Czesław Michniewicz: Ślązacy są charakterni

Rozmowa z selekcjonerem reprezentacji Polski, Czesławem Michniewiczem.


Jak kojarzy się panu Górny Śląsk?

Czesław MICHNIEWICZ: – Bardzo lubię Śląsk i społeczność śląską. Nigdy nie miałem co prawda okazji pracować w sercu tego regionu, choć prowadząc Podbeskidzie Bielsko-Biała otarłem się o śląską piłkę nożną. Miałem jednak dużo kontaktów z piłkarzami, trenerami i kibicami. Bardzo miło je wspominam, tak samo jak wszystkie mecze, które tu przyszło mi rozgrywać – czy to jako bramkarzowi, gdy z Amicą Wronki występowałem w Zabrzu, Wodzisławiu Śląskim i Chorzowie, czy to później już jako szkoleniowcowi. Zawsze były to trudne mecze, bo Ślązacy mają swój charakter; są charakterni także poza boiskiem. To mi się zawsze bardzo podobało. Spotkałem na piłkarskiej i trenerskiej drodze wielu Ślązaków i o wszystkich mogę powiedzieć dużo dobrego.

Jaki „śląski” moment swojego życia wspomina pan najchętniej?

Czesław MICHNIEWICZ: – Było ich kilka, ale najbardziej pamiętny moment miał miejsce wiosną 2007 roku, bo wtedy przyjechałem z drużyną Zagłębia Lubin na mecz z Górnikiem. Mieszkaliśmy na Stadionie Śląskim, szykowaliśmy się do spotkania i gdy schodziliśmy z rozruchu z głównej płyty chorzowskiego giganta, w tunelu usłyszeliśmy, że Polska została gospodarzem mistrzostw Europy 2012. Dlatego teraz, gdy przyjechaliśmy na Stadion Śląski, pokazywałem, w którym miejscu staliśmy, kiedy Michel Platini otwierał kopertę i w świat poszły słowa, że będziemy gościć najlepsze drużyny Starego Kontynentu.

Natomiast z piłkarskich wspomnień na pierwsze miejsce wysuwa się baraż reprezentacji młodzieżowej z Portugalią. W listopadzie 2018 roku graliśmy w Zabrzu przy stadionie wypełnionym kibicami, którzy bardzo mocno nas wspierali. Przegraliśmy 0:1, ale rewanż zakończył się naszym zwycięstwem i pojechaliśmy na turniej finałowy.

Zagraliśmy wtedy w Zabrzu, bo gdy po zwycięskim spotkaniu z Gruzją w Gdyni było już wiadomo, że będziemy w barażach, zapytałem zawodników, gdzie chcą grać. Mieliśmy silną kolonię zawodników grających wtedy na Śląsku: Żurkowski, Ściślak, Bochniewicz czy Wieteska. Większość odpowiedziała, że w Zabrzu. To się sprawdziło.

Czym dla pana jest Stadion Śląski?

Czesław MICHNIEWICZ: – Przede wszystkim kojarzy mi się z pierwszym meczem, który zapamiętałem, czyli z 2 maja 1981 roku Polska – NRD, rozpoczynającym naszą drogę na mistrzostwa świata w Hiszpanii, gdzie zajęliśmy trzecie miejsce. Bramka zdobyta przez Andrzeja Buncola po rzucie rożnym utkwiła mi mocno w pamięci, choć miałem wtedy 11 lat.

Znam też dobrze historię „Kotła czarownic”, bo reprezentacja Polski grała tu wiele wspaniałych meczów, choćby ten z października 1977 roku, kiedy cały stadion gwizdał na Kazimierza Deynę, a on – strzelając gola bezpośrednio z rzutu rożnego – zapewnił nam awans na finały mistrzostw świata w 1978 roku. Z odtworzenia znam też mecze z Holandią z września 1975 roku, kiedy to trzecia drużyna świata pokonała wicemistrzów świata 4:1, czy z czerwca 1973 roku, gdy w drodze na mistrzostwa świata w Niemczech nasza drużyna narodowa pokonała 2:0 Anglików.

Włodek Lubański w słynnej akcji zabrał wtedy piłkę Bobby’emu Moore’owi i pokonał Petera Shiltona. Dużo historii, wiele wspaniałych meczów, ale osobiście najbardziej jako widz przeżyłem spotkanie z listopada 2007 roku. Polska pokonała 2:0 Belgię i awansowaliśmy do turnieju finałowego mistrzostw Europy. Wtedy poczułem magię i moc chorzowskiego giganta.

Czego się pan spodziewa po Stadionie Śląskim i kibicach, którzy wykupili bilety na mecz barażowy?

Czesław MICHNIEWICZ: – Mocnego dopingu i wsparcia. Może to nie jest już „Kocioł czarownic”, bo teraz ten obiekt to piękny stadion, ale ma swój klimat i wierzę, że znowu ożyje. Bardzo się cieszę, że najważniejszy mecz pierwszego półrocza mamy okazję grać właśnie tutaj. Na pewno to, że gramy w Chorzowie, przyciągnie na trybuny w większości kibiców ze Śląska, czyli ludzi którzy znakomicie czują piłkę nożną. Ale wiem, że także z całej Polski wybiera się tu mnóstwo kibiców.

Moi znajomi przyjadą na przykład z Trójmiasta; pokonają całą Polskę, żeby stworzyć klimat, którego nasza drużyna będzie potrzebowała. Liczymy na tę atmosferę i nie chcielibyśmy zawieść. Chcielibyśmy zagrać jak najlepsze spotkanie i zrobimy wszystko, żeby 29 marca na listę spotkań, które dały reprezentacji Polski awans do turnieju finałowego mistrzostw świata, można było wpisać kolejne.


Na zdjęciu: Czesław Michniewicz ma ze Śląskiem wiele dobrych wspomnień.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus