Cracovia. Punkty dodane za wcześnie

 

Po wyjazdowym meczu w Białymstoku, gdzie Cracovia 19 października przegrała 2:3 z Jagiellonią, bramkarz „Pasów” w czterech kolejnych meczach zachował czyste konto. Michal Peskovic zamurował swoją świątynię na 42 dni, albo raczej na 420 minut gry, i to wystarczyło, żeby podopieczni Michała Probierza zdobyli 10 punktów.

W Łodzi słowacki golkiper skapitulował jednak po strzale Daniego Ramireza i zajmujący miejsce w strefie spadkowej ŁKS drugi już raz w tym sezonie pokonał kandydata do mistrzowskiego tytułu. Przypomnijmy, że w lipcu wygrał pod Wawelem 2:1.

– Piłka nożna jest dyscypliną, w której przed meczem jeszcze nikt nie wygrał, ale wielu… przegrało – filozoficznie stwierdził trener krakowian. – Od patrzenia w tabelę i porównywania miejsc zajmowanych przez zespoły, które wychodzą na boisko, też punktów nie przybywa, a nam chyba za wcześnie dodano zdobycz w Łodzi. I choć zaczęliśmy spotkanie bardzo dobrze, mieliśmy swoje sytuacje, to jednak punkty straciliśmy.

Grali za nerwowo

– A jeżeli chce się wygrywać i nie pozwolić przeciwnikowi się odbudować, to trzeba trafiać. Tego nam zabrakło. Ale też w Łodzi graliśmy za nerwowo. Zbyt szybko chcieliśmy wykonać ostatnie podanie, a wystarczyło dokładniej dograć piłkę i ze trzy razy stanęlibyśmy przed szansą na zdobycie bramki.

Pracujemy nad ostatnim podaniem i chcemy grać z meczu na mecz coraz lepiej, a ponieważ przed nami dwumecz z Rakowem, bo w czwartek w Pucharze Polski, a w niedzielne południe o ligowe punkty, to nie ma czasu na rozpamiętywanie łódzkiej porażki. Koncentrujemy się na kolejnym rywalu – zakończył Michał Probierz.

Dwa karne

Grudzień zaczął się więc dla krakowian niezbyt dobrze, a najbardziej zawiedziony by Michal Peskovic.

– Boli mnie ta porażka tym bardziej, że – podobnie jak w pierwszym meczu w Krakowie – również w Łodzi mieliśmy dużo sytuacji, których nie nie wykorzystaliśmy – powiedział słowacki bramkarz. – Wtedy strzelaliśmy w słupki i poprzeczki, a przeciwnicy karnym przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. W rewanżu po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić 3:1, bo my mieliśmy trzy znakomite okazje, a gospodarze jedną. Po przerwie wychodziliśmy na boisko z myślą, że podkręcimy tempo i wygramy, ale nie spodziewaliśmy się, że taki karny zostanie podyktowany przeciwko nam. Byłem blisko obrony, bo wyczułem, gdzie poleci piłka, ale była dobrze uderzona, pod poprzeczkę, i nie miałem szans.

Dośrodkowania do poprawki

– Ten strzał zadecydował o naszej porażce, bo po stracie gola już nie stworzyliśmy bramkowej okazji. Do poprawy są szczególnie stałe fragmenty gry. Trener zwracał nam już uwagę po poprzednim meczu, że musimy lepiej dośrodkowywać, bo mamy z tym problemy i choć pracowaliśmy nad tym elementem na treningach, to w meczu problem się powtórzył. Musimy więc nadal nad tym popracować, bo mamy jeszcze przed sobą w tym roku jeden mecz pucharowy i trzy spotkania ligowe. Dlatego najważniejsze teraz to awans do ćwierćfinału Pucharu Polski oraz zdobycie 12 punktów, żeby z uśmiechem zakończyć ten rok – zakończył Michal Peskovic.

Na zdjęciu: Michal Peskovic już zdążył się stęsknić za zwycięstwami.