi się ta sztuka nie udała, ale przed nami już w sobotę kolejny mecz, więc jeśli trener na mnie postawi, postaram się odwdzięczyć zarówno dobrą grą w obronie, jak i bramkami, których potrzebujemy, żeby wygrywać. Trochę niepokoiło mnie moje kolano, bo po brutalnym faulu w Bytowie nasi specjaliści od odnowy musieli się nim troskliwie zająć, żebym w sobotę znowu mógł strzelać i… wytrzymać ciężar radości kolegów. Po bramce dającej nam zwycięstwo z Bytovią wszyscy tak się na mnie rzucili, że dosłownie przeżyłem ciężkie chwile. Jednak taki ciężar jest bardzo miły i czekam na kolejne takie obciążenia – zakończył strzelający stoper.

Na zdjęciu: David Jablonsky (z prawej) „przepchnął” Cracovię w Pucharze Polski, teraz czeka na pierwsze bramki w ekstraklasie.