Czas pracuje na korzyść Hyballi

Trener Wisły Kraków pochwalił swoją drużyną po przegranym meczu.


W derbach Krakowa Wisła prowadziła 1:0 do 85 minuty, bo wtedy – od 67 minuty grając w dziesiątkę – podopieczni debiutującego na trenerskiej ławce Białej gwiazdy Petera Hyballi stracili gola i dwa punkty. W klasyku z Legią zdobyte w 12 minucie prowadzenie utrzymywało się do 81 minuty, ale w ostatnich sekundach warszawianie dwa razy pokonali Mateusza Lisa i poznający polską ekstraklasę niemiecki szkoleniowiec musiał przełknąć gorycz porażki.

– Oczywiście, zawsze, kiedy pojawia się nowy trener, oczekiwania są bardzo wysokie – mówi Peter Hyballa.

– W moim przypadku jest tak samo. Na razie pracowaliśmy bardzo krótko, ale widzę, że zespół jest bardzo zmotywowany, zawodnikom od jedynki do dwudziestki piątki chce się, chcą współpracować i przyjmują mnie pozytywnie, akceptując nowy styl gry. Dlatego wierzę, że to już wkrótce zaowocuje. Mam pewne taktyczne impulsy, które przekazałem zawodnikom, ale przede wszystkim chodzi o to, żeby grać na pełnych obrotach i bez strachu. W profesjonalnej piłce nożnej nigdy nie ma dużo czasu. Oczywiście pełną perfekcję zobaczymy dopiero za kilka tygodni, a nawet miesięcy, ale na pewno zalążki nowego stylu były już widoczne w meczu z Legią i będą dostrzegalne także w Poznaniu.

Rwący nurt

Peter Hyballa wkroczył w rwący nurt Wisły w trudnym momencie. Nie dość, że po 11 kolejce 13-krotny mistrz Polski znajdował się tuż nad strefą spadkową, mając zaledwie punkt przewagi nad ostatnim zespołem tabeli, to jeszcze przed zespołem w terminarzu były teoretycznie najtrudniejsze spotkania. Derby i mecz z broniącą tytułu i liderującą Legią krakowianie mają już za sobą, a przed nimi mecze z wicemistrzem, grającym jesienią w europejskich pucharach Lechem oraz trzecim zespołem poprzedniego sezonu Piastem, który po słabym początku odrodził się, o czym świadczy zarówno seria 6 spotkań bez porażki, jak i ostatnia wyjazdowa wygrana 5:0 z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Przez 60 minut

– Wszystko mi jedno kto w tym sezonie zdobędzie tytuł – twierdzi trener Białej gwiazdy.

– Chodzi mi o to, żebyśmy my jako Wisła zdobywali punkty i interesuje mnie tylko to, ile punktów wywalczymy. Na razie po dwóch meczach powiększyliśmy nasz dorobek o jedno oczko, ale po spotkaniu z Legią, choć oczywiście szkoda, że przegraliśmy to spotkanie, to muszę pochwalić moją drużynę. Przez 60 minut wyglądało to dobrze, graliśmy pressingiem. Graliśmy systemem 4-1-4-1 i widać było nasz nowy styl, bo stwarzaliśmy sobie okazję. Mieliśmy problemy, gdy byliśmy przy piłce oraz nie wyglądaliśmy najlepiej kondycyjnie, ale z tygodnia na tydzień będzie się to poprawiało. Legia natomiast ma świetnego napastnika, który wykorzystał stworzone okazje. Jeśli będziemy w lepszej dyspozycji fizycznej, to takie mecze będziemy wygrywać.

Nie żałuje

À propos dyspozycji fizycznej Peter Hyballa wytłumaczył dlaczego, mimo coraz bardziej uwidaczniającej się przewagi Legii w końcówce spotkania nie zdecydował się na zmiany. Dokonał tylko jednej roszady w przerwie, gdy za Michała Maka wszedł Chuca, a w 82 minucie Felicio Brown Forbes ustąpił miejsca Dawidowi Abramowiczowi.


Czytaj jeszcze: Niewykorzystane okazje się zemściły

– Michał Mak, grał po prostu źle – wyjaśnił szkoleniowiec Wisły Kraków.

– Nie wykonywał poleceń dotyczących pressingu. W dodatku miał żółtą kartkę i dlatego został zmieniony w przerwie. Nie żałuję, że nie dokonałem większej liczby zmian, bo po pierwsze jedenastka, która była na boisku dobrze wykonywała swoje zadania. Straciliśmy pierwszą bramkę w 81 minucie po niepotrzebnym rzucie karnym, bo Chuca zachował się głupio, a w 89 minucie drugi gol dla Legii padł dlatego, że nie naciskaliśmy wystarczająco na skrzydłowych. Nie wydawało mi się, żeby na ławce było wystarczająco dużo jakości, żeby dokonać wartościowych zmian, dlatego nie zmieniałem. Nie wszyscy zawodnicy są do mojej dyspozycji. Jakub Błaszczykowski, Vullnet Basha czy Olek Buksa z powodu kontuzji nie mogli grać i to też ograniczyło pole manewru, ale czas pracuje na moją korzyść.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus