Bundesliga. Czas postawić na ligę

Piotr Tubacki

W czwartek plan był jasny. RB musiał pokonać u siebie Rosenborg, który do tamtego momentu przegrał wszystkie swoje mecze grupowe, i liczyć na to, że pewny awansu „imiennik” z Salzburga pokona na wyjeździe Celtic. Resztę zrobiłby już bilans bramek, który w szkockim przypadku pozostawał ujemny. Austriacy swoje zadanie wykonali. Wygrali w Glasgow, ale Niemcy zaprzepaścili swoją szansę i zremisowali po golu straconym w końcówce oraz po wielu niewykorzystanych szansach.

Wzajemne obwinianie

– Rozczarowanie jest wielkie. Zagraliśmy dzisiaj dobrze, ale nie potrafiliśmy zdobyć drugiego gola, za co Rosenborg nas skarcił. Potem skutecznie się bronił i nie byliśmy w stanie nic zrobić – tłumaczył się po meczu kapitan RB Willi Orban,. Nieco mniej pokory miał trener i dyrektor sportowy w jednej osobie, czyli słynny Ralf Rangnick – Zwycięzca mógł być tylko jeden. Stosunek strzałów wynosił 23 do 7 na naszą korzyść i nie mogę winić chłopców, bo próbowaliśmy wszystkiego. Wykonaliśmy całkiem dobrą robotę – mówił Niemiec.

Nie wszyscy jednak wykazali się taką słowną kurtuazją. – Każdy wie, co dzisiaj pokazał. Jeśli uważa, że to wystarcza, to proszę bardzo. Ale tak nie jest – wypalił po meczu Marcel Sabitzer, krytykując swojego kolegę Jeana-Kevina Augustina, który z powodu słabego występu został zdjęty w przerwie. Pojawiły się też głosy powątpiewające w słuszność rotacji trenera, który na mecze Ligi Europy potrafił wystawić prawie zupełnie inną jedenastkę niż w Bundeslidze. Problem Lipska jest jednak taki… że w Niemczech tylko Bayern ma węższą kadrę od nich!

Po co komu Liga Europy?

Dlatego też niektórzy sugerowali, że RB nie specjalnie zależało na tym, aby awansować do dalszej fazy Ligi Europy. Jak powszechnie wiadomo te rozgrywki nie są tak prestiżowe jak Liga Mistrzów, co było widać gołym okiem po wczorajszych trybunach lipskiego stadionu – zaledwie 16957 widzów oglądało spotkanie decydujące o awansie, podczas gdy cały obiekt ma prawie 45 tysięcy miejsc. Czy warto więc męczyć się w „pucharze pocieszenia” kosztem wyników w lidze?

Na krajowym podwórku Lipskowi idzie bardzo dobrze i choć w ostatnich 3 kolejkach przegrał dwukrotnie, to i tak twardo trzyma się w ścisłej czołówce. Zajmuje czwartą lokatę, która gwarantuje występy w Lidze Mistrzów, a zakwalifikowanie się do tych rozgrywek jest dla ekipy sponsorowanej przed Red Bulla najważniejszym zadaniem. Jednak mając tak wąską kadrę, której, co naturalne, przydarzają się kontuzje, granie w tych mniej prestiżowych rozgrywkach dodatkowo obciąża mocno eksploatowanych piłkarzy. Na brak pieniędzy RB narzekać nie może, więc z czysto pragmatycznego punktu widzenia granie w Lidze Europy po prostu się im nie opłaca. Chociaż słowa Sabitzera każą twierdzić, że są w Lipsku osoby, którym na awansie zależało.