Pasy rosną w siłę

Takie passy zdarzają się rzadko, ale w Cracovii starają się tym nie emocjonować. Probierz niechętnie wysłuchuje pochwał. Gdy słyszy o tym, że w jego doniczce wreszcie coś wyrosło tylko macha ręką i krzywo się uśmiecha. Wie, że ta pierwsza porażka czyha tuż za rogiem. Czeka tam już długo, bo od listopada zeszłego roku, gdy „Pasy” przegrały na wyjeździe z Lechią Gdańsk 0:1.

Pół roku bez pracy

Od tego momentu wygrywają regularnie, ale droga w górę rozpoczęła się nieco wcześniej. Po przegranych derbach z Wisłą miało miejsce kilka poważniejszych korekt w składzie, m.in. do bramki wszedł Michał Pesković.

Słowak przeżywa już entą młodość, a przecież trzy lata temu przez pół roku bezskutecznie szukał klubu. Wrócił do Polski po krótkiej przygodzie z Nefczi Baku i przez wiosnę pozostawał bezrobotny. –  Wydawało się, że ciężko będzie znaleźć klub, ale nie poddawałem się. Pracowałem z trenerem Piotrem Czopem, który w tym okresie bardzo mi pomógł. Trenowałem z nim w Wodzisławiu i w ten sposób podtrzymałem formę, aż wreszcie – na dwa tygodnie przed startem kolejnego sezonu – trafiłem do Korony. Od razu zacząłem grać, bo byłem tak dobrze przygotowany. To było moje małe zwycięstwo, bo ani na chwilę się nie poddałem – wspomina dzisiaj 37-letni Słowak.

Liczby na mistrzostwo

W Cracovii kojarzy się z tym, co dobre. Gdy wszedł do bramki w poprzednim sezonie – Cracovia zaczęła wygrywać. W tym jest podobnie. Bilans zespołu Probierza z Peskoviciem w bramce jest niezwykły – 14 zwycięstw, 5 remisów i raptem 3 porażki. Z takimi liczbami walczy się o tytuł.

– Byłem przekonany, że wiem, jak pomóc drużynie. Ewidentnie brakowało nam pewności siebie. Gdy wszedłem do bramki to próbowałem jak najwięcej podpowiadać kolegom. Obrona lepiej gra, gdy czuje, że ma z tyłu człowieka, który odpowiada za ustawienie – mówi Słowak. – Cieszę się, że nam idzie, jak ktoś zrobi błąd, to ktoś inny go ratuje. To też zasługa całego zespołu, bo nawet Airam pomaga w obronie. Cały zespół pracuje w defensywie, a efektem jest mała liczba traconych goli – dodaje. W niedzielę Pesković pomógł zatrzymać Legię. Obronił pięć strzałów, a do tego świetnie wprowadzał piłkę – wszystkie 15 podań dotarły do celu.

Trudno byłoby sprowadzić dobrą grę Cracovii tylko do bramkarza, ale solidna gra w defensywie to podstawa tego sukcesu. Od wspomnianych już derbów Krakowa „Pasy” rozegrały 11 spotkań, w których straciły łącznie 5 goli. W ani jednym meczu w tym okresie rywale nie strzelili Cracovii więcej niż jednego gola, za to aż sześć razy Cracovia kończyła mecz z zerowym kontem po stronie strat.

Każdy wie, co robić

Te liczby robią wrażenie, a trudno oprzeć się wrażeniu, że taka gra defensywna to efekt stabilizacji w składzie. – Podczas poprzednich okienek było sporo zmian, trener małymi krokami dążył do przodu, a kręgosłup drużyny już mamy. Teraz wszyscy wiedzą, co mają robić – przekonuje Pesković i dodaje. – Za przykład niech posłuży mecz z Zagłębiem w grudniu. Obrona została wtedy całkiem przebudowana – Rapa został przesunięty z pomocy do obrony, Michal Siplak do środka, a do składu po dłuższej przerwie wskoczyli Michał Helik i Kamil Pestka. Mimo to, każdy wiedział, jak ma się poruszać, wszystko było poukładane. Dlatego teraz tracimy tak mało goli, a też w razie straty jesteśmy w stanie odrobić – przekonuje.

Nie przeszkadza mu brak solidnej konkurencji w klubie. Probierz pożegnał najpierw Grzegorza Sandomierskiego, potem Macieja Gostomskiego. Obok doświadczonego Słowaka w kadrze są nieopierzeni bramkarze – Adam Wilk, Krystian Stępniowski i Filip Majchrowicz. Peszkovicz wygląda w ich gronie jak ojciec. Niższy od całej tej trójki, ale na dziś – jako bramkarz zdecydowanie najlepszy. Obecnie jeden z najlepszych w całej lidze.

Przeklęte karne

Liczby w defensywie się zgadzają, ale konkretów wciąż brakuje z przodu. Mniej zdobytych bramek od Cracovii ma tylko Miedź Legnica. Drużyna Probierza nie wykorzystała w tym sezonie już czterech rzutów karnych. Najpierw pudłował Michał Helik, potem Javi Hernandez, a w niedzielę na Łazienkowskiej Airam Cabrera. Mimo to ten ostatni nadal jest pierwszy do jedenastek. – Ten karny był szalony, bo działo się naprawdę dużo. Mamy na koncie już sporo pudeł, ale będziemy pracować nad tym, by lepiej radzić sobie z jedenastkami – mówi najlepszy strzelec zespołu Cracovii, Javi Hernandez. Po dwóch golach strzelonych na Łazienkowskiej Hiszpan ma na koncie już siedem trafień i znów jest motorem napędowym akcji „Pasów”.

Cracovia skutecznie goni czołówkę. Jeśli będzie w stanie kontynuować dobrą passę, Probierz będzie musiał odwołać to, że… odwołał zapowiedź walki o tytuł mistrzowski. Na razie celem jest trzecie miejsce, a tu różnica wynosi już tylko 6 punktów. Można to zmienić w niedzielę, gdy do Krakowa przyjedzie Jagiellonia, a więc drużyna z trzeciego miejsca. Probierz często zmaga się z zarzutami, że w Polsce poszło mu tylko w Białymstoku. W niedzielę będzie miał świetną okazję, by udowodnić, że w Krakowie też zaczyna mu iść całkiem dobrze.

 

Na zdjęciu: Radość z wyjazdowej wygranej nad Legią była wielka. Cracovia kontynuuje niezwykłą passę.