Częstochowianin legendą Pogoni

 

W piłkarskiej historii częstochowskiego Rakowa „Portowcy” zapisali się z kilku powodów. Jesienią 1994 roku, grając przeciwko nim, czerwono-niebiescy odnieśli swoje pierwsze zwycięstwo (3:0) w ekstraklasie. W szczecińskiej ekipie występowali wówczas tak znani zawodnicy, jak Radosław Majdan czy Maciej Stolarczyk. W szeregach obronnych gości biegał za piłką Mariusz Kuras, jedna z legend Pogoni, który w sierpniu tego roku skończył 54 lata. Karierę piłkarską rozpoczynał w… Częstochowie.

– Ma pan niewiarygodne szczęście. Właśnie „złapał” mnie pan w Częstochowie. Przyjechałem na smutną rodzinną uroczystość, bo umarł tato mojej żony Ewy, która jest także częstochowianką. Tak to bywam pod Jasną Górą tylko na święta, bo na co dzień mieszkam 20 kilometrów od Szczecina – tłumaczy Kuras.

W ekstraklasie rozegrał 300 spotkań, ale nigdy nie zapomniał o swoim częstochowskim rodowodzie.

– Jak mogłem zapomnieć, skoro miałem wspaniałych wychowawców. W piłkę zaczynałem grać pod okiem Tadeusza Jasińskiego. Potem trafiłem pod skrzydła nieodżałowanego Zbigniewa Dobosza. Ale prawdziwe piłkarskie szlify otrzymałem w Pogoni, z którą związałem większość swojego futbolowego życia – wspomina były obrońca „portowców”.

– Czasem niektórzy są jednak zdziwieni, gdy mówię im, że rodowitym szczecinianinem to ja wcale nie jestem, że pochodzę z Częstochowy.
W mieście z gryfem w herbie traktują go jednak jak swojego. W Pogoni Kuras zadebiutował przecież jako 18-latek, z czasem stając się filarem tego zespołu.

– Takie rzeczy jak debiut w ekstraklasie pozostają w pamięci. Walczyliśmy wtedy z ŁKS-em i wygraliśmy 2:0. U rywali było paru ciekawych graczy. Przede wszystkim Jacek Ziober, z którym znałem się z reprezentacji juniorów. To był znakomity gracz, kapitalnie wyszkolony technicznie – opowiada nam nasz rozmówca.

Karierę zawodnicza skończył dość wcześniej, bo w wieku 34 lat. Dwa lata później, już jako szkoleniowiec Pogoni, objął stery szczecinian na ostatnie osiem kolejek rozgrywek ekstraklasy. I jego podopieczni sięgnęli po tytuł wicemistrzów kraju.

Później nie było już tak różowo. W sezonie 2008/09 Kuras trener przyjechał do Częstochowy na stadion przy Limanowskiego jako szkoleniowiec drugoligowej, a de facto, trzecioligowej Pogoni. To było ostatnie starcie ligowe obydwu jedenastek, starcie zakończone wynikiem bezbramkowym. Dziś znów te drużyny skonfrontują swoje siły na najwyższym poziomie futbolowym w naszym kraju.

– Teraz w Szczecinie Raków na pewno nie będzie miał łatwej drogi, żeby sięgnąć po jakiekolwiek punkty. Pogoń do tej pory spisuje się kapitalnie. To zasługa nie tylko samych piłkarzy, ale także trenera. Ale ja jednocześnie przestrzegam wszystkich związanych z klubem, że nie można się zachłystywać tym prowadzeniem, że jeszcze sporo grania przed nami.

A Raków nie jest łatwym rywalem. Nie widać tego w tabeli, ale według mnie częstochowianie grają naprawdę ciekawą piłkę. I nowatorską jak na nasze warunki, bo z trójką obrońców z tyłu. To nie jest proste, zaręczam.

Raków musi w tej ekstraklasie nabrać ogłady. I mieć nowy stadion, bo w Szczecinie buduje się fantastyczny obiekt. Kibice już na niego czekają. Teraz nie wszyscy mogą oglądać mecze Pogoni na żywo..

 

Na zdjęciu: Mariusz Kuras pierwsze kroki w karierze stawiał pod Jasną Górą, ale w Pogoni zadebiutował mając 18 lat.