Czarne chmury nad głową trenera z Bułgarskiej

Zaledwie jeden punkt zdobyty w pięciu ostatnich meczach ligowych – to wstydliwy bilans szkoleniowca poznańskiego Lecha, Ivana Djudjevicia. A to przecież Serb – legitymujący się również portugalskim obywatelstwem – miał być tym facetem, który ze swoją drużyną zrzuci z piedestału Legię Warszawa. Na razie jednak to „Kolejorz” szamoce się jak przysłowiowa ryba w sieci, zaś widoki na mistrzowską koronę są marne.

Przyznajmy, na początku wszystko szło jak z płatka, a ekipa z Bułgarskiej kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. Po czterech kolejkach był komplet punktów i fotel lidera (wygrane z Wisłą Płock, Cracovią, Śląskiem Wrocław i Zagłębiem Sosnowiec), ale w 5. rundzie sprawnie działający mechanizm po prostu zaciął się. Klęska (2:5) na własnym boisku z „Białą gwiazdą” została odebrana jako wypadek przy pracy, wprawdzie bolesny, lecz do przełknięcia. Nikt nie zorientował się, że nadciągają czarne chmury.

https://sportdziennik.pl/piast-nie-zachwycil-ale-i-tak-wywiozl-z-poznana-punkt/

W następnych kolejkach „Kolejorz” był chłopcem do bicia, a w pojedynkach z nim ulżyli sobie Zagłębie Lubin, Legia, Arka Gdynia i w mniejszym stopniu Piasta Gliwice, który wywiózł remis z Bułgarskiej. Po ostatniej porażce w Trójmieście Ivan Djurdjević próbował nadrabiać miną, chociaż było jasne jak słońce, że jego orkiestra fałszuje.

– Nie życzyliśmy sobie takiej sytuacji, jednak sami jesteśmy sobie winni – stwierdził trener Lecha. – Powtórzę jednak to, co powiedziałem moim zawodnikom po meczu z Arką: musimy być razem. Nikt nam nie pomoże z tego wyjść. Dobrze, że spotkanie w Pucharze Polski z ŁKS-em Łódź jest tak szybko. Nie ma zbyt wiele czasu na zaprzątanie sobie głowy i analizowanie tego co było. Musimy wyjść na boisku i dać z siebie wszystko. Nie naprawimy wszystkiego jednym meczem, ale zwycięstwem chcemy zrobić mały krok ku lepszemu jutru. Może to wlać w nas wszystkich nadzieję. W ostatnich kolejkach sprawiliśmy kibicom wiele przykrości naszą postawą. Jesteśmy tego świadomi. Wspomnienia poprzednich pucharów potęgują jeszcze to uczucie. W sytuacji, w której się znajdujemy jest to dla nas dodatkowa motywacja.

W praniu okazało się, że były to tylko pobożne życzenia szkoleniowca. „Kolejorz” okrutnie męczył się z rezerwami pierwszoligowca (w wyjściowej jedenastce łodzian w porównaniu do ostatniego meczu ligowego było aż dziewięć zmian), a zwycięskiego gola poznaniacy zdobyli dopiero w ostatniej minucie dogrywki. – Nie ma żadnej euforii, przyjmujemy wynik z pokorą i musimy dalej mocno pracować, żeby z tego wyjść – powiedział Djurdjević po zwycięstwie z ŁKS-em. – Przechodzimy moment jaki przechodzimy. Piłkarzom nie jest łatwo. Chciałbym odbudować ten zespół i ten klub, bo mieliśmy w ostatnich latach spore problemy. Jeśli ktoś myślał, że to jest łatwe, to widział choćby po spotkaniu w Łodzi, że nie jest. Wykonaliśmy mały krok ku lepszemu, by zawodnicy znowu uwierzyli i walczyli dalej.

Najbliższy mecz z Miedzią Legnica przyniesie odpowiedź, czy kryzys został zażegnany, czy dni Djurdjevicia na Bułgarskiej są policzone.