Człowiek, który zasłużył na rekord

Jakub Błaszczykowski był najbardziej wartościowym polskim piłkarzem podczas Euro 2016 we Francji, wcześniej przez cztery lata wyprowadzał biało-czerwonych jako kapitan. Dla kadry zdobył 20 goli. Grając w barwach narodowych, zawsze dawał maksimum tego, co mógł. Słowem – jest żywą legendą w polskim futbolu. A jednak to doświadczony skrzydłowy VfL Wolfsburg wywołał najwięcej kontrowersji po zremisowanym spotkaniu z Włochami.

Zepsuł bowiem nieco selekcjonerski debiut swego wujka Jerzego Brzęczka – to fakt, a nie opinia – popełniając kwadrans przed końcem spotkania faul na Federico Chiesie w polu karnym, zakwalifikowany przez arbitra na jedenastkę. Przyczynił się więc do osiągnięcia przez nasz zespół wyniku gorszego, niż wskazywał przebieg wydarzeń na boisku. Do momentu przewinienia Błaszczykowskiego biało-czerwoni kontrolowali bowiem grę i nic nie wskazywało, że gospodarze będą w stanie doprowadzić do wyrównania. Pytania jednak, czy krytyka, która dosięgła Kubę po końcowym gwizdku jest do końca zasadna, a jego czas w kadrze już bezpowrotnie minął, są jak najbardziej zasadne.

Rzecz o wigilii i marzeniach

Sebastian Mila, który dziś jest ekspertem w TVP, przyznaje bez wahania, że skończył grać w piłkę – dość nagle – bo coś się w nim wypaliło, i nie był już w stanie wykrzesać, jak to określa, ognia niezbędnego do zmuszenia się do wysiłku na profesjonalnym poziomie. Podobno ten były kolega z kadry odbył z Błaszczykowskim rozmowę na temat tego, kiedy najlepiej ze sceny zejść (choć to wydaje się oczywiste, że wówczas, gdy jeszcze jest się niepokonanym przez przebyte kontuzje i… PESEL), ale nie dostrzegł u Kuby syndromu wypalenia.

Czemu zresztą trudno się dziwić, bo były kapitan reprezentacji Polski ma konkretną motywację – jeszcze tej jesieni może zostać samodzielnym rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę oficjalnych – i uznawanych przez statystyków FIFA – występów w drużynie narodowej. Do wyrównania rezultatu Michała Żewłakowa, który przewodzi krajowym listom, brakuje mu już tylko jednego spotkania.

Credit: Lukasz Laskowski / PressFocus

A Błaszczykowski nie chce spasować na ostatniej prostej. To, zważywszy nie tylko na wysokie ego sportowców prezentujących najwyższy poziom, ale też zwyczajnie – po ludzku – jest zrozumiałe. Po to przecież Kuba oddawał serce reprezentacji, aby na trwałe zapisać się kronikach. I zasłużył na takie wyróżnienie jak mało kto. A trudno się również dziwić, że Brzęczek przejawia wolę umożliwienia kuzynowi przejścia – na trwałe – do historii. Niech ktoś spróbuje sobie bowiem wyobrazić, jak wyglądałyby ich wigilijne kolacje przez najbliższe 15 lat, gdyby to obecny selekcjoner okazał się zabójcą pewnie największego obecnie marzenia Błaszczykowskiego, będąc jednocześnie człowiekiem, który ponad dwie dekady temu zainspirował jednocześnie Kubę do snucia takich marzeń? Po ludzku, jest to jak najbardziej zrozumiałe, nawet jeśli reprezentacja Polski jest sprawą narodową, nie zaś prywatną drużyną Brzęczka.

Lewa strona nieźle strzeżona

Tym bardziej zresztą, że wujek wierzy w Jakuba jak chyba nikt inny, o czym najlepiej świadczy wypowiedź dla „Sportu” jeszcze z kwietnia, a zatem sprzed selekcjonerskiej kadencji: – Jestem spokojny o formę Kuby, badania, które przeprowadziliśmy przed jego wyjazdem do Wolfsburga potwierdziły, że pod względem fizycznym jest w stu procentach gotowy do gry.  Jego głowa jest jeszcze mocniejsza niż była, zresztą przy jego doświadczeniu i przeżyciach, jest dziś w stanie wszystko znakomicie sobie poukładać. Z jednej strony ma świadomość własnej wartości, a z drugiej – gdzie leży kres jego możliwości i jak postępować, żeby czegoś nie przegrzać. Kuba jest dziś w takiej dyspozycji, że spokojnie może pograć jeszcze dwa, trzy sezony na bardzo wysokim poziomie. Zwłaszcza jeśli będzie prowadzony z wyczuciem i będzie grał do przodu; na występy na prawej obronie, gdzie też sobie radzi, szkoda po prostu jego jakości. Musi tylko być top przygotowany siłowo i szybkościowo.

Po spotkaniu z Włochami selekcjoner Brzęczek był o wiele bardziej lakoniczny w ocenie występu 101-krotnego reprezentanta Polski: –  Jestem zadowolony z występu Kuby Błaszczykowskiego, tak samo jak z każdego innego zawodnika, który zagrał w Bolonii – stwierdził, choć nie bez emocji na konferencji. Prawda jest zresztą taka, że wysoko zawiesił poprzeczkę kuzynowi, bowiem wystawił gracza VfL Wolfsburg na nietypowej pozycji – na lewej stronie pomocy. I nie po to tylko, aby grał wyłącznie do przodu.

Czy jeszcze tli się ogień?

Zapewne jednym z założeń Brzęczka było, aby tak ustawiony doświadczony prawonożny skrzydłowy mógł schodzić do środka i oddawać strzały. Kuba wykorzystał zresztą tę opcję na początku drugiej części, i uderzeniem z dystansu wykreował okazję do dobitki (z bliskiej odległości) Robertowi Lewandowskiemu. Tyle że plan zakładał też bez wątpienia wspieranie w działaniach destrukcyjnych debiutanta Arkadiusza Recy, który mimo przekwalifikowania w Wiśle Płock w ubiegłym sezonie (naturalnie przez Brzęczka) na lewą obronę, nadal lepiej atakuje niż broni. Co również skutkowało później – a nie tylko brak już takiego przyspieszenia, jakim Błaszczykowski imponował przez lata – faulami; najpierw na rzut wolny i żółtą kartkę w pierwszej połowie, i na rzut karny w końcówce spotkania. Ocena występu 33-letniego gracza zatrudnionego w Bundeslidze przeciw Włochom, jeśli ma być obiektywna, powinna obejmować zatem nie tylko dwie opisane wyżej sytuacje, w których Kuba był ewidentnie spóźniony, ale też i uwzględniać fakt, że lewa flanka funkcjonował co najmniej poprawnie w grze defensywnej. Do czego doświadczony skrzydłowy przyczynił się w wymierny, pozytywny sposób.

Wniosek po meczu w Bolonii może być zatem tylko taki, że Kuba zapracował na umożliwienie pobicia mu rekordu występów w reprezentacji Polski. Nawet jeśli w ewidentny sposób przyczynił się do starty punktów w pierwszym spotkaniu Ligi Narodów. Być może zresztą we Włoszech powinien zostać wcześniej zmieniony – ewidentnie gasł bowiem w drugiej połowie, co jednak po pustych przebiegach w Bundeslidze nie powinno nikogo dziwić – na pewno jednak nie zaniżał poziomu drużyny. A przed kwalifikacjami Euro 2020, selekcjoner Brzęczek i piłkarz Błaszczykowski – wujek i Kuba – powinni usiąść tylko we dwóch, spojrzeć sobie głęboko w oczy i szczerze ocenić, czy w zawodniku tli się jeszcze niezbędny do występów w kadrze ogień…

Adam Godlewski z Bolonii