Cracovia. Prawie na szczycie

Thiago po zdobyciu bramki w Białymstoku chce się cieszyć z pierwszego pucharowego gola i awansu do finału


Do trzeciego w tym sezonie meczu z Rakowem piłkarze Cracovii przystępują podwójnie podbudowani. Po pierwsze, w ligowych starciach podopieczni Michała Probierza dwukrotnie zremisowali ze znacznie wyżej sklasyfikowanymi częstochowianami. Jesienią na swoim boisku odwrócili losy potyczki i choć po 15 minutach przegrywali 0:2 odrobili straty. W 90 minucie strzelili drugiego gola i zeszli z boiska z punktem. Także rewanżowy mecz w Bełchatowie, gdzie nie padła ani jedna bramka, zakończył się remisem, który krakowianie przyjęli z ogromnym niedosytem, bo od 74 minuty grali w jedenastu na dziesięciu.

Za trzecim razem ktoś jednak musi wygrać. W pucharowym starciu, o czym zresztą obydwa zespoły przekonały się w poprzedniej edycji, gdy 19 grudnia 2019 roku po bezbramkowych 120 minutach Pasy w karnych wygrały 4:1 i weszła do ćwierćfinału, tylko jeden zespół schodzi z murawy zadowolony. Cracovia, jak na obrońcę trofeum przystało, wie jak to się robi i trener Michał Probierz nie ukrywa, że chce drugi raz z rzędu pojechać na finał do Lublina oraz wywalczyć prawo gry w europejskich pucharach.

Uratować sezon

– To co było i to co będzie teraz schodzi na dalszy plan – mówi Thiago Rodrigues de Souza. – Teraz koncentrujemy się na Rakowie i liczy się tylko mecz o awans do finału Pucharu Polski. Każdy wie co ma robić. Jesteśmy doświadczoną drużyną, która po powrocie z Białegostoku już na drugi dzień zapomniała o tym co było na boisku Jagiellonii i zaczęła przygotowania do najbliższego, czyli najważniejszego meczu w sezonie, bo tak traktujemy każde spotkanie. To jednak ma dodatkową wagę, bo może nam pozwolić „uratować” ten sezon. Wiadomo jaka jest nasza sytuacja w ligowej tabeli, ale na pucharowej drodze jesteśmy prawie na szczycie, na który już wdrapała się Arka i czeka na swojego finałowego rywala.

Przytłumiona radość

Wprawdzie 24-letni Brazylijczyk zadeklarował, że o meczu z Jagiellonią drużyna Cracovii już zapomniała, ale akurat w jego przypadku, spotkania z zespołem z Białegostoku są szczególne i dają motywację do dalszej pracy.

– To prawda – dodaje Thiago. – Swojego pierwszego gola w ekstraklasie strzeliłem właśnie Jagiellonii, z którą w Krakowie jesienią wygraliśmy 3:1 i pieczętując nasze zwycięstwo mogłem mówić o pełni szczęścia. W rewanżu natomiast po moim trafieniu przeciwnicy dwa razy ulokowali piłkę w naszej bramce i moja radość została przytłumiona. Wprawdzie Raków to nie Jagiellonia, ale w myśl powiedzenia do trzech razy sztuka mam nadzieję, że w tym trzecim moim występie przeciwko drużynie z Częstochowy będę się mógł cieszyć i z pierwszego pucharowego gola, i z awansu. Rok temu, na naszej drodze po Puchar Polski zagrałem w ćwierćfinale z GKS-em Tychy i półfinale z Legią. W tym sezonie wystąpiłem w spotkaniach 1/16 ze Skolwinem Szczecin oraz 1/8 z Wartą Poznań i liczę, że to nie jest koniec pucharowej przygody w tym sezonie, bo marzy mi się finał.

Mocniejsza kadra

Optymistycznie przed półfinałowym starciem z Rakowem nastawiony jest także trener „Pasów” Michał Probierz.

– W Białymstoku zagraliśmy jedno z lepszych spotkań – uważa szkoleniowiec Cracovii. – Wynik był niekorzystny, ale sama gra to taki dobry prognostyk na następne mecze. Mam nadzieję, że gdy jeszcze dojdą nam do składu kolejni zawodnicy to będziemy wygrywać.

W Białymstoku nie mogli wystąpić, mający problemy zdrowotne: Michal Siplak, Jakub Kosecki i Ivan Fiolić. Ich występ w spotkaniu z Rakowem także stoi pod znakiem zapytania, ale za to na pewno do meczowej kadry powróci pauzujący w sobotę za kartki lewy obrońca Luis Rocha.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus