Badia z żoną czekają na drugą córkę

Korespondencja z Antalyi

Katalończyk sumiennie przygotowuje się do wiosennych gier ze śląskim zespołem. We wtorek zagrał nawet w sparingu z Botew Płowidiw. Wszystko jednak wskazuje na to, że to jego ostatnie chwile z drużyną na obozie w Turcji.

– Żona ma termin porodu na 2 lutego, ale wszystko może się zacząć wcześniej. Rozmawiałem z trenerem i mam zgodę na wcześniejszy wylot. Być może w czwartek wsiądę do samolotu w Antalyi i polecę do Hiszpanii. Spędzę z najbliższymi kilka dni i wrócę do Gliwic przygotowywać się do meczu ligowego – opowiada nam Gerard Badia, któremu po raz drugi urodzi cię córeczka. – Będzie się nazywała Zosia, nie Sofia. To nie pomyłka, bo bardzo podoba mi się polska wersja tego imienia – dodaje z uśmiechem kapitan gliwiczan. Jego pierwsza córka, Valeria chodzi do przedszkola w Gliwicach i mówi także po polsku. – W przedszkolu początki miała niełatwe, ale teraz mówi dobrze.

Gerard Badia i jego córka Valeria nie mogą doczekać się przyjścia na świat Zosi! Fot. Irek Dorożański/400mm

Podczas niedawnych świąt, kiedy rodzina śpiewała kolędy po katalońsku, ona zrobiła to po polsku. Nie wiem tylko czy podczas dwumiesięcznego pobytu w Hiszpanii nie zapomni polskiego – opowiada Gerard, który przy porodzie pierwszej córki przeżył wiele nerwów i stresów. Spory w tym udział miał… ówczesny trener Piasta, Radoslav Latal. – Moja żona była w Hiszpanii, została zabrana do szpitala. Poszedłem do trenera Latala, powiedziałem mu, że muszę do niej lecieć, by być przy narodzinach. Odparł, że nie ma takiej opcji, jestem mu potrzebny w meczu z Legią.

Pojechałem z drużyną do Warszawy, wpuścił mnie na 15 minut… Żona miała ogromne komplikacje podczas porodu, wylądowała na oddziale intensywnej terapii. Przez dwa dni była w śpiączce. Gdy o tym usłyszałem, rozpłakałem się. Na świat przyszła moja córka, której jeszcze nie widziałem, żona ocierała się o śmierć.

Od razu poszedłem do Tomka Podgórskiego, który wtedy był naszym kapitanem. Poprosiłem, by poszedł ze mną do trenera. Wystarczyło, że na mnie spojrzał i powiedział: „Nigdzie nie musisz iść, ja zadzwonię do prezesa, wszystko załatwię, a ty leć do żony – opowiadał w wywiadach „Badi”.

Dlatego nic dziwnego, że teraz tak bardzo zależy mu na obecności przy narodzinach kolejnego dziecka. Wydarzenie to piłkarz obwieścił wszystkim podczas… śląskich derbów. – Pamiętam bramkę zdobytą dla Piasta w jesiennym meczu z Górnikiem Zabrze. Żona była w ciąży, ja włożyłem po golu piłkę pod koszulkę. Córka urodziła się w Hiszpanii. Kiedy miała miesiąc przyjechała do Polski, w kwietniu skończy cztery lata – promienieje pomocnik. Nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać kciuki!

 

Na zdjęciu: Gerard Badia czeka na wieści.

 

Piast chce zaskoczyć zwycięstwami (kanał Sportu na Youtub)