Ćwierćfinału nie będzie, ale „dziesiątka” wciąż możliwa

Po zasłużonej porażce z Węgrami 26:30 biało-czerwonych zabraknie w najlepszej „ósemce” mundialu w Egipcie. Wygrana z Niemcami – początek dziś o 20.30 – byłaby jednak miłym pożegnaniem budującego dla nich turnieju.


Najważniejsze rozstrzygnięcia w grupie I rundy głównej mistrzostw świata zapadły w sobotę, już na kolejkę przed zakończeniem rywalizacji w poniedziałek. Najpierw Hiszpania zgodnie z planem wypunktowała Urugwaj (38:23), a następnie Polska przegrała z Węgrami 26:30, co przesądziło o tym, że do najlepszej „ósemki” turnieju w Egipcie awans wywalczyły ekipy mistrzów Europy i Madziarów.

Realne nawet 9. miejsce

Biało-czerwoni dziś o 20.30 zagrają z Niemcami o 3. miejsce w grupie i 9-12. w mistrzostwach świata, co dla młodej drużyny trenera Patryka Rombla byłoby dużym osiągnięciem. Do tego potrzebują zwycięstwa. Po sobotnich spotkaniach obie drużyny mają w dorobku po 4 punkty; na razie dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu wyżej są Niemcy (+31 do +19).

Na miejscach od 9. do 12. uplasują się zespoły z trzecich miejsc grup drugiej fazy mistrzostw. O kolejności zadecyduje liczba zdobytych punktów, a w dalszej kolejności bilans bramkowy i liczba rzuconych goli. Jeśli Polacy wygraliby z Niemcami, istnieje duża szansa, że zakończą turniej w czołowej dziesiątce.

W przypadku remisu lub porażki biało-czerwoni zajmą 4. miejsce w grupie, a tym samym zostaną sklasyfikowani między 13. a 16. pozycją.

Szkoda tych błędów

Po dobrych meczach w pierwszej fazie mistrzostw – z Tunezją, Hiszpanią i Brazylią – nadzieje przed potyczką z Węgrami były spore, ale tym razem nasz zespół pokazał swoją gorszą twarz – wciąż zbyt niestabilną, nonszalancką – który seryjnie popełnia niewymuszone błędy. W rezultacie Madziarzy wygrali pewnie, po raz kolejny pozbawiając nas złudzeń – podobnie jak w 1/8 finału MŚ 2013 roku.

Polacy prowadzili tylko raz, na otwarcie, po trafieniu Tomasza Gębali. Za chwilę Arkadiusz Moryto mógł podwyższyć wynik, nie wykorzystał jednak pierwszego rzutu karnego w Egipcie – w 18. podejściu! Z tego pojedynku zwycięsko wyszedł bramkarz Roland Mikler.


Czytaj jeszcze: Węgrzy lepsi, koniec marzeń

Nasi tradycyjnie już dobrze bronili, odcinali od podań asa atutowego Madziarów, obrotowego Bence Banhidiego, ale w ataku pozycyjnym gubili piłkę, a sędziowie gwizdali im błędy kroków lub zasłony. To napędzało kontry Węgrów – w ten sposób tylko w pierwszych 30 minutach skarcili nas aż 6 razy, a Polacy nie potrafili się zrewanżować.

Błyszczał lider Madziarów, Mate Lekai, który nie tylko świetnie dogrywał partnerom, ale sam finalizował kontry i zaskakiwał rzutami ze środka; jego 7 goli do przerwy i prowadzenie rywali 16:10 praktycznie ustawiły mecz. – Węgrzy pokazali, że są bardzo mocną drużyną, będą walczyć w Egipcie o medale – mówił już po meczu asystent Rombla, były znakomity obrotowy Bartosz Jurecki.

Zabrakło zimnej krwi

W drugiej połowie dobrą zmianę w bramce dał Mateusz Kornecki, nasz zespół ryzykował grą siódemką w ataku, ale ograniczył błędy w rozegraniu, niestety marnował okazje sam na sam z Miklerem. – Szkoda, że w niektórych sytuacjach ręka zadrżała, bo gdybyśmy doszli na 2-3 bramki, Węgrzy byliby pod presją i mogli popełniać błędy – żałował kapitan Polaków Piotr Chrapkowski.

Dystans pod koniec nieznacznie się zmniejszył do 4-5 goli, ale to było za mało, by zasiać niepokój w szeregach Węgrów.

– Szkoda pierwszej połowy. Wszystko idzie dobrze, zdobywamy łatwe bramki w ataku, natomiast po chwili robimy proste błędy i rywale strzelają 6 goli z kontr i bez większego wysiłku powiększają przewagę. Na takim poziomie to niedopuszczalne. Zabrakło nam zimnej krwi w ataku w pierwszej połowie. Pozytywne, że w drugiej nie oddaliśmy meczu, do końca walczyliśmy o każdą piłkę, ale doświadczenie węgierskiego zespołu wzięło górę – podsumował Patryk Rombel.

Polacy wciąż mogą jednak zakończyć swój udział w mistrzostwach – tak jak je zaczęli – zwycięstwem… – Mam nadzieję, że taki mecz jak ten z Węgrami nauczy nas jak wygrywać w przyszłości podobne spotkania o stawkę i przeżyjemy jeszcze wiele wspaniałych chwil – dodał „Chrapek”.


4,5

ROKU czeka Polska na wygraną z europejskim rywalem w oficjalnym turnieju; po raz ostatni udało się to 17 sierpnia 2016 r. w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro – 30:27 z Chorwacją. Potem nie powiodło się w MŚ 2017, Euro 2020 i w dwóch meczach MŚ 2021 (w ME 2018 i MŚ 2019 biało-czerwoni nie grali).


Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus