Cravovia. Wraca po kontuzji

Michel Gardawski zapewnia, że bez względu na to, czy wychodząc na mecz z Lechem, czy ze Skolwinem, Cracovia ma ten sam cel.


Po ponad dwóch miesiącach Michael Gardawski znowu rozegrał cały mecz. 18 lipca żegnając się z Koroną Kielce zapisał na swoim koncie zwycięstwo 2:0 z ŁKS-em Łódź, a później przeprowadził się do Cracovii i leczył kontuzję. Gdy już wyzdrowiał to przeszedł ligową przymiarkę w koszulce w pasy, wchodząc na boisko przy stanie 0:2 na drugą połowę przegranego 1:3 meczu wyjazdowego ze Śląskiem Wrocław, a następnie zaliczył pełne 90 minut w poznańskim remisie podopiecznych Michała Probierza.

– Kontuzje i koronawirus spowodowały, że przed meczem z Lechem, przed którym jeszcze urazu doznał Tomas Vestenicky i nie mógł być brany pod uwagę do gry, pole manewru miałem ograniczone do minimum – przypomina trener Cracovii. – Michael Gardawski okazał się więc w pewnym sensie „zbawieniem” dla naszej obrony.

Pomógł jej zagrać dobry mecz, ale w tym całym naszym personalnym rozgardiaszu wyszedł brak cwaniactwa w wykańczaniu sytuacji, bo w Poznaniu mieliśmy okazje, żeby zdobyciem drugiej bramki zamknąć mecz Nie zrobiliśmy tego i straciliśmy gola w końcówce po kontrze przez co uciekły nam dwa punkty. Teraz mamy już coraz więcej zdrowych zawodników do dyspozycji i czas pracuje na naszą korzyść.

Walczyli jako zespół

Mówiąc te słowa trener „Pasów” nie wiedział jeszcze, że dostanie dodatkowy tydzień na spokojną pracę, bo zaplanowany na sobotę wyjazdowy mecz krakowian w 1/16 Pucharu Polski ze Świtem Skolwin został odwołany. U dwóch zawodników szczecińskiej drużyny stwierdzono zakażenie koronawirusem. Michael Gardawski musi więc znowu czekać na swoją kolejną szansę gry w wyjściowej jedenastce, do której wskoczył w Poznaniu i udowodnił, że trener może na niego liczyć.

– Fajnie, że znowu miałem możliwość rozegrania 90 minut, bo długo leczyłem kontuzję i prawie dwa miesiące nie grałem, a przed meczem w Poznaniu wszedłem tylko na drugie 45 minut meczu ze Śląskiem we Wrocławiu – wyjaśnia wychowanek SC Koeln-Weiler-Volkhoven 1948.

– Cieszę się więc z tego, że miałem okazję zagrać, ale nie jestem w pełni zadowolony, bo chcieliśmy wygrać i byliśmy blisko. Szkoda, że w końcówce straciliśmy gola i to w sytuacji, w której zawodnik Lecha zaatakował mnie w walce o górną piłkę. Sędzia mógł odgwizdać faul, ale nie musiał. Analizował to jeszcze na VAR-ze i w końcu uznał gola, dzięki któremu Lech wyrównał, ale ważne jest to, że do końca walczyliśmy jako zespół. Byliśmy skoncentrowani na grze i zarówno w defensywie jak i w ofensywie współpracowaliśmy bardzo dobrze i to jest ważne na przyszłość.


Czytaj jeszcze: Dominacja nagrodzona punktem

Sięgnąć po wygraną

– Mnie cieszy, że wytrzymałem w Poznaniu do końca, że wróciłem do treningów i gry. Byłem zmęczone po meczu, bo jednak te dwa miesiące bez gry, spowodowały, że straciłem formę fizyczną, ale odzyskuję ją z dnia na dzień i myślę, że z meczu na mecz będzie lepiej. To z kim gramy jest bez większego znaczenia. Czy to chwalony za grę w Lidze Europy i mający duże umiejętności Lech czy też Jagiellonia Białystok, która teraz czeka w kolejce.

Trenerzy dokonują analizy i dzień przed meczem w hotelu mamy zajęcia taktyczne, a później jeszcze na boisku podczas treningu ćwiczymy ustawienie. Wszystko po to, żeby w każdym meczu walczyć o zwycięstwo, bo po to wybiegamy na boisko. W Poznaniu się nie udało więc wzięliśmy jeden punkt i wróciliśmy do domu, żeby to przeanalizować oraz pracować i w najbliższym meczu sięgnąć po wygraną – kończy Michael Gardawski.


Na zdjęciu: Michael Gardawski (w środku) przekonuje, że Cracovia jest nastawiona na zwycięstwo w każdym meczu.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus