Czeski sprawdzian 20-latków

Adrian Troć ma miłe wspomnienia z debiutu na ArcelorMittal Park.


Miesiąc i jeden dzień przed 20. urodzinami Adrian Troć staje przed życiową szansą. Zawodnik Zagłębia Sosnowiec przygotowuje się do swojego reprezentacyjnego debiutu w dzisiejszym meczu Elite League U20, czyli w spotkaniu w ramach Turnieju Ośmiu Narodów Polska – Czechy na murawie ArcelorMittal Park.

– Powołanie było dla mnie zaskoczeniem – mówi wychowanek Varsovii. – Aczkolwiek liczyłem, że moja dobra gra w I lidze zostanie zauważona. Łapałem coraz więcej minut na zapleczu ekstraklasy i strzeliłem swojego pierwszego gola w meczu z GKS-em Katowice więc taka myśl o powołaniu zaświtała w mojej głowie. W dodatku fakt, że zagramy na naszym nowo otwartym stadionie, na którym miesiąc temu pierwszy raz wybiegłem w wyjściowej jedenastce i rozegrałem 90 minut, po których mogłem świętować zwycięstwo też ma swoje znaczenie. Oczywiście stadion jak stadion, gdybyśmy grali gdzie indziej też chciałbym się pokazać z jak najlepszej strony, aczkolwiek fakt, że gramy blisko domu daje poczucie większej pewności siebie. Tym bardziej, że te wspomnienia z debiutem w wyjściowym składzie i moim pierwszym golem strzelonym w wygranym meczu na tej właśnie murawie, przy pełnych trybunach na meczu otwarcia stadionu, na pewno dobrze mi się kojarzą.

Marzenia się spełniają

19-latek rozpoczynający swoją reprezentacyjną przygodę nie ukrywa, że spełniają się jego marzenia.

– Chyba każdy kto zaczyna grać w piłkę marzy o tym, żeby zagrać w koszulce z orzełkiem na piersiach – dodaje pomocnik Zagłębia Sosnowiec. – Ja też o tym śniłem i jestem już blisko, ale zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że reprezentacja U20 to „tylko” pierwszy krok, bo wiadomo, że najważniejsza jest ta pierwsza drużyna narodowa. A skoro już mówię o marzeniach to dodam od razu, że najbardziej podoba mi się hiszpańska liga, w której kibicuję Barcelonie. Nie tylko dlatego, że gra w niej Robert Lewandowski, który zaczynał swoją karierę w tym samym klubie co ja. Od najmłodszych lat wpatrzony byłem w Messiego, który by moim dziecięcym idolem. Z Lewandowskim, choć łączy nas klub, z którego obaj się wywodzimy, nie jest mi aż tak bliski, bo to nie mój styl grania. W klubie trener Dariusz Dudek ustawia mnie co prawda na boku pomocy, ale widzi też we mnie „materiał” na dziesiątkę, a dla mnie – powiem szczerze – wszystko jedno, czy bok czy środek, byle z przodu i blisko bramki przeciwnika.

Hat-trick w 9 minut

Wśród 11 występów na I-ligowych boiskach łatwo wskazać ten, który najbardziej zapadł w pamięci Adriana Trocia, bo w spotkaniu z GKS-em Katowice pierwszy raz wybiegł w wyjściowym składzie i strzelił pierwszego gola na zapleczu ekstraklasy. O strzeleckich możliwościach zawodnik z reprezentacji Miłosza Stępińskiego przekonywał już jednak wcześniej.

– Miałem taki mecz w rezerwach Zagłębia – przypomina zawodnik sprowadzony do Sosnowca 3 lata temu. – W rundzie wiosennej dwa lata temu graliśmy z Niwami Brudzowice 5:0, a ja w ciągu 9 minut skompletowałem hat-tricka. Po tym właśnie meczu zostałem przesunięty do kadry pierwszego zespołu. Nie miałbym nic przeciwko temu gdyby udało się taki wyczyn powtórzyć w I lidze albo reprezentacji, ale zdaję sobie sprawę, że to nie będzie łatwe zadanie.

Pod okiem rodziców i dziewczyny

– Liczę jednak na wsparcie kibiców. Wiem, że moi rodzice i dziewczyna mają być na meczu. Oliwia stara się być często na moich meczach, a mama i tata też są moimi wiernymi kibicami, choć w rodzinie nikt wcześniej nie grał w piłkę. Nie muszę więc nikogo naśladować, ani bić rodzinnych rekordów. Mogę iść swoją piłkarską ścieżką, ale czuję wsparcie najbliższych i to jest bardzo ważne szczególnie gdy nie wszystko układa się tak jak sobie człowiek planuje. Dlatego… nie planuję tego co się wydarzy w meczu z Czechami. Marzę o tym, żeby zagrać, a skoro już będę na boisku to postaram się zdobyć bramkę, bo to jest zadanie każdego zawodnika odpowiedzialnego za grę w ofensywie – kończy Adrian Troć wychowanek klubu, w którym swoją karierę zaczynał Robert Lewandowski.


Fot. slzpn.pl