Czekali 64 lata

Gdy reprezentacja Walii rozgrywała swój ostatni mecz na mistrzostwach świata, Karol Wojtyła nie był jeszcze nawet biskupem.


Prezydentem Stanów Zjednoczonych był Dwight D. Eisenhower. Na Kremlu rządził Nikita Chruszczow, papieżem był Pius XII, a Karol Wojtyła nie był jeszcze biskupem, bo został nim kilkanaście dni później. 19 czerwca na stadionie Ullevi w Goeteborgu reprezentacja Walii rozegrała swój ostatni do dziś mecz na mistrzostwach świata w piłce nożnej. Działo się to zaledwie dwa dni po jednym z najwspanialszych spotkań w wykonaniu tej reprezentacji w historii.

W barażowym meczu o wyjście z grupy – taki był wówczas regulamin – Walijczycy pokonali 2:1 Węgrów, którzy cztery lata wcześniej zostali wicemistrzami świata. W ćwierćfinale Walia zagrała z Brazylią i sprawiła jej znaczne problemy. Gol niespełna 18-letniego Pelego dał „Canarinhos” przepustkę do półfinału mistrzostw świata.

Walczyć dla narodu

Większość piłkarzy reprezentacji Walii, którzy znajdowali się wówczas w kadrze, nie ma już wśród nas. Żyje 4 z 22 zawodników, którzy zostali powołani na turniej. W meczu wystąpiło 2 z nich. Obaj to byli napastnicy: Terry Medwin i Cliff Jones. To oni mierzyli się nie tylko z Pele, ale też z Didim, Bellinim, Niltonem Santosem, Mario Lobo Zagallo, Jose Altafinim czy wspaniałym Garrinchą. Przed wylotem reprezentacji Walii do Kataru obecny kapitan reprezentacji, Gareth Bale, który na świat przyszedł 31 lat po jedynym występie tej drużyny w mistrzostwach świata, spotkał się z uczestnikami mundialu w 1958 roku.

Był wyraźnie wzruszony i według relacji zamieszczonej na oficjalnej stronie internetowej walijskiego związku obiecał swoim poprzednikom, że zespół, którego jest głównodowodzącym, alfą i omegą, postara się przynajmniej powtórzyć wynik sprzed 64 lat. – To coś niesamowitego, by spotkać tych panów. Każdy z nich jest dla mnie bohaterem, choć nigdy żadnego z nich nie mogłem podziwiać na boisku. Dla nich, jak i dla całego narodu, będziemy walczyć jeszcze mocniej niż zwykle – podkreślił były gracz m.in. Realu Madryt.

Najlepszy będzie finał

Starcie z USA ma dla Walijczyków ogromne znaczenie. Można bowiem śmiało określić, że wynik tego spotkania będzie miał bardzo duże przełożenie na losy rywalizacji w grupie B. Faworytem, mimo opisanych w drugim tekście problemów, wydają się ciągle w tym zestawieniu Anglicy. Eksperci uważają, że to właśnie albo Walijczycy, albo też Amerykanie powinni wyjść do 1/8 finału z drugiego miejsca. – Nie myślę o tym w ten sposób – powiedział przed pierwszym meczem na mistrzostwach świata selekcjoner „Team USA”, Gregg Berhalter.

– Jestem przekonany, że stać nas na dobrą grę. Wierzę, że tak właśnie jest. Inaczej się jednak mówi coś przed kamerami i dziennikarzami, a inaczej zaczyna się robić, kiedy stoisz przy linii bocznej. Wtedy presja potrafi zjeść największego twardziela. Uważam, że naszym pierwszym krokiem podczas tego turnieju jest awans z grupy – zaznaczył selekcjoner USA w typowym, amerykańskim stylu. Oznacza on, że jemu i jego piłkarzom na pewno nie zabraknie pewności siebie.

A co to da na boisku? – Drugim naszym krokiem na mistrzostwach świata w Katarze jest jak najlepsza gra w fazie pucharowej. Tam każdy kolejny mecz może być tym ostatnim. Dla nas najlepiej byłoby, gdyby tym ostatnim spotkaniem był finał – zakończył opiekun „Team USA”, a jego słowa oznaczają, że drużyna ta, jak zresztą zawsze, mierzy wysoko. Choć nie nie wszystkie argumenty za nią przeważają.

GRUPA B

Poniedziałek, 21 listopada, godz. 20.00, Ahmad bin Ali Stadium, Ar-Rajjan

USA – WALIA

Sędzia – Abdulrahman Al-Jassin (Katar).



Na zdjeciu: Gareth Bale obiecał uczestnikom mistrzostw świata sprzed 64 lat, swoim rodakom, że jego ekipa zrobi wszystko, by przynajmniej powtórzyć wynik z 1958 roku.

Fot. PressFocus