Czkawka po Lechii, nie przeszkodzi w walce o awans

Piłkarze Śląska Wrocław sposobią się do czwartkowego pojedynku z izraelskim Hapoelem Beer Szewa.


W czwartek piłkarzy Śląska czeka mecz rewanżowy z Hapoelem Beer Szewa w ramach rozgrywek UEFA Conference League. W pierwszym spotkaniu wrocławianie wypracowali sobie tylko jednobramkową zaliczkę, ale szkoleniowców wcale to nie martwi. – Dwumecze wygrywa się w dwóch spotkaniach, nie w jednym – zaznaczył na wstępie trener Jacek Magiera.

– Pojedziemy do Izraela z małą zaliczką. Nie myślę o dogrywce lub grze na remis, który dałby nam awans. Za nami dopiero połowa meczu, którą wygraliśmy i z tego się cieszymy. W Izraelu zagramy po prostu o awans do IV rundy.

Próba generalna przed wyprawą do Izraela nie wypadła zbyt okazale. Wrocławianie tylko zremisowali 1:1na własnym boisku z Lechią Gdańsk, tracąc gola w 95 minucie po główce Tomasza Makowskiego. – Jest w nas złość – nie ukrywał po końcowym gwizdku sędziego trener Magiera.

– Gdy traci się gola w 95 minucie, to na pewno nie jest budujące. Inaczej ten wynik odbiera zespół strzelający gola w końcówce, inaczej tracący. Mogę powiedzieć, że ja dopatrzyłem się faulu na Łukaszu Bejgerze przy wyrównującej bramce. Naszemu obrońcy utrudniono interwencję, Flavio Paixao uderzył go łokciem i sędzia powinien podyktować rzut wolny dla nas. Dziwię się trochę, bo sędzia Przybył był bardzo skrupulatny, sprawdzał kilka sytuacji na VAR-ze, natomiast w tym przypadku nie było takiej inicjatywy.

Zrzucono odpowiedzialność na tych, którzy siedzą przed monitorem, a gdy przyjrzymy się – widać, że faul był ewidentny, bo uderzenie łokciem w głowę nie pozwoliło Bejgerowi na to, aby wybić piłkę. Znów gola strzelił nam Tomek Makowski, tak samo jak w meczu 10 kwietnia. Teraz przed nami regeneracja, nasze cele się nie zmieniają, za kilka dni kolejny mecz.

Niepocieszony po remisie z Lechią był strzelec jedynego gola dla Śląska, Dino Sztiglec. – Mieliśmy sporo okazji na 1:0, a później powinniśmy zamknąć ten mecz – żałował niespełna 31-letni Chorwat. – W I połowie Lechia również stworzyła dużo sytuacji, ale przebieg meczu był taki, że to my prowadziliśmy i po prostu musimy zamykać taki mecz. Czujemy duży niedosyt, ale nie ma czego żałować.

W czwartek gramy mecz z Hapoelem Beer Szewa i musimy go wygrać. Po naszej bramce kontrolowaliśmy mecz, więc czujemy duży niedosyt. Zawsze pięknie jest strzelić gola, myślałem, że wygramy ten mecz, ale niestety tak się nie stało. Mój gol nie ma sensu, bo najważniejsze jest to, żeby drużyna wygrała, a kto strzelił gola, to nieważne. Jeżeli chodzi o pozytywne strony, to dobrze, że nie przegrywamy w domu.

Rozczarowania z takiego obrotu sprawy nie ukrywał obrońca Śląska, Konrad Poprawa. – Takie końcówki bolą najbardziej – powiedział. – W ostatnich momentach chcieliśmy za wszelką cenę wybronić ten wynik, wiedzieliśmy, że Lechia potrafi doskonale dośrodkować w pole karne. I właściwie w ostatniej akcji meczu posłali taką wrzutkę.

Z mojej perspektywy wyglądało, że Łukasz Bejger został uderzony w twarz. Rozmawiałem z nim po meczu, mówił, że kontakt był na sto procent. Tak stracona bramka bardzo boli, to dla nas nauczka na przyszłość. Strzelenie drugiego gola sprawiłoby, że mecz potoczyłby się inaczej, Lechia mogła być wtedy bez „sztycha” i końcówka należałaby do nas, nie dla nich.

Oczywiście to dobrze, że ciągle jesteśmy niepokonani, ale wychodzimy na każdy mecz po zwycięstwo i z pewnością nie cieszy nas remis, zwłaszcza taki.


Na zdjęciu: Dino Sztiglec strzelił gola w ligowym meczu z Lechią, czas na replay w czwartkowym meczu z Hapoelem Beer Szewa.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus