Częstochowski Dawid znów pokonał Goliata z Warszawy

Częstochowianie zwycięsko wyszli z batalii z Legią Warszawa. Marek Papszun przedłużył umowę z Rakowem Częstochowa do czerwca 2023 roku.


Przy Limanowskiego w końcu zapanował spokój. Saga z potencjalnymi przenosinami trenera Papszuna do Legii sprawiała, że w klubie można było wyczuć zmęczenie tematem i ciągłymi pytaniami o przyszłość szkoleniowca. Stąd nie dziwi „pompa”, z jaką Raków poinformował o przedłużeniu umowy.

#ThePapszunOne

Klubowy dział marketingu skrzętnie zaplanował akcję. Najpierw na swoim Twitterze prezentował z pozoru typowe informacje, jednak pierwsze litery twittów układały się w nazwisko trenera. Następnie zajawka, a później godzina „zero”, co w Rakowie oznacza 19:21 i przekazanie „dobrej nowiny”. Do tego okolicznościowe koszulki i kubki z podobizną trenera i hasłem przewodnim – The Papszun One. Klub nie mógł pokazać się lepiej.

Marketing to jedno. Ważniejsze są korzyści sportowe, jakie Raków zyskał zatrzymując trenera Papszuna. Szkoleniowiec wicemistrza Polski w kwietniu będzie obchodził szóstą rocznicę swoich „rządów” przy Limanowskiego. Pod jego wodzą klub osiągnął największe sukcesy. Kolejne także chce święcić z Papszunem.

Raków ma ku temu wszelkie podstawy – stabilne finanse, rozwijający się zespół i akademię oraz trenera, który ma swoją wizję i konsekwentnie wprowadza ją w życie. Poprzedni sezon częstochowianie zakończyli na drugim miejscu. Plany są jednak większe – Raków chce budować swoją markę nie tylko na polskim, ale i europejskim rynku.


Tak Raków świętuje swoje zwycięstwo – Marek Papszun zostaje w klubie na kolejny sezon!
Fot. rakow.com

Niezastąpiony?

Aby tego dokonać, potrzebne są odpowiednie kadry. Jak wskazywał w rozmowie z „Forbesem” Michał Świerczewski, liczba wysokojakościowych specjalistów w tej dziedzinie jest ograniczona. Mówił przede wszystkim o osobach takich jak trenerzy czy prezesi. Łącząc w całość stwierdzenie właściciela z nową umową dla trenera, można wysnuć wniosek, że Marek Papszun należy do grupy o wysokiej jakości, którego trudno byłoby zastąpić w Rakowie.

Oczywiście, gdy rozpoczęła się medialna burza wokół potencjalnych przenosin szkoleniowca wicemistrza Polski do Legii klub szukał alternatywy w postaci Aleksieja Szpileuskiego. Mimo to priorytetem dla Rakowa było przedłużenie współpracy z aktualnym trenerem.

– Dziś potwierdziło się, że warto budować relacje oparte na wzajemnym zaufaniu i szacunku. Byliśmy zdeterminowani, by trener kontynuował pracę w klubie. Cieszę się z podpisania nowej umowy z Markiem Papszunem, bo wszyscy wiemy, jak ważny przed nami czas – powiedział właściciel Rakowa.

Determinacja była potrzebna. W końcu Raków musiał walczyć o względy trenera z graczem o wysokim potencjale i dużych możliwościach, a więc Legią Warszawa. Niezależnie od miejsca, w którym obecnie są „Legioniści”, to mówimy przecież o aktualnym mistrzu Polski, jednej z najlepszych drużyn w kraju w ostatnich latach, ale również historycznie.

Słowo „Legia” rozpala umysły wielu, tym bardziej trenera Papszuna, który pochodzi z Warszawy. Możliwość poprowadzenia mistrza Polski wydaje się kusząca, a przenosiny z „małej” Częstochowy do „dużej” Warszawy wielką, wręcz życiową szansą.

Przegrany jest jeden

Można spojrzeć na przedłużenie umowy z trenerem z dwóch perspektyw. Jedna to Raków – Dawid, który postawił się Goliatowi, budujący swoją markę, a niedzielnym wydarzeniem pozycję na polskim, piłkarskim rynku. Druga strona to przegrany, a wręcz ośmieszony przeciwnik – Legia. Spirala działań mistrza Polski została rozkręcona na ogromną skalę. Medialne przecieki, domysły, ostatecznie bezpośredni przekaz autorstwa Dariusza Mioduskiego.

Listopadowe i grudniowe wypowiedzi właściciela, a zarazem prezesa Legii sugerowały, że zatrudnienie nowego szkoleniowca to kwestia dni, najwyżej tygodni. Negocjacje trwały. Według nieoficjalnych informacji trener Papszun ustalił warunki umowy z nowym pracodawcą. Zmiana na stanowisku dyrektora sportowego w Legii (Radosława Kucharskiego zastąpił Jacek Zieliński) sprawiła, że sytuacja obróciła się o 180 stopni.

Szkoleniowiec Rakowa przestał być jedyną opcją, a został jednym z wielu. Legia negocjowała zmianę warunków. Dodatkowo liczył się czas – szkoleniowiec Rakowa chciał jak najszybciej zakończyć negocjacje, by zgodnie z obietnicą dać odpowiedź swojemu pracodawcy. To nie nastąpiło, więc Marek Papszun oferty nie przyjął.

Już pod koniec ubiegłego roku było pewne, że nie podpisze umowy z Legią. Szybko porozumiał się z Michałem Świerczewskim, co zaowocowało niedzielnym komunikatem Rakowa. Częstochowianie wychodzą więc z całej sytuacji zwycięsko i teraz mogą je czcić. Legia, kolejny raz w ostatnich miesiącach musi przełknąć gorzką pigułkę


Fot. Rafał Rusek/PressFocus