Czas apokalipsy!

Poziom pojedynku o Superpuchar Polski bynajmniej nie przysporzył mu prestiżu. Oba zespoły prezentowały bardzo chaotyczny futbol, któremu brakowało jakości.


Niektórzy nazywali ten mecz Supersparingiem, bo nie dość, że termin był niedogodny, wrzucony na siłę w przerwę reprezentacyjną, to po obu stronach brakowało kilku istotnych ogniw. Bardziej osłabiona była Legia, które radziła sobie nie tylko bez kilkunastu zawodników (powołania i kontuzje), ale także bez trenera Czesława Michniewicza, który był zajęty pracą w reprezentacji Polski do lat 21. To właśnie on… powołał do kadry podstawowego bramkarza „Pasów” Karola Niemczyckiego, choć z racji dość luźnego podejścia do Superpucharu Polski i tak dość prawdopodobne było, że między słupkami stanie Lukas Hrosso.

Żądamy nowego prezesa

Mimo braków warszawiacy i tak wystawili mocny skład, bo trzeba im przyznać, że na krótką ławkę to oni narzekać nie mogą. Spotkanie jednak nie należało do pasjonujących, ponieważ Cracovia skupiała się głównie na przeszkadzaniu, co szło jej bardzo dobrze – albo może to Legia atakowała słabo. Gospodarze w pierwszej połowie mieli tylko… jedno niegroźne uderzenie Bartosza Kapustki, oddane tuż przed przerwą. „Pasy” w swoich pojedynczych wypadach tych prób miały więcej, udało im się trafić nawet w światło bramki, lecz zagrożenie również było zerowe.

Dużo ciekawiej niż na boisku było na trybunach, gdzie kibice stołecznych gospodarzy jasno dawali znać, co sądzą o prezesurze Dariusza Mioduskiego – a nie była to opinia pochlebna. Mecz rozpoczął się kilkominutowym opóźnieniem z powodu zadymienia boiska przy okazji oprawy z hasłem: „Czas Apokalipsy. Dramat w reżyserii Dariusza Mioduskiego”. Dość szybko pojawiły się także okrzyki pytające o to, gdzie są puchary i obiecana silna Legia, a potem został wywieszony transparent „Mioduski, żądamy nowego prezesa!”. Oberwało się też Michniewiczowi, który u niektórych sympatyków Legii nie cieszy się zbytnią sympatią.

Nie było super

Ze sportowego punktu widzenia jedynym istotnym wydarzeniem pierwszej połowy była kontuzja Mateusza Wieteski, którego zastąpił Inaki Astiz. Starty pojawiły się też u krakowskiego zdobywcy Pucharu Polski, w którego szeregach po godzinie gry urazu nabawił się Dawid Szymonowicz, zastąpiony przez Diego Ferraresso. „Pasy” zresztą przechodziły wtedy ciężki okres, bo był to moment mocniejszych ataków Legii, która nawet zdobyła gola – z tym że Thomas Pekhart był na spalonym. Cracovia odpowiedziała… ręką Igora Lewczuka w polu karnym „Wojskowych”, której jednak sędzia Wojciech Myć nie potraktował jako przewinienia.

Wraz z upływem minut trenerzy dokonywali kolejnych roszad w swoich jedenastkach, ale trudno było tutaj mówić o jakimś wymiernym efekcie. Trzeba powiedzieć wprost, że mecz o Superpuchar Polski – nie po raz pierwszy w swojej historii – wcale nie był super, a grę obydwu zespołów można było nazwać zwykłą kopaniną. Dwoił się i troił Luquinhas po stronie Legii, ale Cracovia dobrze blokowała te ataki – sama nie będąc w stanie oddać żadnego strzału w drugiej połowie.

Tak jak zapowiadało się przez większość meczu, o rozstrzygnięciu starcia o Superpuchar Polski musiały zadecydować rzuty karne, ponieważ w regulaminie nie przewidziano dogrywki.

Tak jak zapowiadało się przez większość meczu, o rozstrzygnięciu starcia o Superpuchar Polski musiały zadecydować rzuty karne, ponieważ w regulaminie nie przewidziano dogrywki. Te lepiej egzekwowała Cracovia, która wygrała w serii „jedenastek” 5:4. Zadecydował o tym Paweł Wszołek, który nie wykorzystał swojej szansy.


Legia Warszawa – Cracovia 0:0 – rzuty karne 4:5

LEGIA: Cierzniak – Juranović, Lewczuk, Wieteska (24. Astiz), Rocha (84. Stolarski) – Martins (77. Cholewiak) – Wszołek, Luquinhas, Kapustka (58. Antolić), Valencia – Pekhart (66. Lopes). Trener Marek SAGANOWSKI.

CRACOVIA: Hrosso – Rapa, Marquez, Rodin, Szymonowicz (57. Ferraresso) – Sadiković – Fiolić, Dimun, van Amersfoort, Alvarez (78. Vestenicky) – Rivaldinho (74. Piszczek). Trener Michał PROBIERZ.

Sędziował Wojciech Myć (Lublin). Widzów 10500. Żółte kartki: Ferraresso, Rapa.


Na zdjęciu: Na boisku było mało piłkarskiej jakości.

Fot. Adam Starszyński/Press Focus