Czas leczy rany?

Cała – krótka – rozmowa ze „Sportem”, z której pochodzi powyższy cytat, miała charakter nieoficjalny, nie cytujemy więc autora tych słów. Nie ma jednak wątpliwości, że – niezależnie od „wrześniowego maratonu”, czyli czterech gier w ciągu 11 dni – tylko wygrana w środowej potyczce GieKSy z Odrą ocali posadę Jacka Paszulewicza.

Rewolucja zamiast wietrzenia

„Każdy jest kowalem własnego losu” – stare porzekadło idealnie pasuje do sytuacji obecnego szkoleniowca oraz… dyrektora sportowego katowickiego klubu, Tadeusza Bartnika. To ten drugi – biorąc pełną odpowiedzialność za tę decyzję (by przytoczyć jego własne słowa z początku roku) – zdecydował się w styczniu na roszadę na trenerskiej ławce. Latem zaś przeprowadził rewolucję personalną, przy której zmiany z poprzednich okienek transferowych można nazwać co najwyżej „wietrzeniem szatni”. Pomijając wychowanków, w minionych dwóch miesiącach przy Bukowej pojawiło się 19 nowych twarzy!

Cytując pana Alberta…

Drastyczne zmiany w szatni GieKSy to nic nowego – zwłaszcza od momentu, w którym właścicielem klubu stało się miasto, a środki z budżetu gminnego zaczęły płynąć wartkim strumieniem. Oczywiście „szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” (Albert Einstein), trudno jednak nie odnieść wrażenia, że w ratuszu nikt tych słów nie zna i nie wyciąga wniosków z doświadczeń lat minionych. Bo przecież każda kolejna rewolucja generuje ogromne koszty, żadna natomiast nie przyniosła efektów. GKS wciąż pokutuje w pierwszej lidze, a frustracja fanów owocuje dramatycznym spadkiem frekwencji…

Czy Jacek Paszulewicz po dzisiejszym meczu zachowa posadę? To zależy (w niewielkiej części) od niego i (w decydującej mierze) od jego podopiecznych. My – pozostając w konwencji eisteinowskiego szaleństwa – przypomnimy parę faktów.

„Brzęczkowy” wyjątek

Latem 2015, kiedy u steru GKS-u stał Piotr Piekarczyk, przy Bukowej pojawiło się 9 nowych graczy. Ówczesny dyrektor sportowy, Grzegorz Proksa, postawił na „walczaków”i graczy z dobrą pierwszoligową marką. Ale Wojciech Trochim, Maciej Bębenek czy Filip Burkhardt po 9 meczach (by równać do obecnej sytuacji) mieli na koncie tylko 9 punktów, a drużyna plasowała się na 15 miejscu! Zresztą właśnie w tym momencie zakończyła się trenerska przygoda „Orzecha” z GieKSą.

Jego następca, Jerzy Brzęczek – z dyrektorem sportowym w osobie Dariusza Motały – latem 2016 sięgnął po 11 nowych piłkarzy. I okazał się jedynym na przestrzeni analizowanych czterech sezonów trenerem, który dość szybko „ogarnął” nowych ludzi. „Jego” GKS po 9 kolejkach miał 16 punktów, co dawało mu wtedy 3 pozycję! Kuriozalne wpadki w końcówce sezonu przekreśliły jednak dorobek wcześniejszych 10 miesięcy.

Powtórka „z rozrywki”

Lato 2017 znów było gorące przy Bukowej, a zawiadujący (jeszcze, choć już wtedy mówiono o jego rychłych przenosinach do Lubina) transferami dyrektor Motała w rewolucyjnym szale poszedł znów o krok dalej niż rok wcześniej, angażując 12 nowych graczy. Piotrowi Mandryszowi układanie owych klocków zajęło sporo czasu. Dość powiedzieć, że po 9. meczu jego podopieczni byli w tabeli na 16 pozycji, mając ledwie osiem „oczek”. Owszem, trochę więcej niż obecny team Paszulewicza, ale był to dorobek dalece niesatysfakcjonujący…

Dwanaście miesięcy później mieliśmy – wspomnianą na wstępie – rewolucję w postaci 19 nowych graczy. Rewolucję, która na razie spowodowała przekroczenie planów budżetowych sekcji o kilkanaście procent i która być może już dziś… „pożre” swych autorów. Z drugiej strony – może też okazać się „nowym otwarciem”. Bo w poprzednich trzech latach – jak pokazuje zestawienie zamieszczone obok – właśnie 10. kolejka okazywała się dla GieKSy przełomowa…