Czas trudnej decyzji

Piłkarska polska wstrzymuje oddech. Dziś w południe rozpocząć ma się nadzwyczajne posiedzenie zarządu PZPN, zwołane wczoraj. Na nim zapadną decyzje, co dalej z rozgrywkami – i czy na zamknięciu stadionu dla kibiców zakończy się profilaktyka futbolowej centrali w odniesieniu do epidemii koronawirusa. Na razie wiemy tyle, że mecze szczebla centralnego, a więc ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi odbywać się będą w najbliższy weekend bez publiczności.

Ogromny ciężar

– Generalnie zawsze jestem pogodny i optymistycznie nastawiony. Po raz pierwszy czuję jednak jakiś ogromny ciężar. Nie ukrywajmy, mamy pandemię, jesteśmy w przededniu paniki. Nikt do końca nie wie, jak to się rozwinie i przede wszystkim na jakim jesteśmy etapie. Najgorsze jest to przenoszenie przez ludzi, którzy nie mają objawów. Idzie wnuczek do dziadka i się okazuje, że dziadka zabija. Podjęliśmy decyzję, że gramy bez publiczności, ale to może być dopiero początek obostrzeń – stwierdził Zbigniew Boniek, prezes PZPN, na łamach polsatsport.pl.

Jak dodał, nie było jeszcze tematu przerywania rozgrywek. – Trzeba się jednak na to przygotować. Dlatego na czwartek zwołuję nadzwyczajnie posiedzenie zarządu PZPN, podczas którego podejmiemy odpowiednie uchwały. Trzeba mieć plan, co w takiej nadzwyczajnej sytuacji zrobimy z ligą. Kto mistrzem, kto spada, kto awansuje. Sytuacja jest tak poważna, że Włochy, w których futbol jest religią zamknęły rozgrywki. Jesteśmy w Europie, musimy się liczyć, że u nas będzie podobnie – przyznał Boniek.
Regulamin ekstraklasy nie przewiduje niedokończenia sezonu, dlatego ewentualne podjęte dziś uchwały mają regulować taką sytuację. Nawet jeśli dziś zawieszenie rozgrywek jest mglistą perspektywą, to przecież trudno jednoznacznie to wykluczyć.

Pytania się mnożą, słychać nawet o tak skrajnych scenariuszach, jak dogranie do końca sezonu zasadniczego ekstraklasy (4 kolejki, ostatnia 11 kwietnia), celem wyłonienia mistrza i uczestników europejskich pucharów, a niebawienia się już w grupy mistrzowską i spadkową. Niższe ligi? Mogłyby zostać zawieszone i ruszyć latem w niezmienionych składach. Bez spadków, bez awansów. Znamiona sportowej katastrofy… Dlatego nie gdybajmy.

Co z tym Euro?

Wiele zależy od czasu, jaki został do końca sezonu. Nie jest on nieograniczony, bo warunkują go finały mistrzostw Europy. UEFA póki co stoi na twardym stanowisku, by odbyły się zgodnie z planem (12 państw, 12 miast, od 12 czerwca do 12 lipca), ale już wczoraj włoskie media informowały, że większość finalistów chce, aby przełożyć Euro na 2021 rok. Takie rozwiązanie otwarłoby furtkę do chwilowego (?) zawieszenia ekstraklasy i innych rozgrywek, aż do unormowania się zdrowotnej sytuacji. Mecze naszej ligi (i nie tylko) bez kibiców dla wielu zupełnie mijają się z celem. Zapytaliśmy o to Michała Probierza, trenera i wiceprezesa Cracovii.

– Bardzo trudno o wyrażenie opinii, skoro cały świat jest zagrożony. Nie ma co ukrywać: na początku wszyscy się z tego śmialiśmy, było dużo żartów, ale teraz sprawa jest poważna, zarażonych osób przybywa. Coś pokazał przykład Włochów, którzy to zlekceważyli. Gdyby zostało odwołane Euro, wtedy moglibyśmy grać w innych terminach. Na razie trudno coś zawieszać, skoro terminów nie ma. My gramy teraz rytmem wtorek-sobota-piątek-wtorek-niedziela. Natłok meczów jest duży. Lepiej o wszystko pytać władze Ekstraklasy SA i PZPN – odpowiedział stonowanie Probierz.
Stadiony ekstraklasy zamknięto nie tylko dla kibiców, ale też znacznej większości mediów. Wczoraj przed południem kluby poinformowały o nowych ogólnych regulacjach w tym zakresie. Nie będą obowiązywać akredytacje stałe dla przedstawicieli mediów zewnętrznych (nieklubowych), a jedną wejściówkę dla fotografa otrzymają agencje współpracujące z Ekstraklasą SA. Na normalnych zasadach pracować będą przedstawiciele oficjalnych nadawców TV oraz producenta sygnału, firmy Ekstraklasa Livepark.

Szlaban na sędziów

Tyle o szczeblu centralnym. A co niżej? Spośród czterech grup trzeciej ligi, w całości przełożono (na razie na maj) jedynie kolejkę w „śląskiej” grupie trzeciej. To wtorkowa decyzja Śląskiego ZPN, który odwołał wszelkie granie, począwszy od III ligi, aż po C-klasy i zmagania juniorskie. Start IV ligi czy „okręgówek” został odroczony, póki co do ostatniego weekendu marca, bo tu na ewentualne przełożenie Euro z terminami rzecz jasna czekać nie trzeba. Natychmiast ruszyła „giełda” sparingów. Jedni dzwonią do drugich, trzeci umawiają czwartych… Odciął się od tego Śląski ZPN. Zasada jest taka, że sparingi są zgłaszane, a związek czy podległy mu podokręg wyznacza sędziów. Teraz już zapowiedziano, że na ewentualne mecze kontrolne arbitrzy delegowani przez związek oficjalnie nie będą. Jeśli jakieś spotkania w weekend się odbędą, to na własną rękę i z rozjemcą działającym prywatnie. Gdyby coś mu się stało, nie będzie wtedy objęty związkowym ubezpieczeniem. W kuluarach słyszymy, że możliwy jest nawet skrajny scenariusz, czyli anulowanie rozgrywek pod egidą Śląskiego ZPN i rozpoczęcie rundy jesiennej nowego sezonu w niezmienionych składach. Kontynuacja rozgrywek dla związku będącego ich formalnym organizatorem może być ryzykiem wynikającym z zapisów specustawy, przyjętej przez rząd na czas epidemii. Brzmi to nieciekawie… Po dzisiejszym posiedzeniu zarządu PZPN coś na pewno się wyjaśni.

Na zdjęciu: Piłka nie dla kibiców i nie dla mediów – a co dalej?