Czekali, aż się doczekali

Drużyny z dołu ekstraklasowej tabeli w minionej kolejce chętnie wygrywały swoje spotkania. Nie inaczej było z Wisłą Płock, która przełamała się po serii 9 meczów bez zwycięstwa.


Można nieco ironicznie zapytać: na kim, jak nie na Górniku? W ostatnim czasie zabrzanie znajdują się w mizernej formie, dlatego ich starcie z Wisłą mogło zakończyć się absolutnie każdym rezultatem. Szczęście na swoją stronę przeciągnęli jednak płocczanie, dzięki czemu ich kibice mogli odetchnąć z ulgą.

Święto zakochanych

– Ten mecz był dla nas bardzo ważny i bardzo ciężki przynajmniej z kilku powodów. Raz, że sytuacja w tabeli i seria bez zwycięstwa, ale też graliśmy dwa wyjazdowe spotkania w krótkim odstępie czasu, które zostały przez nas mocno przepracowane. Baliśmy się trochę tego, jak będziemy wyglądać fizycznie w tym pojedynku, bo Górnik miał na regenerację jeden dzień więcej i to mogło być widoczne. Najważniejsze jednak, że zagraliśmy konsekwentnie w defensywie – mówił po meczu zadowolony trener „Nafciarzy”, Maciej Bartoszek.

Dla 44-latka był to trzeci mecz w roli trenera Wisły – po tym, jak zastąpił zwolnionego Radosława Sobolewskiego. Za główne zadanie wyznaczono mu rzecz jasna utrzymanie w ekstraklasie, ale również poprawę gry zawodników, która w poprzednich tygodniach wyraźnie kulała. Nie bez powodu zresztą ostatnie zwycięstwo Wisła odniosła w walentynki, 14 lutego, kiedy miłosny prezent wręczył jej Lech Poznań, dając się pokonać 0:1. Potem nadszedł moment stagnacji, by nie powiedzieć regresu, co Sobolewski przypłacił głową, choć wcześniej i tak zdążył zapowiedzieć, że po sezonie odejdzie z klubu.

Konsekwencja kluczem

Bartoszek na „dzień dobry” zremisował 2:2 z Jagiellonią Białystok, dzięki heroicznej postawie „Nafciarzy” w końcówce spotkania. Następnie płocczanie pod wodzą nowego szkoleniowca przegrali ze słabą Cracovią (która także się przełamała), a potem – wreszcie – pokonali Górnika. Dla Wisły nie był to jednak łatwy mecz.

– W pierwszej połowie byliśmy zbyt cofnięci, brakowało nam utrzymania przy piłce na połowie Górnika, stąd korekty i zmiany w przerwie. Później wszystko ułożyło się tak, jak chcieliśmy. Bramka Patryka Tuszyńskiego na pewno dodała nam wiary, że możemy tutaj uzyskać korzystny rezultat. Następnie dobrze wykonaliśmy stały fragment gry i ostatecznie zainkasowaliśmy upragnione trzy punkty. Mamy to przełamanie, które zawodnikom gdzieś tam ciążyło w głowach. Cieszę się bardzo i gratuluję swoim zawodnikom, bo wykonali dziś kawał dobrej roboty – mówił Bartoszek, podkreślając, że kluczem do sukcesu była konsekwencja.

Lepsi w pojedynkach

„Nafciarze” oddali kilka strzałów mniej od Górnika, choć również ich 4 uderzenia poleciały w światło bramki. Statystyki pokazują, że teoretycznie to gospodarze z Zabrza stworzyli sobie bardziej jakościowe sytuacje, chociaż liczby i algorytmy nie zawsze są w stanie oddać boiskową rzeczywistość. – Zabrze miało kilka groźnych sytuacji, ale my już w pierwszej połowie mieliśmy akcję, która powinna otworzyć dla nas wynik. Myślę, że mieliśmy więcej klarowniejszych okazji i przede wszystkim, co jest najważniejsze, byliśmy skuteczniejsi – mówił trener Wisły.

Duży wpływ na grę płocczan mieli wprowadzeni zmiennicy, przede wszystkim Tuszyński, który strzelił gola. Po przerwie goście procentowo wygrywali także więcej pojedynków z zabrzanami, dzięki czemu udało im się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Seria Wisły została przerwana, ale kolejny test trzeba będzie zdać już w piątek, w Gdańsku.


Na zdjęciu: Po meczu kamień spadł z niejednego płockiego serca.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus