Czas decyzji…

Maciej Urbanowicz wiele sobie obiecywał mistrzowskim turnieju, ale będzie go oglądał w telewizji.


Przed selekcjonerem Robertem Kalaberem oraz jego współpracownikami bliski jest dzień, w którym trzeba podejmować ostateczne decyzje personalne.

– Strasznie tego nie lubię, bo przecież razem z chłopakami wykonaliśmy kawał roboty i wszyscy byli w pełni zaangażowani, a teraz trzeba dokonać wyboru i zmierzyć z tą trudną sytuacją. Mam pewne przemyślenia, ale na razie odwlekam ten moment. W końcu jednak trzeba będzie postawić sprawę jasno – tak mówił po drugim meczu z Węgrami słowacki szkoleniowiec.

Największy pechowiec

Maciej Urbanowicz, jeden z najbardziej doświadczonych reprezentantów, cieszący się sporym zaufaniem trenera Kalabera, może mówić o sporym pechu. 36-letni gdańszczanin ma za sobą 175 występów w barwach narodowych, 35 goli oraz 9 występów w mistrzostwach świata. Wydawało się, że wszystko układa się po jego myśli, bo przecież był na każdym zgrupowaniu kadry i nie odpuścił żadnego meczu w tym sezonie.

– W drugim meczu w Mariborze zderzyliśmy się ze Słoweńcem kolanami i gdy zjechałem do boksu wiedziałem, że źle to wyglada – mówi „Urbi”. Kolano bolało, bo zostały naruszone więzadła poboczne. Próbowałem wyjść na lód, ale to nie miało sensu. Nie chciałbym sobie „załatwić” kolejnego sezonu. Leczenie tej kontuzji trwa od czterech do sześciu tygodni i trzeba się wykazać cierpliwością. Za dwa tygodnie będę powoli się ruszał i szykował organizm do letnich przygotowań.

Dobry kierunek

Biało-czerwoni w końcu powrócili do Dywizji 1A po ubiegorocznym turnieju w Tychach.

– Skoro mnie zabrakło w poprzednim w turnieju i był awans, to może teraz reprezentacja też zajmie premiowane miejsce – zastanawia się z uśmiechem Urbanowicz. – Dużo pracy włożyłem w tym sezonie, by znów znaleźć się w reprezentacji. Grałem w zespole od początku i teraz dopadł mnie pech. W sezonie mieliśmy dobre przygotowania, a w ostatnim czasie okazję gry z silnymi rywalami. Z tego grona najwyżej cenię Łotwę i mieliśmy okazję wygrać, wykorzystując obecność mało doświdaczonego bramkarza. Mieliśmy niezłą skuteczność. Mecze ze Sloweńcami oraz Węgrami były wyrównane i na dobrym poziomie. Najważniejsze, że w reprezentacji wszystko jest odpowiednio ułożone. Mamy zawodników na wskroś ofensywnych, ale również i takich, którzy mają zadania defensywne. Każdy wie, jakie ma zadanie i stara się z niego wywiązać jak najlepiej. Moi koledzy doskonale zdają sobie sprawę co ich czeka i w każdym meczu muszą solidnie pracować na końcowym wynik.

Czekać czy też nie?

Trener Kalaber ma jeden poważny problem do rozwiązania. Obrońca Paweł Dronia z Ravensburg Towerstars w 2.DEL gra finał z Bad Nauheim, gdzie jest 3-1 i następny mecz dzisiaj. Z kolei Aron Chmielewski z Ocelarzi Trzyniec wystepuje w finale ekstraligi czeskiej i jego drużyna prowadzi z Mountfield HK 3-1. Jutro kolejny mecz i może nastąpić koniec rywalizacji. Obaj są niewątpliwie wartościowymi zawodnikami i o tym nikogo nie trzeba przekonywać. Jednak ani jeden, ani drugi w tym sezonie nie miał okazji pojawić się na zgrupowaniu kadry i rozegrać chociażby jeden mecz.

Trener Kalaber często nagabywany przez dziennikarzy o tych zawodników taktownie milczy. Szkoleniowiec znalazł się w trudnej sytuacji, bo przecież z kadrowiczami trenuje już od kilku tygodni i tworzą zgraną grupę. Jeżeli rywalizacja zakończyłaby się w środę, trzeba byłoby się poważnie zastanowić. Gdyby jednak rywalizacja się przedłużyła, pozostawienie wolnego miejsca wiąże się ze sporym ryzykiem, bo przecież w Nottingham trzeba grać na pełnych obrotach. Obojętnie jaką decyzję podejmie trener Kalaber ze swoim współpracownikami, to i tak znajdzie grono niezadowolonych. W tym zawodzie, piastując takie stanowisko zawsze jest się narażony na krytykę. Nie zazdrościmy Kalaberowi sytuacji w jakiej się znalazł i czekamy do jutra na decyzję!


Na zdjęciu: Maciej Urbanowicz może tylko trzymać kciuki za kolegów.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus.pl