Czekał półtora roku

Sobotni mecz z Cracovią był niezwykle przyjemny dla Marcina Cebuli.


Pomocnik Rakowa zdobył w tym starciu gola. Na trafienie czekał bardzo długo. Ostatni raz bramkarza rywali pokonał we wrześniu 2021 roku. Od tamtej pory minęło ponad 1,5 roku. W tym czasie Cebula głównie leczył kontuzje i walczył o zdrowie. Teraz udało mu się wrócić do gry, choć o miejsce w wyjściowym składzie Rakowa będzie mu niezwykle trudno. W końcu częstochowianie dysponują niezwykle silną ofensywą, szczególnie na pozycji numer „10”, gdzie Cebula czuje się najlepiej.

Zasłużony triumf

Pomocnik Rakowa pojawił się na boisku w momencie, gdy mecz w zasadzie był już rozstrzygnięty. Cebula ustalił wynik rywalizacji z Cracovią. Mecze z „Pasami” w ekstraklasie nie układały się zazwyczaj po myśli lidera ekstraklasy. Raków nie potrafił wygrać z krakowianami. Można było wręcz mówić o klątwie Cracovii. Częstochowianie stanęli na wysokości zadania i tym razem dopisali do swojego konta komplet punktów.

– Wiedziałem na co nas stać. Miałem świadomość tego, że będziemy narzucali swój styl gry i w końcu zdobędziemy bramkę, a w konsekwencji pójdziemy za ciosem. Można się z tego cieszyć. Za chwilę czeka nas przerwa na kadrę i odpoczynek, a następnie będziemy przygotowywać się do kolejnego spotkania – powiedział Cebula. Choć 27-latek trafił z karnego, tak dla niego było to niezwykle cenne trafienie. Sam podkreślał, że nie miał świadomości, że ostatnie trafienie zanotował ponad 1,5 roku temu.

– Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że minęło już tyle czasu od ostatniego gola. Jestem bardzo zadowolony, że udało mi się strzelić, a także dlatego, że wygraliśmy – dodawał po meczu pomocnik lidera ekstraklasy. Cebula zapewne liczy na to, że po przerwie na kadrę zacznie otrzymywać więcej szans na grę. W końcu uporał się z kontuzjami i jest w pełni zdrowia. Dobre występy także będą dla niego ważne. Mogą stać się w końcu kartą przetargową w rozmowach kontraktowych. Umowa Cebuli z Rakowem kończy się w czerwcu tego roku i nie wiadomo, czy zostanie przedłużona. Tym jednak na razie nie musi zawracać sobie głowy. Zawodnicy otrzymali kilka dni na odpoczynek przed decydującymi tygodniami sezonu.

Zabójcza skuteczność

W zasadzie po marcowej przerwie na kadrę częstochowianie od razu rzucą się w wir trudnych rywalizacji w lidze i Pucharze Polski. Podopieczni Marka Papszuna 1 kwietnia zmierzą się w Warszawie z Legią. Kilka dni później będą walczyć o finał Pucharu Polski z Górnikiem Łęczna, a na koniec czeka ich, trzecie z rzędu, wyjazdowe spotkanie z Radomiakiem. Dopiero 16 kwietnia zagrają przy Limanowskiego z Widzewem.

Kibice ostrzą sobie zęby na rywalizację z łodzianami. W końcu rywalizacja obu klubów jest znana od dawna. W dodatku częstochowianie mogą przedłużyć serię meczów bez porażki na swoim obiekcie. W obecnym sezonie Raków ani razu jeszcze przy Limanowskiego nie przegrał. Ba – tylko raz stracił punkty (w meczu z Jagiellonią na początku sezonu)! Bilans robi wrażenie: 13 meczów, 12 zwycięstw i jeden remis, bramki: 34 zdobyte i ledwie siedem straconych. Częstochowianie więc tracą gole średnio w prawie co drugiej rywalizacji, a na mecz strzelają ich prawie 3. Zapewne lider ekstraklasy będzie chciał utrzymać taką grę do końca sezonu.


Na zdjęciu: Marcin Cebula nie miał ostatnio okazji, by świętować strzelenie bramki.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus